18-latek nie wrócił z dyskoteki do domu. Siostra ujawnia, co napisał tuż przed śmiercią
Fot. Policja Podlaska
Rodzina 18-latka, który zmarł po bójce przed dyskoteką w miejscowości Wnory-Wiechy na Podlasiu, próbuje dotrzeć do świadków zdarzenia. – Nic nie wróci jego życia, ale chcę dowiedzieć się, co się tam stało – powiedziała siostra ofiary. Kobieta zastanawia się również, dlaczego nikt nie zareagował, w tym właściciel lokalu.
Rodzina 18-latka próbuje dotrzeć do świadków zdarzenia
W nocy z 25 na 26 grudnia policja otrzymała zgłoszenie, że przed dyskoteką w miejscowości Wnory-Wiechy (woj. podlaskie) leży młody mężczyzna z poważnymi obrażeniami głowy. Na miejsce wezwano zespół ratownictwa medycznego, jednak mimo podjętej reanimacji 18-latek zmarł. – We wstępnej opinii biegły stwierdził, że przyczyną śmierci jest uraz głowy, bez uszkodzenia kości czaszki, w postaci obustronnych krwiaków podtwardówkowych, w wyniku upadku na twarde podłoże i następowym obrzękiem mózgu – poinformowała w sobotę 27 grudnia Dorota Leszczyńska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Łomży. Choć w sprawie zatrzymano dwie osoby, rodzina ofiary próbuje dotrzeć do świadków zdarzenia. – Wiem, że nic nie wróci jego życia, ale chcę dowiedzieć się, co się tam stało – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami Polsat News Magdalena, siostra zmarłego 18-latka. – Jeśli ktokolwiek coś wie, niech zgłasza się na policję, niech zgłasza się do nas – zaapelowała.Tragedia na Podlasiu. Siostra ofiary o zmowie milczenia
18-latek zginął w wyniku bójki. – Dowiedziałam się, że po prostu został zaczepiony w klubie. Potem też z nieoficjalnych źródeł się dowiedziałam, że ta osoba bardzo chciała, żeby on wyszedł na zewnątrz. No on wyszedł na zewnątrz, bo chciał wrócić do domu, napisał rodzicom SMS-a: Mamo, za chwilę będę w domu, ale już do tego domu nie dojechał – powiedziała w rozmowie z Polsat News Magdalena. Dodała, że jej brat był w klubie z osobami, z którymi zwykle nie bywał w takich miejscach. – Nie wiem, dlaczego akurat pojechał wtedy z nimi – zauważyła. Jej zdaniem grupa znajomych nie mówi wszystkiego. – Mam wrażenie, że po prostu oni boją się cokolwiek powiedzieć. Myślę, że wiedzą więcej. Ustalili wspólną wersję i nic więcej nie chcą powiedzieć – oceniła.
Magdalena zastanawia się, dlaczego nikt nie zareagował na bójkę, w wyniku której zginął jej brat. Swoje zarzuty skierowała także wobec właściciela lokalu. – Może właściciel klubu też zajmie jakieś stanowisko, może też zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, bo z tego, co wiem, to nie była jednorazowa sytuacja. Już się działy tam takie rzeczy i nie wiem, jak ten klub może dalej funkcjonować, mając na sumieniu już kolejną osobę, kolejne pobicie i kolejnego człowieka w dodatku młodego człowieka, który miał całe życie – powiedziała w rozmowie z Polsat News.21-latkowi grozi dożywocie
Policja zatrzymała dwóch 21-latków z powiatu wysokomazowieckiego. W sobotę (27 grudnia) prokuratura przedstawiła im zarzuty. Jeden z mężczyzn odpowie za udział w bójce oraz spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć pokrzywdzonego. Sąd zdecydował o zastosowaniu wobec niego trzymiesięcznego aresztu tymczasowego. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności. Drugi zatrzymany usłyszał zarzut udziału w bójce. Zastosowano wobec niego dozór policyjny, poręczenie majątkowe oraz zakaz kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Prokuratura nie wyklucza kolejnych zatrzymań.
Źródło: gazeta.pl
