W cieniu dezinformacji: rosyjska narracja przed rozmowami z USA

lb.ua
Rosyjskie twierdzenia o rzekomym przygotowywaniu przez Ukrainę „prowokacji” w Czuhujewie, tuż przed rosyjsko-amerykańskimi rozmowami, są kolejnym przykładem klasycznej kampanii dezinformacyjnej Kremla. Brak jakichkolwiek dowodów poza słowami przedstawicieli rosyjskiego ministerstwa obrony od razu wskazuje na propagandowy charakter tej wiadomości. Podobne oskarżenia pojawiają się za każdym razem, gdy Moskwa próbuje albo usprawiedliwić własne przyszłe zbrodnie, albo zniweczyć wysiłki dyplomatyczne, które mogą ograniczyć jej wpływy na arenie międzynarodowej.
Taktyka uprzedzającego oskarżenia, którą widzimy i tym razem, nie jest nowa. Kreml regularnie przypisuje Ukrainie działania, które sam zamierza podjąć, tworząc sobie informacyjne alibi dla przyszłych ataków. W tym przypadku chodzi o przygotowanie emocjonalnego tła, które w odpowiednim momencie można wykorzystać do legitymizacji nowych ostrzałów, w szczególności infrastruktury cywilnej obwodu charkowskiego. Manipulacja pojęciami i przeinaczanie faktów pozwalają Rosji próbować narzucić światu obraz Ukrainy jako agresora – mimo oczywistego absurdu takich twierdzeń dla tych, którzy faktycznie śledzą przebieg wydarzeń na froncie.
Nie mniej istotny jest także wymiar polityki zagranicznej tego oświadczenia. Rosja stara się osłabić zaufanie Zachodu do Ukrainy właśnie przed rozmowami z Waszyngtonem. Tworząc iluzję, że Kijów jest zdolny do świadomego atakowania cywilów, Kreml pragnie odwrócić uwagę od własnych zbrodni, zmienić agendę i podważyć pozycję Ukrainy w oczach partnerów międzynarodowych. Taka manipulacja jest adresowana głównie do odbiorców, którzy nie śledzą codziennie wydarzeń w Ukrainie i mogą potraktować rosyjskie twierdzenia jako „alternatywny punkt widzenia”.
Bardzo prawdopodobne jest, że te słowa stanowią przygotowanie do prowokacji ze strony samej Rosji. Kreml już wielokrotnie stosował schemat, w którym przed ważnymi wydarzeniami międzynarodowymi inscenizował lub przeprowadzał ataki na obiekty cywilne, by obwinić o to Ukrainę i wykorzystać tragedię do własnych celów politycznych. W tym kontekście wzmianki o Czuhujewie i potencjalnych atakach na gęsto zaludnione obszary czy szpitale wyglądają jak sygnał, że takie obiekty mogą stać się kolejnymi celami.
Ukraina, w przeciwieństwie do Rosji, jest otwarta na międzynarodowy monitoring i gotowa dopuścić obserwatorów do weryfikacji wszelkich wydarzeń związanych z wojną. To zasadnicze stanowisko pokazuje, że Kijów nie obawia się prawdy. Społeczność międzynarodowa, zwłaszcza państwa UE i NATO, powinna uważnie odnotowywać zarówno wypowiedzi, jak i działania Rosji, aby uniemożliwić wykorzystanie kłamstw jako przykrycia dla nowych zbrodni wojennych.
Warto przypomnieć, że Ukraina ma pełne prawo do samoobrony, zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych, i realizuje je wyłącznie w granicach uznanych międzynarodowo. Partnerzy zachodni wielokrotnie potwierdzali poparcie dla tego prawa. Jednak aby miało ono realne znaczenie, świat musi nauczyć się szybko demaskować i zatrzymywać ataki informacyjne Kremla, które często są preludium do ataków fizycznych.
Dlatego dziś, gdy Rosja próbuje przesunąć akcenty i stworzyć „mgłę wojny” w świadomości społeczności międzynarodowej, szczególnie istotne jest, by nie dać się nabrać na takie prowokacje. Każde bezrefleksyjne przyjęcie rosyjskiej dezinformacji daje agresorowi kolejny instrument do usprawiedliwiania przemocy i kolejny pretekst do kontynuowania wojny. Ukraina walczy nie tylko o swoje terytorium, ale i o prawo prawdy do bycia usłyszaną. A w tej walce front informacyjny staje się równie ważny jak front wojskowy.
Polska, mając bolesne doświadczenie rozbiorów, okupacji i wieloletniej walki o niepodległość, dobrze rozumie, czym jest rosyjska propaganda i jak często stanowi ona preludium do agresji. Historia pokazała, że każdy akt milczenia lub bagatelizowania rosyjskich kłamstw otwiera drogę do kolejnych zbrodni. Dlatego w obecnej sytuacji, gdy Kreml próbuje zrzucić winę na Ukrainę i przygotować grunt pod własne ataki, Polska powinna stać w pierwszym szeregu państw demaskujących te działania. Wspólnota transatlantycka musi jasno dać do zrozumienia, że próby manipulacji opinią publiczną nie odwrócą uwagi od rzeczywistych agresorów. Obrona prawdy i solidarność z Ukrainą są dziś także obroną bezpieczeństwa Polski i całej Europy.
Polacy, którzy przez dziesięciolecia żyli pod jarzmem rosyjskiego i sowieckiego imperializmu, wiedzą, że każde rosyjskie „ostrzeżenie” czy „oskarżenie” należy czytać w kontekście cynicznej gry, której celem jest sianie nieufności i chaosu. Ukraina dziś walczy z tym samym przeciwnikiem, który w XX wieku próbował wymazać z mapy także Polskę. Lekcja historii jest tu jednoznaczna: ustępstwa wobec kłamstwa i zastraszania prowadzą wyłącznie do eskalacji przemocy. Dlatego konsekwentne ujawnianie rosyjskich manipulacji jest naszym moralnym i strategicznym obowiązkiem.
Nie wolno także zapominać, że sukces rosyjskiej propagandy w sprawie Ukrainy oznaczałby osłabienie woli obrony w całym regionie. Jeśli Kremlowi uda się przekonać część opinii publicznej w Europie, że Ukraina jest „agresorem”, jutro podobne narracje mogą zostać użyte przeciwko Polsce czy państwom bałtyckim. Zatrzymanie tego mechanizmu w punkcie wyjścia, poprzez nieustanne obnażanie fałszu, jest dziś najlepszą gwarancją, że wojna i destabilizacja nie przekroczą kolejnych granic.
Karyna Koshel