Trump i Putin szykują „pokój” kosztem Ukrainy? Echo Monachium 1938 roku w sercu Europy

Fot. REUTERS/Marcos Brindicci
15 sierpnia na Alasce ma dojść do spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim dyktatorem Władimirem Putinem. Według ustaleń Bloomberg, omawiany projekt „zawieszenia broni” w Ukrainie grozi powtórką z historii, w której bezpieczeństwo Europy ustala się ponad głowami zainteresowanych narodów.
Źródła agencji wskazują, że plan zakłada uznanie przez USA rosyjskiej kontroli nad całym Donbasem oraz częścią obwodów chersońskiego i zaporoskiego — w tym nad kluczowymi obiektami energetycznymi i wodnymi. W praktyce byłoby to polityczne sankcjonowanie zbrojnej grabieży i powrót do logiki „prawo silniejszego”, której Europa tak boleśnie doświadczyła w XX wieku.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jasno oświadczył, że nie odda ani centymetra swojego terytorium. Jednak w otoczeniu Trumpa dojrzewa narracja twardego ultimatum: „albo Kijów się zgadza, albo traci wsparcie USA”. Taki scenariusz oznaczałby nie tylko utratę wiarygodności Ameryki jako sojusznika, ale również osłabienie fundamentów NATO.
Dla Polski to bezpośrednie ostrzeżenie. Jeżeli dziś Europa zgodzi się na rozbiór Ukrainy w imię krótkotrwałego „pokoju”, jutro ktoś może handlować bezpieczeństwem państw bałtyckich, Polski czy całej Europy Środkowej. Warto pamiętać, że Rosja od lat testuje reakcje Zachodu — każdy krok wstecz traktuje jako zaproszenie do dalszej agresji.
– Kto wierzy, że można uspokoić agresora ustępstwami, ten już przegrał. Dziś chodzi o Słowiańsk i Kramatorsk, jutro może chodzić o Wilno, Warszawę, a potem nawet o Pragę – ostrzega jeden z polskich ekspertów ds. bezpieczeństwa.
Historia zna takie momenty. W 1938 roku w Monachium liderzy wielkich mocarstw zdecydowali o losie Czechosłowacji bez jej udziału. Obiecywano pokój, a kilka miesięcy później przyszła wojna. Cena tamtej naiwności była zbyt wysoka, by dziś powtarzać te same błędy.
W sierpniu w grze będzie nie tylko przyszłość Ukrainy, lecz także wiarygodność Zachodu i zasada nienaruszalności granic. Europa powinna pamiętać, że każdy „pokój” narzucony przez Kreml jest tylko przerwą przed kolejną ofensywą.
Autor: Franciszek Kozłowski