Kraj starych ludzi. „Wysokość emerytur będzie się dostosowywać w dół”

Fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.pl / GUS
– Wyższy współczynnik dzietności był postrzegany jako taki Święty Graal. Takie myślenie: zmieńmy tylko to, a reszta konsekwencji starzenia się ludności sama znajdzie swoje rozwiązanie – mówi prof. Paweł Strzelecki. GUS pokazał niedawno bardzo ciekawe dane. Co w nich widać?
Tylu emerytów jeszcze nie mieliśmy. Na koniec zeszłego roku było ich 7,266 miliona, o ponad 126 tysięcy więcej niż na końcu poprzedniego roku. Na poniższej grafice widać, jak wygląda zmiana liczby emerytów na przestrzeni blisko ćwierćwiecza. Po okresowym spadku z lat 2021-2022 (COVID?) w zeszłym roku zaczęło ich znów przybywać. W 2020 roku stanowili około 12 proc. ludności Polski, w 2023 już 19,3 proc. – czyli jedna piąta populacji kraju.
I jak na razie osób starszych będzie u nas tylko coraz więcej. – Prognozy demograficzne wskazują, że ta tendencja się utrzyma, przez następne cztery dziesięciolecia zapewne. Dopiero po 2060 roku kiedy wyż demograficzny osób urodzonych na początku lat 80. XX wieku zacznie wymierać, liczba emerytów będzie powoli się zmniejszać – mówi nam prof. Paweł Strzelecki, wicedyrektor Instytutu Statystyki i Demografii SGH.
Gdzie emerytów jest najwięcej? Na poniższej mapie liczeni są razem z rencistami, ale nie zmienia to za bardzo obrazu sytuacji. W liczbach bezwzględnych najwięcej osób starszych żyje w najludniejszych województwach – mazowieckim (984,8 tys.) i śląskim (867,3 tys.). Jeśli zaś spojrzeć na odsetek takich osób w ogólnej liczbie ludności, wygląda to nieco inaczej. W tym przypadku GUS podaje tylko dane łączne, dotyczące zarówno emerytów, jak i rencistów, choć udział tych drugich jest znacznie mniejszy. I tak, największy odsetek mają (czyli można przyjąć, że są „najstarsze”) województwa: śląskie, łódzkie, świętokrzyskie, lubelskie, kujawsko-pomorskie i podlaskie (po około jednej czwartej). „Najmłodsze” zaś są przede wszystkim pomorskie, a także małopolskie i mazowieckie.
Te różnice wynikają z migracji wewnętrznych sprzed lat. Przede wszystkim do dużych aglomeracji oraz tam, gdzie była praca (Śląsk). Przyciągało też Pomorze, z racji dynamicznie rozwijającej się gospodarki. I nadal tak jest, zresztą na przykład migranci z Ukrainy także chętnie ten rejon wybierają, a są to w dużej mierze młode osoby.
Święty Graal – dzietność
Mamy ujemny przyrost naturalny (więcej nas umiera, niż się rodzi), ale najbardziej niepokojąco może wyglądać wskaźnik dzietności. Pokazuje on, ile statystyczna kobieta urodzi dzieci w czasie swojego życia. W 2023 roku wyniósł 1,16. To drastycznie za mało, by zapewnić tzw. zastępowalność pokoleń – do tego potrzeba dzietności na poziomie około 2,1. Wokół dzietności skupiała się zatem przez lata – i chyba nadal tak jest – uwaga decydentów politycznych oraz wielu ekspertów.
Zainteresowanie dzietnością było w dużej mierze związane z tym, że polityka demograficzna państwa na tym się głównie koncentrowała, co wyraźnie pokazywał dokument 'Strategia demograficzna 2040′. Wyższy współczynnik dzietności był postrzegany jako taki święty graal. To było trochę takie myślenie: zmieńmy tylko to, a reszta konsekwencji starzenia się ludności sama znajdzie swoje rozwiązanie.
– mówi prof. Paweł Strzelecki. Tymczasem nie jest to takie proste. Samo zwiększenie dzietności nie przyniesie spektakularnych efektów demograficznych, jeśli jest zbyt mało matek, które mogłyby je rodzić. A kobiet w wieku 20-30 lat jest teraz znacznie mniej niż dwie dekady temu, kiedy dorosły roczniki wyżu demograficznego. I będzie ich coraz mniej. Na boku już zupełnie zaznaczmy, że polityka zwiększania dzietności za pomocą transferów finansowych nie okazała się sukcesem.
