Tak rząd chce oczyścić sądy. Nowy plan ws. TK. „To jest możliwe”
Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Najpierw „ustawa praworządnościowa”, mająca rozwiązać problem tzw. neosędziów, następnie zmiany w Krajowej Radzie Sądownictwa, dopiero później obsada wakatów w Trybunale Konstytucyjnym – taki jest, jak słyszymy nieoficjalnie w KO, plan na reformę wymiaru sprawiedliwości. – Priorytetem są te dwie ustawy ministra Żurka – tłumaczy polityk Koalicji Obywatelskiej.
Priorytety Waldemara Żurka
Projekt ustawy, którą obóz rządowy określa jako „praworządnościową”, dotyczy m.in. około trzech tysięcy sędziów powołanych po 2018 roku przy udziale obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Jej legalność jest kwestionowana ze względu na wątpliwy konstytucyjnie sposób wyłaniania sędziowskiej części składu (przez Sejm, a nie środowisko sędziowskie). Założenia projektu nowej ustawy minister sprawiedliwości Waldemar Żurek przedstawił na początku października. „Neosędziowie” zostali podzieleni w nim na trzy grupy. W najlepszej sytuacji są ci sędziowie z najkrótszym stażem (osoby bezpośrednio po Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, byli referendarze i asystenci) – oni mieliby zachować status sędziego. „Neosędziowie” z pozostałych dwóch grup (sędziów, którzy awansowali dzięki „neoKRS” oraz osób, które zasiliły grono sędziów, wcześniej wykonując inny zawód prawniczy, np. prokuratora, adwokata) mieliby ewentualnie uczestniczyć w powtórzonej procedurze konkursowej. Projekt ministra Żurka zakłada ponadto likwidację uznawanej za nielegalną przez część środowiska, także powołanej w czasach rządów PiS, Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
W przyszłym tygodniu szef MS ma zaprezentować ponadto projekt zmian w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa, który m.in. na nowo określiłby zasady wyboru członków KRS. Plan jest taki, by prace nad obydwoma aktami prawnymi zakończyć w parlamencie w grudniu. – Projekty ministra Żurka są dla nas priorytetowe i to je najpierw będziemy chcieli przeprowadzić w Sejmie. W dalszej kolejności zajmiemy się kwestią obsady wakatów w Trybunale Konstytucyjnym – zapowiada poseł Koalicji Obywatelskiej.
Problem z Trybunałem
Na TK obóz rządowy długo nie miał pomysłu, bo uchwalone w zeszłym roku dwie ustawy reformujące tę instytucję prezydent Andrzej Duda odesłał do Trybunału, a jego złożony wyłącznie z nominatów PiS skład uznał je za niekonstytucyjne. W tej sytuacji obóz rządowy postanowił nie obsadzać kolejnych wakatów w TK, tym bardziej, iż na początku zeszłego roku zaprzestał publikacji orzeczeń Trybunału. W tegorocznym budżecie dodatkowo obcięto finansowanie TK, by zasiadającym tam osobom nie wypłacać wynagrodzeń.
Podejście do Trybunału zmieniło się po przegranych wyborach prezydenckich – najpierw marszałek Szymon Hołownia, później minister sprawiedliwości Waldemar Żurek opowiedzieli się za stopniowym uzupełnianiem wakatów. Kadencje poszczególnych członków TK powoli wygasają – obecnie takie puste miejsca są cztery (od grudnia zeszłego roku urzędowanie zakończyli: b. prezes Julia Przyłębska, sędziowie: Piotr Pszczółkowski i Zbigniew Jędrzejewski oraz uznawany za „dublera” Mariusz Muszyński).
5 grudnia tego roku w stan spoczynku ma dodatkowo przejść Krystyna Pawłowicz, a 20 grudnia z TK odejść Michał Warciński. Do końca września 2026 r. w Trybunale powstaną dwa kolejne wakaty (po sędziach: Andrzeju Zielonackim i „dublerze” Justynie Piskorskim), a w styczniu 2027 r. kadencję zakończy ostatni z tzw. dublerów, czyli Jarosław Wyrembak. W ten sposób obecna koalicja rządząca może teoretycznie obsadzić nawet dziewięć miejsc w TK, a więc większość składu.
