Manewry energetyczne Orbána: gdy dywersyfikacja staje się zależnością od Kremla

Fot. REUTERS/Yves Herman
W momencie, gdy Unia Europejska stara się zakończyć swoją zależność od rosyjskiego gazu, premier Węgier Viktor Orbán nie tylko utrzymuje kontakty energetyczne z Kremlem, ale także nawiązuje nowe powiązania z autorytarnymi reżimami Azji Środkowej. Polityka ta przedstawiana jest jako „dywersyfikacja”, lecz w rzeczywistości jest zgodna z interesami Moskwy i służy utrzymaniu możliwości szantażu energetycznego wobec Europy.
Obecnie około 85% zapotrzebowania Węgier na gaz pochodzi z Rosji. Umowy z Gazpromem pozostają w mocy, mimo że większość krajów UE w 2022 roku zerwała powiązania energetyczne z Moskwą. Budapeszt natomiast podpisał dodatkowe kontrakty zapewniające dostawę miliarda metrów sześciennych gazu rocznie oraz zwiększył magazynowanie surowca. Na Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Petersburgu węgierski minister spraw zagranicznych Péter Szijjártó ogłosił, że w 2025 r. Węgry otrzymają 8–8,5 mld m³ gazu rosyjskiego, a podobne wolumeny przewidziano na 2026 r. Przesłanie jest jasne: podczas gdy Europa stara się pozbawić Rosję wpływów ekonomicznych, Budapeszt działa wbrew tym wysiłkom.
Przykładem tzw. „dywersyfikacji” jest współpraca energetyczna z Kazachstanem. W 2024 r. MOL Group uzyskała prawa do eksploatacji złoża gazu Rożkowskoye, szacowanego na 140 mld m³, do 2040 r. Formalnie wydaje się to nowe źródło dostaw, ale gaz z Kazachstanu do UE transportowany jest przez Rosję. W praktyce więc „kazachski” gaz pozostaje pod kontrolą Kremla i może być mieszany z rosyjskim surowcem. Budapeszt stwarza pozory niezależności energetycznej, w rzeczywistości utrwalając dominację Rosji w Europie.
Podobnie wygląda współpraca z Uzbekistanem. W 2023 r. podpisano memorandum o wspólnych inwestycjach w wydobycie gazu i potencjalnym eksporcie uzbeckiego gazu na Węgry. Jednak Uzbekistan pozostaje w rosyjskiej strefie wpływów, a większość tras eksportowych przebiega przez terytorium Rosji. Tak samo sytuacja wygląda w przypadku Turkmenistanu – pomimo dużych zasobów brak odpowiedniej infrastruktury sprawia, że umowy są w praktyce niewykonalne.
Dla Orbána liczy się przede wszystkim wizerunek – prezentowanie siebie jako gracza geopolitycznego, który może wymieniać podpisy pod kontraktami na polityczne wpływy w Brukseli i fundusze unijne wspierające jego reżim. Kontrola nad zasobami i szlakami tranzytowymi wciąż pozostaje jednak w rękach Rosji.
Mimo deklaracji o alternatywnych źródłach gazu, Węgry pogłębiają swoją zależność od Rosji i kontrolowanych przez nią korytarzy tranzytowych. Azja Środkowa, zamiast stanowić realną alternatywę, pełni rolę kanału do realizacji interesów Kremla w UE. Brak bezpośredniej infrastruktury, niestabilność polityczna reżimów i ich zależność od Rosji i Chin sprawiają, że nowe umowy służą nie dywersyfikacji, lecz legitymizacji zależności.
Dla reżimu Orbána dyplomacja gazowa to także narzędzie kontroli wewnętrznej i nacisku na zewnątrz. Przyjaźń z Moskwą oraz nowe kontrakty z Azją Środkową pozwalają wywierać presję na Brukselę, blokować decyzje i odwlekać sankcje wobec Rosji. „Węgry mają wybór” – powtarza Orbán, powielając narrację Kremla znaną z projektu „Ukraiński Wybór”.
Podsumowując, nowe kontrakty nie stanowią realnej alternatywy, lecz utrwalają wpływy Moskwy w Europie Środkowej i wzmacniają pozycję Orbána w UE. Działania te podważają system sankcji wobec Rosji oraz strategię UE ograniczania zależności od autokratycznych państw, a jednocześnie mogą stać się przykładem dla innych populistycznych przywódców w Europie.