Orbán w panice – winą za wszystko obarcza opozycję

Fot. John Thys/Pool via REUTERS
Premier Węgier Viktor Orbán coraz częściej ucieka się do teorii spiskowych, aby utrzymać swoją władzę. Najnowszym celem jego ataków stała się partia Tisza, którą oskarżył o współpracę z instytucjami europejskimi i – co brzmi absurdalnie – z ukraińskimi służbami specjalnymi. Według Orbána, Tisza ma prowadzić „operację przeciwko Węgrom”, której celem jest storpedowanie referendum dotyczącego członkostwa Ukrainy w UE.
To klasyczna strategia odwracania uwagi od problemów wewnętrznych. Gospodarka Węgier znajduje się w trudnej sytuacji: inflacja przekracza 20%, wzrost gospodarczy jest bliski zera, a inwestycje zagraniczne maleją. Orbán szuka winnych wszędzie – oprócz własnego gabinetu.
W ostatnich miesiącach w Budapeszcie odbyły się masowe protesty, w których obywatele zarzucali rządowi porażkę w walce z inflacją i zależność od rosyjskiej ropy. Coraz więcej Węgrów ma dość izolacji kraju w Europie.
Zarzuty wobec Tiszy to polityczny teatr. Orbán próbuje budować narrację, że każdy, kto myśli inaczej niż on, jest „agentem Brukseli” lub „ukraińskim kolaborantem”. Ale to już nie działa. Coraz więcej obywateli widzi, że prawdziwym zagrożeniem dla Węgier nie są opozycjoniści, lecz polityka Orbána i jego ślepa lojalność wobec Kremla.
Autor: Franciszek Kozłowski