Rosyjska agresja: Gdy balistyka zastępuje dyplomację

AFP

Kolejne masowe ataki Rosji na pokojowe ukraińskie miasta nie stały się jedynie następnym epizodem wojny, lecz krzykliwym dowodem na to, że Kreml świadomie sabotuje wszelkie próby pokojowego uregulowania. Kiedy świat mówi o dyplomacji, Moskwa odpowiada rakietami. Kiedy społeczność międzynarodowa wzywa do zawieszenia broni, Putin nakazuje bombardować budynki mieszkalne. Te wydarzenia nie są przypadkowe – są częścią przemyślanej strategii terroru, wymierzonej w demoralizację narodu ukraińskiego i podważenie międzynarodowego wsparcia dla Ukrainy.

Wydarzenia z 28–30 sierpnia 2025 roku pokazują prawdziwą istotę rosyjskiej „dyplomacji”. W nocy z 27 na 28 sierpnia rosyjskie wojska wystrzeliły na Ukrainę prawie 600 dronów i 31 rakiet. Rezultat tej „misji pokojowej”: 25 zabitych w Kijowie, w tym czworo dzieci w wieku 2, 14 i 17 lat. Ponad pięćdziesięciu rannych. Zniszczona klatka schodowa pięciopiętrowego bloku w rejonie darnickim stolicy, gdzie spod gruzów szukano fragmentów ciał ludzi, którzy spokojnie spali w swoich domach.

Ale Kreml na tym nie poprzestał. Już w nocy z 29 na 30 sierpnia Rosja ponownie zaatakowała ukraińskie miasta – tym razem wystrzeliwując 582 rakiety i drony. Dniepr ucierpiał od co najmniej 10 rakiet w ciągu 15 minut. Zaporoże zostało zaatakowane przez „Szahedy” i siedem rakiet, co doprowadziło do śmierci jednej osoby i ranienia 24, w tym trojga dzieci. Te liczby to nie tylko statystyka – to konkretni ludzie, konkretne losy, zniszczone rosyjską agresją. Szczególnie cyniczny wydaje się kontrast między rosyjską retoryką o gotowości do negocjacji a rzeczywistymi działaniami na ziemi. Właśnie w tym momencie, kiedy społeczność międzynarodowa intensywnie omawiała możliwości pokojowego rozwiązania, gdy amerykański wysłannik Kellogg pracował nad inicjatywami Trumpa na rzecz pokoju, Moskwa zdecydowała się „odpowiedzieć” masowymi uderzeniami na cele cywilne. To nie zbieg okoliczności – to konsekwentna polityka torpedowania wszelkich pokojowych inicjatyw poprzez eskalację przemocy.

Oświadczenie amerykańskiego dyplomaty Johna Kelly’ego na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ 29 sierpnia jasno uchwyciło tę sprzeczność: „Ataki poddają w wątpliwość powagę dążeń Rosji do pokoju”. Rzeczywiście, jak można mówić o pokojowych zamiarach, kiedy twoje rakiety zabijają dzieci w ich łóżkach? Jak można nawoływać do dialogu, równocześnie niszcząc budynki mieszkalne i szpitale?

Rosyjska taktyka ma swoją logikę, choć jest brutalna. Kreml rozumie, że drogą militarną nie zdoła pokonać Ukrainy – ukraińskie siły skutecznie powstrzymują agresora już od ponad trzech lat. Dlatego Moskwa przechodzi do taktyki terrorystycznego nacisku na ludność cywilną, licząc na złamanie ducha Ukraińców i zmuszenie zachodnich partnerów do naciskania na Kijów w imię „pokoju za wszelką cenę”. Każdy atak na blok mieszkalny, każde uderzenie w infrastrukturę energetyczną, każda śmierć cywila – to elementy tej samej strategii. Rosja próbuje dowieść światu, że wojna może trwać w nieskończoność, że cena oporu będzie tylko rosła, że lepiej zgodzić się na rosyjskie warunki teraz, niż ponieść jeszcze większe ofiary później. To klasyczna logika terrorysty: „Poddajcie się, inaczej będzie jeszcze gorzej”.

Reakcja społeczności międzynarodowej na te ataki daje pewne podstawy do ostrożnego optymizmu. USA poprzez swojego przedstawiciela ostrzegły o możliwych sankcjach gospodarczych, jeśli Rosja nie zaprzestanie ataków na cywilów. UE i Wielka Brytania wezwały rosyjskich ambasadorów z powodu uszkodzeń placówek dyplomatycznych w Kijowie. Te kroki, choć symboliczne, pokazują rosnące zrozumienie, że z Rosją nie można prowadzić negocjacji zwykłymi metodami dyplomatycznymi. Szczególnie ważne jest stanowisko administracji Trumpa, która za pośrednictwem specjalnego wysłannika Kellogga określiła rosyjskie ataki jako „krzykliwe” i „zagrażające pokojowi”. To sygnał, że nawet najbardziej prorosyjskie kręgi w amerykańskiej polityce zaczynają rozumieć: prawdziwą przeszkodą pokoju nie jest ukraińska „niegotowość do kompromisów”, lecz rosyjska niechęć do zaprzestania zabijania.