– Wychodzę z założenia, że jeżeli z dzietnością niewiele się da zrobić i generalnie na świecie jest z tym duży problem, to trzeba się skupić na tym, do czego można i trzeba się przygotować. A można zmienić właśnie politykę społeczną czy gospodarkę w ten sposób, aby była lepiej przystosowana do starzejącego się społeczeństwa – uważa ekspert.
Jeżeli mielibyśmy czysto matematycznego z punktu widzenia odpowiadać na pytanie, co w bardzo długiej perspektywie wpływa na stabilizację liczby ludności i jej struktury, to jest to oczywiście dzietność. Tyle tylko, że dla nas, żyjących tu i teraz, z perspektywą przejścia na emeryturę za mniej niż pół wieku, starzenie się społeczeństwa będzie faktem niezależnie od współczynnika dzietności i będzie miało wymiar indywidualny. Będzie związane z tym, w jaki sposób po przejściu na emeryturę będzie wyglądać jakość naszego życia.
– zaznacza prof. Strzelecki.
Jak żyją emeryci?
O tym, jak ta jakość wygląda obecnie, w części mówią także omawiane dane Głównego Urzędu Statystycznego. ZUS wydał w zeszłym roku na emerytury łącznie ponad 250 miliardów złotych – dokładnie 251,877 mld zł, prawie 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Przeciętna emerytura wyniosła 3 389,49 zł, o 17,3 proc. więcej niż rok wcześniej. Najwyższe były świadczenia wypłacane w województwie śląskim (średnio 3 950,46 zł), a najniższe w podkarpackim (3 058,30 zł). Oto pełna lista województw:
Zachodniopomorskie: 3 276,69 zł.
Dolnośląskie: 3 425,24 zł
Kujawsko-pomorskie: 3 206,54 zł
Lubelskie: 3 078,49 zł
Łódzkie: 3 183,19 zł
Małopolskie: 3 314,37 zł
Mazowieckie: 3 578,40 zł
Opolskie: 3 339,34 zł
Podkarpackie: 3 058,30 zł
Podlaskie: 3 082,98 zł
Pomorskie: 3 381,69 zł
Śląskie: 3 950,46 zł
Świętokrzyskie: 3 059,42 zł
Warmińsko-mazurskie: 3 147,35 zł
Wielkopolskie: 3 349,05 zł
Znacznie słabiej wygląda to jeśli spojrzeć na świadczenia rolników. Przeciętna emerytura z KRUS w zeszłym roku wyniosła 1859,14 zł. Tylko w dwóch województwach przekroczyła 2 tys. zł – w lubuskim i śląskim. Po drugiej stronie skali znajdują się świadczenia mundurowych i pracowników wymiaru sprawiedliwości. Przeciętnie emerytura z Ministerstwa Obrony Narodowej wyniosła 5 281,05 zł, z Ministerstwa Sprawiedliwości 5 641,81 zł, a z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji 5 359,56 zł.
GUS w raporcie podaje jeszcze kilka ciekawostek jeśli chodzi o świadczenia z ZUS (pozarolnicze), na przykład wymienia kilka zawodów. I tak, emerytury górnicze były średnio na poziomie 6 276,81 zł, emerytury nauczycieli – 3 554,72 zł, pracowników kolejowych – 2 983,91 zł, a osób prowadzących na własny rachunek działalność gospodarczą – 2 725,34 zł (i tutaj pojawia się kwestia wysokości odprowadzanych składek). Jak to wygląda na tle reszty społeczeństwa? Od 2013 roku relacja przeciętnej emerytury (bez KRUS) do przeciętnego wynagrodzenia (w gospodarce narodowej, to szeroka miara) stopniowo spadała, ale w zeszłym roku dość wyraźnie wzrosła i wyniosła 55,9 proc. Miesięczny dochód rozporządzalny (czyli to, ile zostaje do wydania po opłaceniu stałych zobowiązań, jak podatki i składki ubezpieczenia) na osobę w gospodarstwach emerytów wyniósł 2 615,90 zł zł (wzrósł o 4,3 proc.), a dla wszystkich gospodarstw domowych w Polsce to 2 678,30 zł (wzrósł o 2,1 proc.). Różnica wynosi zaledwie 62,4 zł. Ma to związek z tym, że gospodarstwa domowe emerytów są mniejsze i nie mają oni zwykle na utrzymaniu osób nie osiągających żadnych dochodów (jak dzieci).
