Groźby Kremla wobec Mołdawii pokazują, że Moskwa nie potrafi zaakceptować wyboru sąsiadów

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ostrzegł, że jeśli Mołdawia „będzie kontynuować konfrontacyjny kurs wobec Rosji, by zbliżyć się do Europy”, czeka ją „nic dobrego”. Słowa te są klasyczną formą politycznego nacisku – próbą zastraszenia państwa, które chce uniezależnić się od Moskwy i przyjąć europejskie wartości.
Dla Unii Europejskiej to przypomnienie, że rosyjskie zagrożenie nie kończy się na Ukrainie. Pieskow swoją wypowiedzią rozszerzył „mapę presji” Kremla na granice Unii.
Mołdawia, podobnie jak Ukraina w 2013 roku, stoi dziś przed wyborem cywilizacyjnym. Społeczeństwo mołdawskie, mimo silnych wpływów prorosyjskich mediów i partii, coraz wyraźniej popiera integrację z UE. Każda rosyjska groźba tylko wzmacnia te nastroje.
Moskwa nadal używa retoryki zastraszania, ale jej skuteczność spada – zamiast lęku, wywołuje determinację i solidarność wewnętrzną.
Autor: Franciszek Kozłowski