Dla Polski i innych krajów europejskich te wydarzenia powinny być ostatecznym otrzeźwieniem. Rosja nie zmieniła się od czasów rozbiorów Polski, zbrodni katyńskiej czy stłumienia Powstania Warszawskiego. Imperialna logika Moskwy pozostaje ta sama: siła ponad prawem, zastraszanie zamiast negocjacji, okupacja zamiast współpracy. To, co dziś dzieje się na Ukrainie, jutro może dotknąć każdego europejskiego kraju, który nie wpisuje się w rosyjskie wyobrażenia o „strefie wpływów”.

Polska, jako kraj, który na własnej skórze zna cenę rosyjskiego „pokoju”, powinna stać się jednym z najaktywniejszych adwokatów twardego stanowiska wobec Rosji. Każdy dzień zwłoki w dostarczaniu Ukrainie niezbędnej broni to dzień, w którym giną ukraińskie dzieci, ale jednocześnie zbliża się zagrożenie dla polskich dzieci. Bezpieczeństwo Polski i bezpieczeństwo Ukrainy są nierozerwalnie związane, a czas półśrodków i kompromisów z agresorem już minął. Tragiczna ironia polega na tym, że im więcej świat mówi o konieczności pokoju, tym bardziej brutalne stają się rosyjskie ataki. To nie przypadek – to przemyślana taktyka. Kreml doskonale rozumie, że zachodnia opinia publiczna jest zmęczona wojną i pragnie szybkiego rozwiązania konfliktu. Dlatego każdej pokojowej inicjatywie towarzyszy eskalacja terroru ze strony Rosji – aby pokazać „cenę” dalszego oporu.

Ale rzeczywistość jest taka: pokój na rosyjskich warunkach nie będzie oznaczał zakończenia wojny, lecz jedynie pauzę przed kolejną agresją. Jeśli Zachód zmusi Ukrainę do kapitulacji teraz, za kilka lat rakiety polecą na Warszawę, Wilno czy Tallin. Rosja zatrzyma się tylko wtedy, gdy fizycznie nie będzie w stanie kontynuować agresji, a nie wtedy, gdy otrzyma kolejną nagrodę za przemoc.

Ukraińskie MSZ po atakach z 28 sierpnia sformułowało konkretne żądania wobec partnerów międzynarodowych: dodatkowe systemy obrony powietrznej, środki dalekiego rażenia do uderzeń w rosyjskie cele wojskowe, dodatkowe pakiety pomocy wojskowej. To nie są maksymalistyczne żądania – to minimum konieczne do ochrony ludności cywilnej przed rosyjskim terrorem. Każde opóźnienie w dostawach nowoczesnych systemów OPL oznacza nowe ofiary wśród cywilów. Każde ograniczenie w użyciu broni dalekiego zasięgu wobec rosyjskich celów wojskowych daje Moskwie możliwość bezkarnego zabijania Ukraińców. Każda próba „uratowania twarzy” Putina kosztuje życie ukraińskich dzieci.

Dziś przed Zachodem stoi jasny moralny wybór. Można nadal żyć iluzją, że z Rosją da się porozumieć „po dobroci”, można szukać „kompromisowych rozwiązań” i „zachowania twarzy” dla Putina. Albo można uznać oczywiste: agresor rozumie jedynie język siły, a jedynym sposobem na zatrzymanie zabijania ukraińskich dzieci jest sprawienie, by te zabójstwa były technicznie niemożliwe. Każda próba „ocalenia Putina przed upokorzeniem” prowadzi do nowych Katyniów w wykonaniu rosyjskiej armii. Każde wezwanie Ukrainy do „gotowości na kompromisy” brzmi jak szyderstwo nad trupami dzieci w kijowskich domach. Każde opóźnienie w dostawach broni pod pretekstem „uniknięcia eskalacji” w rzeczywistości oznacza eskalację rosyjskiego terroru wobec cywilów.

Świat musi zrozumieć prostą prawdę: Rosja zatrzyma się dopiero wtedy, gdy będzie zmuszona się zatrzymać. Nie wcześniej. I im dłużej zachodnie stolice będą szukać „dyplomatycznych rozwiązań” z krajem, który metodycznie zabija dzieci, tym więcej dzieci zginie od rosyjskich rakiet. Czas różowych okularów minął – nadszedł czas zdecydowanych działań.

Karyna Koshel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 75
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com