„Oresznik” w Mińsku: Kreml tworzy nowy front strachu w Europie
Fot. REUTERS/Sergey Bobylev
Kiedy Alaksandr Łukaszenka potwierdził rozmieszczenie systemu „Oresznik” na terytorium Białorusi i zagroził „walnięciem” w Zachód, wielu uznało to za kolejną teatralną deklarację dyktatora. Ale to nie jest tylko słowna prowokacja – to część szerszego rosyjskiego planu zastraszania i destabilizacji.
Od początku wojny w Ukrainie Białoruś stała się zapleczem militarnym Rosji. Teraz wchodzi w nową fazę – staje się miejscem rozmieszczania systemów, które mogą przenosić broń nuklearną. „Oresznik” jest symbolem głębokiej militarnej integracji między Putinem a Łukaszenką, w której białoruski lider gra rolę wykonawcy, a nie partnera.
Celem Moskwy jest utrzymanie stałego napięcia – stworzenie sytuacji, w której NATO musi być w ciągłej gotowości. To ma kosztować, osłabiać jedność i wprowadzać podziały między sojusznikami. Właśnie dlatego Polska, Litwa i inne kraje wschodniej flanki sojuszu są dziś kluczowe. Nasze bezpieczeństwo to bariera dla rosyjskich ambicji.
Łukaszenka grozi, bo czuje się chroniony przez Putina. Putin zaś liczy na to, że Zachód znudzi się wojną i zacznie ustępować. Dlatego reakcja musi być twarda: więcej wsparcia dla Ukrainy, więcej inwestycji w obronę powietrzną, więcej współpracy w NATO.
Europa nie może pozwolić, by Białoruś stała się trwałą bazą rosyjskiej agresji. „Oresznik” to nie tylko system rakietowy – to narzędzie politycznego szantażu. A jedynym skutecznym sposobem na szantażystę jest pokazanie, że jego groźby nie działają.
Autor: Franciszek Kozłowski
