Moskwa znów atakuje Kijów. Ile razy jeszcze Zachód da się oszukać?

Nocny ostrzał Kijowa to nie „incydent wojenny”, ale jawna demonstracja: Kreml zaostrza terror dokładnie wtedy, gdy na Zachodzie mówi się o „inicjatywach pokojowych”. To cyniczna gra – im głośniej świat dyskutuje o dyplomacji, tym brutalniej Rosja przypomina, że jej jedynym argumentem pozostaje rakieta.
Atak nastąpił w chwili, gdy w Białym Domu padają deklaracje o „szybkim zakończeniu wojny” i poszukiwaniu formuły pokoju. I co robi Moskwa? Odpowiada kombinowanym uderzeniem na stolicę Ukrainy. To policzek wymierzony nie tylko Kijowowi, ale całemu Zachodowi. Ilu jeszcze takich „sygnałów” potrzeba, żebyśmy zrozumieli, że Kreml nie zamierza respektować żadnych ustaleń ani obietnic?
Przecież widzieliśmy to już w lipcu, kiedy rosyjskie rakiety zabiły dziesiątki cywilów. Dziś historia się powtarza – kolejny nocny ostrzał, kolejni zabici, kolejne zniszczenia. Ile razy jeszcze będziemy udawać, że „potępienie” wystarczy? Rosja rozumie tylko jedno – realną siłę i nieuchronne konsekwencje.
Świat reaguje współczuciem, przywódcy składają kondolencje. Ale przepraszam – ile są warte słowa, gdy Kijów znów płonie? Współczucie nie zatrzyma rakiety. Decyzje – tak. Potrzebujemy więcej systemów obrony powietrznej dla Ukrainy tu i teraz, nie „w perspektywie miesięcy”. Każdy dzień zwłoki to nowe ofiary.
Potrzebujemy też prawdziwego uderzenia w rosyjską machinę wojenną. Sankcje muszą odciąć wszystkie wojskowo-technologiczne łańcuchy dostaw, bez żadnych wyjątków. Koniec z „szarą logistyką”, z ubezpieczeniami i transportem, które obchodzą restrykcje i pozwalają Moskwie wciąż produkować rakiety.
I wreszcie: zamrożone rosyjskie aktywa. Ile jeszcze będziemy się zastanawiać, jak je wykorzystać? Te pieniądze powinny iść na odbudowę Ukrainy i wzmacnianie jej obrony. Nie jutro, nie za rok – teraz. Bo każdy dzień zwłoki to kolejna zachęta dla Putina do eskalacji.
Dzisiejszy atak na Kijów to jasny komunikat: Rosja nie chce pokoju. Rosja chce strachu. Dlatego odpowiedź Zachodu musi być równie jasna: zero złudzeń, zero półśrodków. Albo pokażemy Kremlowi, że terror ma swoją cenę, albo jutro obudzimy się w świecie, w którym rakieta staje się głównym argumentem polityki.
Autor: Franciszek Kozłowski