Dziewięć wakatów
Marszałek Hołownia wprawdzie formalnie obsady dotychczasowych wakatów w TK nie blokował, bo w tej sprawie odbyły się już trzy głosowania, tyle że za każdym razem kandydatów proponowało jedynie Prawo i Sprawiedliwość. W zeszłym tygodniu ruszyła czwarta procedura uzupełnienia składu Trybunału Konstytucyjnego – do 5 grudnia (do godz. 16) wyznaczono termin na zgłaszanie kandydatów na miejsce Krystyny Pawłowicz, a do 20 grudnia (także do godz. 16) – Michała Warcińskiego oraz czworga sędziów, którzy już wcześniej odeszli z Trybunału.
Z naszych informacji wynika, że decyzji w sprawie ewentualnych kandydatów obozu rządowego wciąż nie ma. – Na razie nie rozmawialiśmy o żadnych nazwiskach – mówi polityk Polski 2050. – Póki co jest tak, że to Hołownia ogłosił terminy w Sejmie bez uzgodnienia w koalicji nazwisk kandydatów, dlatego ich jeszcze nie ma – tłumaczy z kolei parlamentarzysta Koalicji Obywatelskiej.
Szansę na wskazanie kandydatur do TK jeszcze w listopadzie widzi jednak lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty. – W tej sprawie musimy się jeszcze raz spotkać i pogadać. To jest możliwe – ocenia wicemarszałek Sejmu. Własnych kandydatów prawdopodobnie po raz kolejny zgłosi klub PiS. – Zgłaszaliśmy do tej pory, więc pewnie i tym razem ich zgłosimy – nie wyklucza posłanka Prawa i Sprawiedliwości. Wcześniej partia Jarosława Kaczyńskiego trzykrotnie, bezskutecznie proponowała kandydatury: swego posła Marka Asta oraz prof. Artura Kotowskiego z UKSW.
Przeszkodą Święczkowski?
Pomimo decyzji o obsadzie wakatów w TK w obozie rządowym wciąż nie brakuje wątpliwości, czy takie działanie ma sens. – Nie ma zbyt wielu chętnych wybitnych profesorów, którzy chcieliby współpracować w Trybunale z prezesem Bogdanem Święczkowskim – przyznaje polityk KO.
Święczkowski, były prokurator krajowy (w przeszłości także szef ABW), to jeden z najbliższych ludzi Zbigniewa Ziobry, lojalny wobec PiS i bezkompromisowy, jeśli chodzi o podejście do obecnej władzy. W marcu tego roku oskarżył rządzących o działanie „w zorganizowanej grupie przestępczej” i „zamach stanu” (chodziło o działania obecnej koalicji dotyczące wymiaru sprawiedliwości: TK, KRS i Sądu Najwyższego). Kadencja Święczkowskiego upływa dopiero w lutym 2031 r.
Prezydent przyjmie ślubowanie?
Inni nasi rozmówcy z KO nie kryją obaw, iż nawet jeśli uda się wybrać nowych sędziów TK, ślubowania nie odbierze od nich prezydent Karol Nawrocki. – Precedens już był – prezydent Duda w 2015 roku nie zaprzysiągł trzech legalnie wybranych sędziów i co? Żadne konsekwencje go za to nie spotkały – przypomina jedna z posłanek. Chodzi o sędziów (Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka i Andrzeja Jakubeckiego) wskazanych w 2015 r. przez Sejm VII kadencji, gdzie większość miała koalicja PO-PSL. Prezydent Andrzej Duda odmówił przyjęcia od nich ślubowania, a po wyborach parlamentarnych PiS wybrało na ich miejsce własnych sędziów (nazwanych „dublerami”): Mariusza Muszyńskiego, Lecha Morawskiego i Henryka Ciocha. Dwaj ostatni zmarli w trakcie kadencji, a w ich miejsce w 2017 r. i 2018 r. wybrano sędziów Justyna Piskorskiego i Jarosława Wyrembaka.
O ile kwestia przyjęcia ślubowania od nowych sędziów TK jest otwarta, to pewne wydają się weta do dwóch ustaw ministra Żurka – „praworządnościowej” i tej dotyczącej KRS. – Nie zgodzę się nigdy na to, by segregować sędziów na neosędziów i paleosędziów. Sędziami są ci, zgodnie z Konstytucją RP, których nominuje każdy kolejny prezydent RP – mówił prezydent Nawrocki podczas niedawnych uroczystości wręczenia nominacji sędziowskich i asesorskich. Podkreślał też legalność obecnej Krajowej Rady Sądownictwa.
Źródło: gazeta.pl
