Morawiecki finansowo pokonał polityków Ziobry. Na kampanię wyborczą zebrał prawie 600 tys. zł

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Media dotarły do rachunku bankowego Funduszu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości z 2023 roku. Wynika z niego, że Mateusz Morawiecki zebrał na kampanię wyborczą znacznie więcej niż wszyscy członkowie Suwerennej Polski. – Chodziło o pokazanie przez Morawieckiego prezesowi Kaczyńskiemu: „Widzisz, ja mogę zebrać dużo, jestem mocny” – stwierdził były skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski.

Państwowa Komisja Wyborcza i Krajowe Biuro Wyborcze badają teraz rachunek bankowy Funduszu Wyborczego PiS. Następnie zostanie podjęta decyzja, czy partia otrzyma pieniądze na działalność w kolejnych latach. Do dokumentu dotarli też dziennikarze „Czarno na białym” TVN24.

Wybory 2023. Miliony na kampanie wyborcze

Jak wynika z ustaleń dziennikarzy „Czarno na białym”, zebrane przez partię Zbigniewa Ziobry „wpłaty na oficjalną kampanię stanowiły zaledwie jedną setną dotacji z Funduszu Sprawiedliwości, które w tym samym 2023 roku rozdali”. – Wniosek może być tylko jeden: że ci ludzie nie musieli mocno się starać, żeby przeprowadzić sobie kampanię. Kampanię prowadzili ze środków sto razy większych, niż zebrali. Oni nie musieli tego zbierać. Oni wzięli te pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości – stwierdził były skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski, cytowany przez TVN24.

Mapa opublikowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości w maju tego roku pokazała, gdzie w latach 2019-2023 trafiały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości – na podstawie uznaniowych decyzji ministra, zatem bez organizowania konkursów. Okazało się, że w tym czasie 201 z 224 milionów złotych trafiało do okręgów, z których podczas wyborów startowali członkowie Suwerennej Polski. W 2023 roku przyznane w ten sposób dotacje z Funduszu Sprawiedliwości wyniosły 53 729 144 złote. Z obliczeń wynika, że 29 polityków z partii Ziobry zebrało na oficjalną kampanię zaledwie 1 proc. sumy, którą w tym samym roku przyznano w ramach Funduszu Sprawiedliwości.Przypomnijmy, kampanie wyborcze są finansowane z funduszu wyborczego – pieniędzy wydzielonych z finansów partii. Środki mogą wpłacać dobrowolnie tylko osoby fizyczne. W 2023 roku wpłaty od jednej osoby nie mogły przekroczyć kwoty 63 630 zł. Na rachunek funduszu wyborczego PiS (z jej list startowali w wyborach członkowie Suwerennej Polski) ze wskazaniem jednego z 29 ziobrystów przelano 548 573 złote.

Jak podał TVN24, 83 proc. tych wpłat mieli dokonać sami politycy lub ich rodziny. Reszta miała pochodzić od znajomych lub współpracowników. W ten sposób Zbigniew Ziobro otrzymał na kampanię 45 tys. złotych  – 40 tys. miał wpłacić on sam. Z kolei Mateusz Morawiecki zebrał 588 448 złotych na kampanię wyborczą – to zatem więcej niż zebrali politycy Ziobry.

– On nie musiał zebrać tak ogromnej kwoty, premier nie potrzebuje tak bogatej kampanii. Chodziło o pokazanie przez Morawieckiego prezesowi Kaczyńskiemu: „Widzisz, ja mogę zebrać dużo, jestem mocny”. Do tego wszystkiego może chodzi o walkę o schedę po prezesie Kaczyńskim – przekazał były skarbnik PiS.

Jak zwraca uwagę „Czarno na Białym”, finansowanie kampanii wyborczej przez polityka nie jest zabronione, jednak „kontrowersje pojawiają się wtedy, gdy kandydat zabiega o względy wyborców, pośrednio wykorzystując publiczne pieniądze nieprzeznaczone na wybory, np. dofinansowania Funduszu Sprawiedliwości”.Co ze sprawozdaniem finansowym PiS?

Państwowa Komisja Wyborcza 29 sierpnia ma się zająć sprawozdaniem finansowym Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest jednak pewne, czy w czwartek członkowie komisji podejmą decyzję. – Każdy widzi, że ta kampania była prowadzona poprzez okradanie spółek Skarbu Państwa (…) i tego nie można wybaczyć – stwierdził wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jacek Karnowski, cytowany przez Informacyjną Agencję Radiową. Europoseł Lewicy Krzysztof Śmiszek zwrócił też uwagę, że z wielu ministerstw spływają dokumenty dotyczące finansowania kampanii wyborczej PiS-u spoza funduszu wyborczego.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości zarzucają przedstawicielom koalicji rządzącej polityczne naciski na członków PKW. Odparł je m.in. wiceminister klimatu, Miłosz Motyka z PSL-u. – Gdyby Państwowa Komisja Wyborcza działała pod wpływem nacisków, to myślę, że już dawno wydałaby jednoznaczną opinię w tej sprawie i politycy PiS-u straciliby subwencję – powiedział Miłosz Motyka. Do tej pory PKW przyjęła bez zastrzeżeń sprawozdanie finansowe z wyborów parlamentarnych komitetu Lewicy, zaś ze wskazaniem uchybień między innymi komitetów KO, Trzeciej Drogi i Konfederacji.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 61
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com