Rosja. Czarne chmury nad Władimirem Putinem? Ekspert: Jesienią nastąpi przełom

Fot. Sputnik/Vyacheslav Prokofyev/Pool via REUTERS
W państwach autorytarnych jesień jest okresem, w którym społeczeństwo zaczyna odczuwać skutki wszystkich złych decyzji podjętych przez reżim w ciągu lata – pisze Aleksander Szulga w „The Moscow Times”. Analityk wnioskuje, że już w najbliższych miesiącach rosyjscy obywatele mogą dać wyraz swojemu głębokiemu niezadowoleniu. Taka sytuacja miałaby opłakane skutki dla Kremla.
Aleksander Szulga, rosyjski dysydent i analityk, wskazuje, że rosnące niezadowolenie rosyjskich obywateli wynikać będzie z kilku czynników. Główną przyczyną będzie ukraińska ofensywa w obwodzie kurskim – pisze na łamach „The Moscow Times”. Zwraca jednocześnie uwagę, że dotychczasowa reakcja na niepowodzenia wskazuje na zanik świadomości obywatelskiej w rosyjskim społeczeństwie.
Ofensywa w obwodzie kurskim. Rosjanie reagują apatią, cierpi wizerunek Kremla
Szulga przyrównuje stosunek Rosjan do wydarzeń w obwodzie kurskim do reakcji na bunt Grupy Wagnera z czerwca 2023 roku. „To kompletna apatia i przerzucenie odpowiedzialności za rozwiązanie problemu na władze federalne i odpowiednie służby” – pisze. Do takiego stanu rzeczy doprowadziły same poczynania rosyjskich władz, które karzą większość przejawów aktywności obywatelskiej wyrokami pozbawienia wolności lub wydaleniem z kraju pod groźbą represji. W efekcie „rosyjska tożsamość” obywateli nie umacnia się w obliczu kryzysu. Niektórzy obserwatorzy spodziewali się, że w reakcji na ofensywę Ukraińców mieszkańcy obwodu kurskiego zaczną ustawiać się w kolejkach do biur poboru wojskowego. Nic takiego się jednak nie stało.
Jednocześnie w wyniku ostatnich wydarzeń ucierpiał wizerunek Kremla, który po raz kolejny pokazał swoją niezdolność do szybkiego reagowania na poważny kryzys. Wojska ukraińskie od trzech tygodni przebywają na terytorium rosyjskim i kontrolują coraz większy obszar. Tymczasem władze rosyjskie nadal koncentrują swoje starania na operacjach w Donbasie, a prezydent Władimir Putin jeździ do Azerbejdżanu i przyjmuje palestyńskiego prezydenta. Rosjanie z przygranicznych regionów kraju mogą w końcu dojść do wniosku, że dla władz Donbas i polityka zagraniczna są ważniejsze od własnych obywateli – spekuluje Szulga.Przesiedleni obywatele i widmo nowej przymusowej mobilizacji. Co czeka Rosję?
Zdaniem analityka już teraz dostrzec można dwie duże grupy, które mogą stać się motorem napędowy protestów społecznych. Po pierwsze, byłyby to osoby, które zostały przesiedlone w wyniku ukraińskiej ofensywy. Od 100 tys. do 200 tys. obywateli z obwodu kurskiego i innych obszarów przygranicznych musiało opuścić swoje domy. Sam Kreml zdaje się nie mieć sposobu na rozwiązanie ich problemów, co potwierdza przeniesienie części z nich na okupowane obszary obwodu zaporoskiego.
Po drugie, niepowodzenia Rosjan na własnej ziemi mogą w końcu wpłynąć na politykę Kremla dotyczącą poboru. Dotychczas jego armia opierała się na ludziach werbowanych dzięki zachętom finansowym, anulowaniu wyroków karnych czy obietnicy obywatelstwa dla obcokrajowców. Teraz Szulga przypuszcza, że jedynym rozwiązaniem może okazać się ponowna przymusowa mobilizacja. Ta nieuchronnie spotka się z oporem i potwierdzi poziom degradacji rosyjskiej armii, nawet w oczach zawodowego personelu wojskowego.
W Rosji rośnie niezadowolenie społeczne. „Mówimy o milionach osób”
Do wymienionych czynników dodać należy coraz trudniejszą sytuację gospodarczą i finansową kraju, którą rosyjscy obywatele odczuwają na własnej skórze. Szulga wnioskuje, że w związku z tymi wszystkimi problemami zaobserwujemy w najbliższych miesiącach destabilizację reżimu Putina oraz „erozję” jego wizerunku w świadomości społecznej. Efektem może być wybuch protestów, których siłą napędową byliby krewni żołnierzy poborowych, osoby przesiedlone oraz mieszkańcy regionów przygranicznych, którzy zaczęli odczuwać skutki wojny. „Mówimy o milionach Rosjan” – zaznacza.
Co więcej, ponieważ takie protesty nie miałyby podłoża ideologicznego, stanowiłyby tym większe zagrożenie dla Kremla. Wiązałyby się bowiem z ryzykiem, że niezadowolenie rozleje się na szersze segmenty społeczeństwa. Analityk sądzi, że to dlatego rosyjskie władze poświęcają obecnie tyle uwagi testowaniu blokad mediów społecznościowych i komunikatorów.
Źródło: gazeta.pl