Tym golem Lewandowski przypomniał całemu światu. Polski ślad

Fot. REUTERS/Miguel Vidal

Robert Lewandowski znów jest na ustach kibiców całego świata. Przy okazji jego gola na Camp Nou przypomniano, że polscy piłkarze w szczególny sposób zapisali się w historii barcelońskiego stadionu. To drużyna z Syrenką na piersi jako pierwsza zainaugurowała obiekt. W tym wydarzeniu nie brakowało wątków kontrowersyjnych i kuriozalnych.

Robert Lewandowski jako pierwszy wpisał się na listę strzelców w meczu na nowym Camp Nou. FC Barcelona wróciła na stadion po 909 dniach rozgrywania meczów na obcych obiektach i już w 4. minucie meczu z Athletikiem Bilbao Polak wykorzystał świetną okazję i zdobył gola. Barcelona wygrała ostatecznie 4:0, a po meczu Lewandowski zabrał do domu historyczną piłkę, która jako pierwsza zatrzepotała w siatce gości, choć podobny przywilej zarezerwowany był dotąd tylko dla strzelców hat-tricków. 

Gol Lewandowskiego był zapisany w gwiazdach?

Autorki relacji z sobotniego meczu w serwisie The Athletic, Ali Rampling i Laia Cervello Herrero, zauważyły, jaka historia kryje się za bramką Polaka na Camp Nou. „Co ciekawe, w pierwszym mecz rozegranym na Camp Nou rywalem gospodarzy była jedenastka Warszawy i pierwszą bramkę na nowym Camp Nou zdobył polski piłkarz. To było przeznaczenie, jak przypuszczam”. Uwagę na tę okoliczność zwróciły też inne media, dodając, że Lewandowski urodził się w Warszawie. Mecz na Camp Nou był wielkim świętem dla całej Katalonii. Oglądało go 45157 widzów. Najtańsze bilety kosztowały 199 euro, czyli 842 złote, a najdroższe (te zwykłe): 589 euro, czyli 2,5 tys. złotych. Członkowie klubu (socios) mogli liczyć na 20-procentową zniżkę. Na razie obiekt ma ograniczoną pojemność z uwagi na wciąż trwające prace remontowe – Barcelona miała wrócić swój stadion już rok temu, jednak wykonawcy nie dotrzymali terminów, bo napotkali po drodze wiele trudności. Przede wszystkim wzrosły koszty i zmniejszyła się dostępność materiałów budowlanych, a wydłużone godziny prac zostały oprotestowane przez okolicznych mieszkańców. 

Mimo tych problemów kibice Barcelony z optymizmem patrzą na dalsze prace na stadionie. Jego pełna pojemność ma wynosić 105 tys. widzów. Koniec prac nad przebudową zaplanowano na lato 2027 roku. Wtedy dopiero klub ma dysponować pełną pojemnością trybun.  

Warszawa kontra Barcelona na inaugurację Camp Nou

Przy okazji powrotu Barcelony na Camp Nou w wielu światowych mediach przypomniano historię inauguracji tego legendarnego stadionu. A pierwszym meczem, który tam rozegrano (24 września 1957 roku), było starcie gospodarzy z drużyną pod szyldem Warszawa, występującą z Syrenką na piersiach.  Ale tak naprawdę do stolicy Katalonii zawitała reprezentacja Polski w nieco okrojonym, bo ledwie 13-osobowym składzie. W zespole było tylko czterech graczy z Warszawy: trzech reprezentowało Legię, a jeden Gwardię. Poza tym na boisku pojawili się zawodnicy ŁKS Łódź, Polonii Bytom, Górnika Zabrze, Szombierek Bytom i Lechii Gdańsk

Właściwie nie wiadomo, dlaczego to Polacy zostali wybrani, by dostąpić zaszczytu inauguracji największego wtedy stadionu w Europie. Są teorie na ten temat. Jedna z nich mówi, że to dlatego, iż Katalończyków ze względu na niepodległościowe ambicje od lat nazywano w Hiszpanii „Polacos”, czyli Polacy. Inna wersja mówi o tym, że w ten sposób FC Barcelona chciała zagrać na nosie dyktatorowi Hiszpanii, Franco. Polska była wtedy krajem zza Żelaznej Kurtyny, a generalissimus zwalczał komunistów na swoim terenie z brutalną zajadłością. Wizyta piłkarz z komunistycznego kraju była więc małą szpileczką, którą niepokorni Katalończycy wbijali w ego Franco. Pierwszy gol dla Barcelony to była ustawka?

Jak to było do końca to jednak nie wiadomo. Najważniejsze, że Polacy okazali się dla gospodarzy dość wymagającym rywalem. Barcelona wygrała 4:2, ale dwa ostatnie gole zdobyła w ostatnim kwadransie meczu, gdy goście opadli z sił. Polacy mogli się usprawiedliwić faktem, że do meczu przystąpili nazajutrz po wyczerpującej podróży, a w dodatku przeskok z zimnej północy na gorące południe nie był czymś, do czego byli przyzwyczajeni. 

Amerykański serwis sportowy The Athletic opisując historyczny mecz, przypomniał jeszcze jedną dość kontrowersyjną okoliczność. Otóż przed pierwszym gwizdkiem obie drużyny ustaliły, że pierwszego gola w tym towarzyskim spotkaniu mają strzelić gospodarze. To była kwestia dumy dla Katalończyków.  Domènec Balmanya, ówczesny trener Barcelony, wyznał po latach w rozmowie ze stacją telewizyjną TVE: – Klub powiedział mi, że muszę za wszelką cenę zadbać, by Barcelona zdobyła pierwszego gola na Camp Nou. Poszedłem do trenera polskiej drużyny i powiedziałem mu, że byłoby straszne, gdyby to oni zdobyli pierwszego gola, że może to załatwić, jak chce, ale że to musimy być my. Powiedział, że może to trochę kosztować. Odpowiedziałem, że bez względu na cenę, musimy ją zdobyć. 

I tak się stało. Gol dla gospodarzy zdobył Eulogio Martinez w 14. minucie meczu. Wyrównał Henryk Szymborski 14 minut później. Kolejne bramki dla Barcelony zdobyli: Justo Tejada (53. minuta), jeszcze raz Martinez (77.) i Ramon Villaverde (80.). Gola dla Warszawy na 2:2 strzeli natomiast Władysław Soporek (57.).

Źródło: sport.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[ngd-single-post-view id="post_id"]
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com