Orbán straszy wojną, Fico ukrywa trupa. Kto następny? Ostrzeżenie dla Polski

W Budapeszcie trwają masowe protesty. Ludzie wychodzą na ulice z dziecięcymi zabawkami i pochodniami, ponieważ państwo nie ochroniło dzieci.

W odpowiedzi premier Węgier Viktor Orbán nie mówi o przemocy, nie mówi o przestępstwach ani o własnej odpowiedzialności. Mówi o „Rubikonie”, „nielegalnych decyzjach UE” i — wojnie.

Otwarcie stwierdza: jeśli nie on wygra — będzie wojna. To nie emocja. To technologia polityczna.

I Polska powinna ten sygnał usłyszeć na czas.

Gdy władza boi się prawdy, zaczyna straszyć katastrofą

Historia Węgier ostatnich lat to podręcznikowy przykład ucieczki władzy od odpowiedzialności: systemowa przemoc wobec dzieci w instytucjach państwowych; zatrzymania; postępowania karne; nagrania wideo; przyznanie przez władze, że nadzór „nie działał”.

Każde demokratyczne państwo po czymś takim przechodzi kryzys polityczny i zmianę władzy. Orbán wybrał inną drogę: przekierować strach.

Nie dzieci — lecz Ukraina.

Nie przestępstwa — lecz Bruksela.

Nie odpowiedzialność — lecz „wojna”.

Słowacja już tę drogę przeszła

Słowacja jest wyraźnym ostrzeżeniem. U Orbána — państwo, które nie ochroniło dzieci. U Ficy — państwo, w którym zamordowano dziennikarza Jána Kuciaka.

Różne zbrodnie. Ten sam mechanizm: najpierw władza mówi, że to „odosobnione przypadki”. Potem — że winni są „wrogowie”. Później — że krytyka państwa to atak na naród. A na końcu — że bez tej władzy kraj czeka katastrofa.

Polska nie jest wyjątkiem. I to jest kluczowe

Polska często postrzega siebie jako „moralne przeciwieństwo” Orbána i Ficy. Ale historia Europy Środkowej pokazuje: każde państwo ma swoje szkielety w szafie.

Pytanie nie brzmi, czy są problemy. Pytanie brzmi: co robi władza, gdy problemy wychodzą na jaw — bierze odpowiedzialność czy szuka zewnętrznego wroga; wzmacnia instytucje czy atakuje UE; broni prawdy czy handluje strachem.

Orbán to nie węgierska anomalia. To model

Orbán pokazał niebezpieczną formułę przetrwania władzy. To uniwersalny ciąg: skandal wewnętrzny → histeria zewnętrzna → wróg za granicą → szantaż wojną → oskarżanie UE i Ukrainy → flirt z Kremlem.

Fico przejął tę formułę niemal dosłownie.

Kolejny może pojawić się gdziekolwiek — jeśli społeczeństwo na to pozwoli.

Rosyjskie aktywa jako test uczciwości

UE zamraża 210 mld euro rosyjskich aktywów, by pozbawić Kreml narzędzi nacisku. Orbán nazywa to „kradzieżą” i „deklaracją wojny” — słowami Moskwy. Fico nie protestuje.

To moment prawdy: kto w Europie broni prawa, a kto wygody autorytarnego reżimu.

Dlaczego to ważne właśnie dla Polski

Polacy historycznie znają cenę kłamstwa, strachu i „wymuszonych decyzji”. Wiedzą, czym kończą się kompromisy z cynizmem.

Ale właśnie dlatego Polska jest szczególnie podatna na iluzję: „u nas tak nie będzie”.

Będzie — jeśli polityków przestanie się rozliczać z realnych przestępstw; „interes narodowy” stanie się usprawiedliwieniem braku odpowiedzialności; a wyborców zacznie się straszyć wojną.

Najważniejsze ostrzeżenie

Orbán straszy wojną, bo boi się prawdy. Fico go broni, bo boi się odpowiedzialności.

Każde państwo ma swój szkielet w szafie. Różnica polega na tym, czy władza otwiera drzwi — czy podpala dom, żeby nikt tej szafy nie zauważył.

Dla Polski wybór jest jasny: albo twarda kontrola władzy i wierność zasadom europejskim. Albo droga Europy Środkowej, gdzie strach staje się walutą, a prawda — zagrożeniem. I ta droga już pokazała, dokąd prowadzi.

Autor: Franciszek Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[ngd-single-post-view id="post_id"]
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com