Nowe prognozy stóp i inflacji. Jest dobra i zła wiadomość

Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.pl
Dobra wiadomość jest taka, że inflacja i stopy procentowe w najbliższych latach będą spadać. Zła, że powoli. Z najnowszej Ankiety Makroekonomicznej Narodowego Banku Polskiego wynika, że ekonomiści nie spodziewają się spadku inflacji do celu NBP nawet za dwa lata. Na bardzo wyraźny spadek rat też nie ma co liczyć.
W piątek 30 czerwca GUS podał, że inflacja w Polsce spadła w czerwcu do 11,5 proc. (idzie w dół już od czterech miesięcy). W tym tygodniu (w czwartek 6 lipca) Rada Polityki Pieniężnej niemal na pewno ogłosi, że pozostawia stopy procentowe na dotychczasowym poziomie – przynajmniej do września, bo w sierpniu nie ma posiedzenia ws. stóp.
Co dalej? Stopy powinny w najbliższych latach spadać, choć ekonomiści spierają się, czy cykl obniżek powinien rozpocząć się jeszcze w 2023 r. Inflacja też powinna spadać i zapewne najpóźniej we wrześniu-październiku będzie już jednocyfrowa. Schody zaczną się jednak w 2024 r., bo prognozy wskazują, że wówczas impet spadku inflacji znacząco spowolni.
Te obawy bardzo dobrze obrazuje grafika opublikowana przez Polski Instytut Ekonomiczny. Według prognoz PIE, po spadku inflacji poniżej 10 proc. w październiku tego roku, na początku 2024 r. może ona nawet podskoczyć znów powyżej tej granicy, a w dalszej części roku oraz w 2025 r. opadać już powoli.
Stopy za rok i dwa lata powinny już być niższe
W najbliższych dniach poznamy najnowszą projekcję inflacyjną Narodowego Banku Polskiego, czyli przygotowywane za pomocą modelu ekonomistów NBP prognozy dla inflacji (oraz PKB i innych wskaźników gospodarczych) na najbliższe dwa lata. Projekcja to jeden z najważniejszych dokumentów z prognozami dla członków Rady Polityki Pieniężnej – i oczywiście także dla całego rynku. Jej zręby poznamy w czwartek w komunikacie po posiedzeniu RPP, a cały dokument kilka dni później.
Na razie NBP opublikował wyniki najnowszej kwartalnej Ankiety Makroekonomicznej, przeprowadzonej w czerwcu wśród 28 profesjonalnych prognostów z całego rynku (z instytucji finansowych, ośrodków analityczno-badawczych oraz organizacji biznesowych). Z jej centralnej ścieżki wynika, że w drugim kwartale 2024 r. stopa referencyjna NBP będzie wynosić 6,12 proc. (czyli o 63 punkty bazowe mniej niż dziś). Innymi słowy, według takiej „średniej” prognozy ekspertów za rok będziemy już pewnie po dwóch-trzech obniżkach stóp. Choć oczywiście co analityk to inne spojrzenie, i gdyby odrzucić najbardziej skrajne prognozy, to z 50-procentowym prawdopodobieństwem za rok główna stopa NBP będzie znajdować się w przedziale 5,42-6,73 proc.
Co wynika z tych prognoz? Dobra i zła wiadomość. Dobra jest taka, że eksperci są w zasadzie zgodni, że w najbliższych latach stopy procentowe w Polsce będą spadać – choć jest kwestią sporną w jakim tempie. Zła – stopy będą obniżane znacznie wolniej niż były podnoszone w latach 2021-2022 (między październikiem 2021 r. a wrześniem 2022 r. główna stopa NBP poszła w górę łącznie o 665 punktów bazowych, z 0,10 proc. do 6,75 proc.).
Nikomu nie powinny się marzyć prawie zerowe stopy jak przed dwoma-trzema laty, bo to by oznaczało, że gospodarka jest w poważnych opałach. Jednak nawet poziom głównej stopy NBP wynoszący 1,50 proc., czyli obowiązujący we „w miarę normalnych” czasach (gdy gospodarki nie trawiły kryzysy pandemiczny, wojenny i inflacyjny oraz ich skutki), będzie marzeniem ściętej głowy. Zresztą zgodnie z prognozami ekonomistów, które z kolei opisywaliśmy w maju, także w dalszych latach – aż do 2027 roku, a może i później – nie ma co oczekiwać spadku stóp choćby do poziomu 1,50 proc., czyli jak w okresie 2015-2020 r. To wszystko oczywiście przy założeniu braku szoków gospodarczych.
