Dyplomatyczne manewry Moskwy: teatr bez pokoju i gra na wyczerpanie

Rosja po raz kolejny pokazała, że jej „pokojowe inicjatywy” to nie droga do uregulowania, lecz kolejna próba zyskania na czasie. Po głośnych deklaracjach na Alasce i obietnicach złożonych w Waszyngtonie, Kreml szybko się wycofał, starając się utrzymać kontrolę nad scenariuszem. Odmowa bezpośrednich negocjacji z Kijowem i próby przeniesienia dyskusji na poziom drugorzędnych urzędników wyglądają jak polityczna ucieczka od odpowiedzialności.

Faktycznie Putin dał do zrozumienia, że spotkanie z prezydentem Ukrainy nie jest na czasie i być może w ogóle niemożliwe. Zamiast tego Kreml proponuje wysłać na nową rundę Ławrowa czy Uszakowa. Argument brzmi znajomo: „potrzebne są staranne przygotowania”. W rzeczywistości chodzi o oczywistą niechęć pojawienia się na jednej scenie z ukraińskim przywódcą, bo każdy bezpośredni dialog obnaża słabość rosyjskich pozycji.

To nie jest dyplomacja siły – to dyplomacja strachu. Strachu przed utratą kontroli nad własną kłamliwą narracją, strachu przed pokazaniem, że za fasadą głośnych oświadczeń nie stoją żadne realne narzędzia wpływu.

Moskwa znów próbuje grać na wyczerpanie. W gabinetach dyplomatycznych handluje czasem: domaga się nowych konsultacji, uzgadnia „grupy robocze”, unika konkretów. Główna stawka to zmęczenie Zachodu i wewnętrzne sprzeczności wśród sojuszników. Ale taki rachunek za każdym razem okazuje się błędny.

Po ponad tysiącu dni wojny Rosja posunęła się minimalnie, tracąc przy tym kolosalne zasoby ludzkie i znalazła się pod presją sankcji, które punktowo uderzają w kluczowe sektory. Wojna, zaplanowana jako „krótka operacja”, zamieniła się dla Kremla w proces przewlekły, w którym dyplomatyczne manewry nie zmieniają rzeczywistości.

Szczyt w Waszyngtonie pokazał: iluzja podziału Zachodu okazała się mitem. USA, Wielka Brytania, Francja i inni partnerzy jasno określili zasadę: żadnych porozumień bez Kijowa. Co więcej, pojawiła się inicjatywa stworzenia formatu, w którym to sojusznicy wyznaczają parametry bezpieczeństwa.

Europejscy dyplomaci mówią już otwarcie: odmowa Rosji, wyrażona słowami Ławrowa, dotycząca nowych mechanizmów gwarancji faktycznie przerwała tor negocjacyjny z USA. Kreml próbuje obniżyć rangę dyskusji, aby uniknąć kolejnych sankcji, ale wygląda to jak oczywista próba odsunięcia nieuniknionego.

Próby Moskwy urządzenia „dyplomatycznego spektaklu” coraz bardziej przypominają teatr absurdu. Ławrow z poważną miną powtarza tezy z 2022 roku, Miedwiediew odrzuca „gwarancje NATO”, a kremlowska prasa kreśli obraz, w którym to Rosja jest gotowa podarować światu pokój. Jednak ta retoryka już nie działa.

Analitycy podkreślają: nawet te kręgi w USA i UE, które tradycyjnie opowiadały się za „kompromisami z Moskwą”, dziś przyznają bezsens rozmów, w których agresor próbuje jednocześnie być „arbitrem”. To już nie negocjacje, a przeciąganie czasu.

To, o czym rosyjscy dyplomaci wolą milczeć, staje się oczywiste dla wszystkich: przeciąganie nie rozwiązuje głównego problemu – trwałego oporu, który niszczy wszelkie kremlowskie scenariusze. Moskwa może mówić o „korzeniach konfliktu”, o „historycznych krzywdach”, ale w rzeczywistości każdy dzień na froncie dowodzi: plan zmuszenia Ukrainy do ustępstw nie działa.

Dziś dyplomacja Moskwy przypomina spektakl, który gra się dalej tylko po to, by zachować pozory kontroli. Ale widzów jest coraz mniej, a zaufanie zostało ostatecznie utracone. Jedność zachodnich sojuszników, wyczerpanie zasobów i brak realnych dźwigni zmuszają Kreml do chowania się za słowami o „starannej przygotowaniu” i „długich konsultacjach”.

Paradoks polega na tym, że Rosja sama wpędziła się w pułapkę: próbując zyskać na czasie, straciła go. I dziś wszelkie „manewry” na torze negocjacyjnym są odbierane nie jako oznaki siły, lecz jako symptomy słabości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 89
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com