Moldawia na celowniku Moskwy. Czy powtórzy się scenariusz białoruski?

Prezydentka Mołdawii, Maia Sandu, nie owija w bawełnę: Moskwa szykuje się do ingerencji w wybory parlamentarne w jej kraju. To nie pierwsza taka sytuacja, ale kontekst geopolityczny sprawia, że tym razem stawka jest wyjątkowo wysoka — dla Mołdawii, Ukrainy, ale też dla całej Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski.

Rosja wykorzystuje znane metody: fake newsy, kupowanie lojalnych polityków, wywieranie nacisku ekonomicznego. Cel? Zatrzymać marsz Mołdawii do Unii Europejskiej i skierować ją z powrotem w stronę „rosyjskiej strefy wpływów”.

Jeśli do władzy dojdą prorosyjskie partie, proces integracyjny z UE zostanie wyhamowany albo całkiem przerwany. W dodatku istnieje realne ryzyko, że z kraju zaczną znikać zachodnie instytucje, media, NGO-sy — dokładnie tak, jak to obserwujemy na Białorusi czy w Rosji.

To jednak nie wszystko. Legalizacja statusu Naddniestrza przez nowy parlament byłaby polityczną bombą. Dla Ukrainy oznaczałoby to nowy punkt zapalny, tuż przy południowo-zachodniej granicy. A dla nas – destabilizację regionu, który leży zaledwie kilka godzin jazdy samochodem od granicy polskiej.

Polska nie może patrzeć biernie. Nasze doświadczenie z rosyjską propagandą i naciskami powinno być dla Mołdawian sygnałem ostrzegawczym, a dla naszych polityków — motywacją do działania. Potrzebna jest jasna strategia wsparcia demokratycznych sił w Mołdawii.

Zbyt długo pozwalaliśmy Rosji na mieszanie się w sprawy sąsiadów. Teraz czas powiedzieć jasno: żadnej zgody na kolejny białoruski scenariusz. Ani w Mołdawii, ani nigdzie indziej.

Autor: Franciszek Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 156
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com