Orban, ropa i Kreml: kiedy władza staje się biznesem
Fot. REUTERS/Leonhard Foeger
Kiedy Viktor Orbán mówi o „interesie narodowym”, często ma na myśli interes własnej elity. Węgierski premier od lat prowadzi grę, w której Moskwa jest partnerem, a Unia – przeszkodą. Najnowszy przykład to próba obejścia amerykańskich sankcji na rosyjską ropę.
Pod koniec października Donald Trump ujawnił, że Orbán zwrócił się do niego z prośbą o wyjątkowe potraktowanie w sprawie sankcji. Biały Dom odmówił, ale sam fakt takiej prośby mówi wiele: Budapeszt wciąż liczy na to, że świat pozwoli mu zarabiać na rosyjskim surowcu.
Zyski z tego biznesu płyną nie do budżetu, lecz do kieszeni ludzi z najbliższego otoczenia Orbána. W centrum układu znajduje się spółka Normeston Trading, zarejestrowana w Belize, formalnie należąca do Rosjanina Lwa Tołkaczowa i Węgra Imrego Fázakasa. W rzeczywistości kontrolują ją wpływowi oligarchowie – György Nád, István Garanci i Sándor Csányi – bliscy przyjaciele premiera.
To właśnie przez takie firmy węgierski koncern MOL może kupować rosyjską ropę taniej niż ktokolwiek w Europie. Po przetworzeniu sprzedaje ją za rynkową cenę, a różnica zasila nie tylko konta firm, lecz także sieć finansowych powiązań z Kremlem. Zyski z „szarej strefy” są ogromne, a ich skutkiem – realne wsparcie rosyjskiej gospodarki wojennej.
Normeston Trading od 2011 roku dostarczył do Europy Środkowej ponad 20 milionów ton ropy, wartej ponad 10 miliardów dolarów. Dla Orbána to nie tylko surowiec – to fundament systemu, który pozwala jego otoczeniu bogacić się mimo wojny w Ukrainie i mimo sankcji.
Budapeszt nie ukrywa, że opóźnił pełne przejście rafinerii MOL i Slovnaft na nierosyjską ropę do końca 2026 roku. Oficjalnie chodzi o „modernizację”, w praktyce – o utrzymanie kanału dostaw z Rosji przez rurociąg „Przyjaźń”. Węgry zarabiają, Kreml zyskuje, a Unia traci wiarygodność.
Orbán nie boi się, że straci surowiec. Bo wie, że tania ropa to paliwo jego systemu władzy – dosłownie i w przenośni. Problem w tym, że gdy ten system upadnie, Węgry pozostaną z przestarzałymi rafineriami i reputacją kraju, który uczynił z energetyki narzędzie politycznego cynizmu.
Źródło: furgehir.hu
