Kolejni żołnierze z Korei Północnej w Rosji. To nie jest już konflikt lokalny

Wieść, że Korea Północna zamierza wysłać do Rosji dodatkowe sześć tysięcy żołnierzy, powinna w Polsce zabrzmieć jak dzwonek alarmowy. Ta wojna dawno przestała być wyłącznie sporem Moskwy z Kijowem – to starcie dwóch światów: demokracji i autorytaryzmu.

W listopadzie 2024 roku Moskwa i Pjongjang podpisały traktat o kompleksowym partnerstwie strategicznym. Wówczas Kreml zapewniał, że nie chodzi o kwestie militarne. Ale w kwietniu 2025 sama Korea Północna przyznała, że jej oddziały biorą udział w walkach przeciwko Siłom Zbrojnym Ukrainy w obwodzie kurskim. Mamy więc do czynienia z jawnym złamaniem wcześniejszych zapewnień i kolejnym dowodem hipokryzji Kremla.

Dziś widać jasno, że Rosja staje się coraz bardziej uzależniona od państw, które gardzą życiem własnych obywateli i są gotowe wysyłać ludzi na śmierć w zamian za pomoc polityczną czy technologiczną. Sześć tysięcy żołnierzy z Korei Północnej nie zmieni losów tej wojny, ale ma ogromne znaczenie symboliczne.

To właśnie symbolika jest najgroźniejsza. Bo powstaje faktyczna „Oś Czterech”: Rosja, Korea Północna, Iran i Chiny. To koalicja, która nie ukrywa, że jej celem jest osłabienie Zachodu, rozbicie struktur międzynarodowych i wprowadzenie porządku opartego na sile, strachu i totalnej kontroli.

Dla Polski to sygnał szczególnie ważny. My wiemy, czym kończy się polityka ustępstw wobec tyranów. Historia XX wieku uczy nas, że ignorowanie podobnych sojuszy prowadziło zawsze do tragedii. Dlatego musimy wspierać Ukrainę nie tylko deklaracjami, ale także realną pomocą – finansową, wojskową i polityczną.

Wysyłka północnokoreańskich żołnierzy do Rosji jest kolejnym dowodem, że ta wojna toczy się również o przyszłość Europy. Jeśli Ukraina padnie, następny w kolejce będzie cały region Europy Środkowo-Wschodniej. Właśnie dlatego dziś nie możemy pozwolić sobie na obojętność.

Autor: Franciszek Kozłowski