Inflacja za dwa lata nadal poza celem inflacyjnym NBP
Spadek stóp znacznie wolniejszy niż ich wzrost w latach 2021-2022 to przede wszystkim efekt inflacji, która – jak już napisałem – ma być dość uporczywa. Centralna prognoza z czerwcowej Ankiety Makroekonomicznej NBP wskazuje, że w drugim kwartale 2024 r. inflacja będzie wynosić 7,1 proc. (a z 50-procentowym prawdopodobieństwem będzie w przedziale 5,5-9 proc.). Słowem – będzie wyraźnie niższa niż dziś (11,5 proc. w czerwcu), ale jednak wciąż daleka od normalnych poziomów (cel inflacyjny NBP to 2,50 proc., choć inflacja w przedziale 1,50-3,50 proc. już jest uznawana za dobrą). Centralna prognoza inflacji na drugi kwartał 2025 r. to z kolei 4,6 proc.
Co z ratami kredytów?
Jak prognozy stóp z najnowszej Ankiety Makroekonomicznej NBP przełożyłyby się na poziom rat kredytów mieszkaniowych? To oczywiście zależy od konkretnego kredytu, ale zróbmy małą symulację.
Przyjmijmy kredyt na 300 tys. zł na 25 lat, zaciągnięty w styczniu 2018 r., z oprocentowaniem WIBOR 3M+marża 2 proc. Pierwsza rata takiego kredytu wynosiła ok. 1960 zł i na takim poziomie utrzymywała się aż do wybuchu pandemii w 2020 r. Po obniżkach stóp wiosną tamtego roku przez RPP, rata stopniała do ok. 1600 zł.
Od jesieni 2021 r. rozpoczął się natomiast błyskawiczny rajd raty w górę, który zakończył się dopiero na poziomie ok. 3400-3600 zł (w zależności od tego, kiedy bank aktualizował oprocentowanie i jaki WIBOR brał do wyliczeń). Dziś rata oscyluje w okolicach 3400 zł i zapewne na takim poziomie pozostanie jeszcze przynajmniej do jesieni czy zimy. Zakładając, że za rok WIBOR wynosiłby ok. 6,12 proc. (czyli tyle ile prognozują średnio ekonomiści w najnowszej Ankiecie Makroekonomicznej NBP dla głównej stopy proc.), to rata sięgałaby ok. 3175 zł. Gdyby jeszcze rok później – w drugim kwartale 2025 r. – stopy wynosiły ok. 4,66 proc. (czyli znów tak jak w centralnej ścieżce Ankiety NBP), rata tego przykładowego kredytu spadłaby do 2765 zł.
Widać więc wyraźnie, że w najbliższych latach raty kredytów powinny się zmniejszać, ale wciąż będą bardzo wyraźnie wyższe niż np. na całym początku okresu spłaty (o prawie zerowych stopach w czasie pandemii nie wspominając).
Co jeszcze może mieć wpływ na raty kredytów?
Warto na koniec dodać, że na poziom obciążeń kredytobiorców mieszkaniowych w najbliższych latach nie będą oddziaływać wyłącznie decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Po pierwsze, częściowo to także efekt decyzji rządu m.in. w sprawie wakacji kredytowych w 2024 r. Ta na razie nie zapadła (choć z wypowiedzi polityków można wnioskować, że wakacje przedłużone raczej będą, choć być może z jakimś kryterium dochodowym). Tak naprawdę jeśli w przyszłym roku trzeba by płacić wszystkie raty, to nawet gdyby one nieco spadały, i tak łączna skala obciążenia kredytobiorców będzie wyższa niż w 2023 r., gdy mogą przesunąć płatność jednej raty na kwartał.
Po drugie, rośnie popularność kredytów o okresowo stałym oprocentowaniu (zwykle stałym przez 5 lat). Tylko takie kredyty będą udzielane w ramach rządowego programu Bezpieczny Kredyt 2 proc. Na raty kredytów o stałym oprocentowaniu decyzje RPP mają wpływ tylko raz na kilka lat.
Po trzecie, rynkowa stopa WIBOR, na której obecnie bazuje zmienne oprocentowanie kredytów mieszkaniowych, zależy nie tylko od stóp NBP, ale też przewidywań co do najbliższych ruchów RPP. Formalnie więc WIBOR – a przez to raty – może spadać nieco szybciej, niż RPP będzie ordynowała obniżki. Wystarczy, że będzie jasno komunikowała, że one nastąpią (a najlepiej też – kiedy). Poza tym w 2025 r. WIBOR ma odejść na śmietnik historii, a zastąpi go WIRON. Dziś trudno powiedzieć, czy będzie wyższy czy niższy od WIBOR-u (teoretycznie ta zmiana powinna być neutralna, ale politycy mogą chcieć tu maczać palce). Warto przy tym wspomnieć, że WIRON nie będzie już reagował na przewidywania rynku co do obniżek stóp (jak WIBOR) – jego spadków raczej należy oczekiwać dopiero w efekcie obniżek stóp przez RPP.
Źródło: gazeta.pl