Z danych, w tym z GUS, wynika, że obecnie sytuacja dochodowa emerytów nie jest aż tak zła, jak się często rysuje. Stopa zastąpienia, czyli relacja emerytury do ostatniego wynagrodzenia, wciąż jest stosunkowo wysoka – choć spada i w przyszłości może spaść do poniżej 30 proc. Warto jednak pamiętać, że w przeszłości politycy ingerowali w te dostosowania. Wystarczy wymienić zmiany w indeksacji świadczeń, 13. i 14. emerytury. To też temat związany z ekonomią polityczną – rosnąca grupa emerytów jest też rosnącą grupą potencjalnych wyborców.
– zauważa prof. Paweł Strzelecki. – Te prezenty dla emerytów na końcu mogą doprowadzić do tego, że coraz więcej emerytów będzie mieć relatywnie wysokie świadczenie minimum. A dopłata do minimum jest finansowana jest ona z podatków, czyli będzie obciążać kolejne młode, pracujące pokolenia – dodaje.
Wspomniana przez eksperta stopa zastąpienia to obecnie około 50 proc. – czyli obecni emeryci dostają około połowę swojego ostatniego wynagrodzenia. Tyle że będzie ona spadać i dla obecnych 40-latków może wynosić zaledwie 30, a nawet 25 proc. – ile nic się nie zmieni, np. wiek emerytalny.
Temat tabu
Obecnie wiek emerytalny w Polsce to 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Poprzednia władza cofnęła reformę stopniowo ten wiek podnoszącą i wydaję się, że jest to na razie temat wciąż nietykalny politycznie. Tyle że według stanu na połowę ubiegłego roku, Polska to jedyny unijny kraj, w którym nie będzie ani podnoszenia wieku emerytalnego, ani równania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (a emerytury kobiet są przeciętnie drastycznie niższe niż mężczyzn, z powodu niższych składek, przerw w okresach składkowych na urodzenie i wychowanie dzieci oraz dłuższego oczekiwanego życia). Emerytów jest coraz więcej i ogólnie żyją coraz dłużej, co także wpływa na wysokość świadczeń. – Wysokość emerytur będzie się dostosowywać w dół, bo oczekiwana liczba miesięcy dalszego życia na emeryturze jest w mianowniku formuły obliczającej wysokość świadczenia – podkreśla prof. SGH.
Wiek emerytalny stał się tematem tabu, ale dyskusja na temat wydłużania okresu pracy w przebiegu życia i minimalnego poziomu świadczeń będzie musiała się pojawić. Obecne zachęty do opóźnienia przejścia na emeryturę wynikające z formuły emerytalnej zwiększającej świadczenie osobom, które dłużej odprowadzają składki i krócej pobierają świadczenia przestają działać, jeśli coraz więcej osób będzie otrzymywać takie samo minimalne świadczenie niezależnie od momentu przejścia na emeryturę.
– mówi Strzelecki.
Temat wysokości świadczeń to jedno, kolejnym są inne wydatki rosnące wraz z rosnącym wiekiem społeczeństwa. Przede wszystkim w zakresie ochrony zdrowia, na którą Polska wciąż wydaje relatywnie niewiele w stosunku do PKB. Im więcej osób starszych w społeczeństwie, tym więcej trzeba wydawać na przykład na kosztowne terapie medyczne. Do tego dochodzi też kwestia opieki nad osobami starszymi, która może okazać się mocno problematyczna także ze względu na problemy ze specjalistyczną kadrą, którą do takiej opieki trzeba będzie zatrudnić.
Nie bałbym się tego, że nasze społeczeństwo będzie się starzeć, bo widać na przykładach innych starzejących się społeczeństw, że można sobie z tym poradzić. Japonia na przykład, mimo że jest od lat w gospodarczej stagnacji, ma dobrze rozwinięty i zorganizowany system opieki nad starszymi osobami. Długość trwania życia w zdrowiu jest tam wysoka. Pytanie, czy my będziemy w stanie sobie z tym problemem dobrze poradzić, bo to wymaga wypracowania konsensusu ponad podziałami politycznymi i długookresowych rozwiązań
– podsumowuje prof. Paweł Strzelecki, wicedyrektor Instytutu Statystyki i Demografii SGH.
Źródło: gazeta.pl