Rosyjska ingerencja w węgierskie wybory. Orbán potrzebuje Moskwy, Moskwa potrzebuje Orbána

Węgry znalazły się w centrum uwagi europejskiej opinii publicznej po ujawnieniu cyberataku na serwery opozycyjnej partii Tisza. Jej lider, Péter Magyar, poinformował, że za atakiem stoją grupy hakerów powiązane z Rosją. To wydarzenie nie jest przypadkiem – nastąpiło w momencie, gdy notowania Tiszy gwałtownie rosną, a społeczeństwo coraz głośniej domaga się końca ery Viktora Orbána.

Dla Kremla Orbán jest jednym z ostatnich lojalnych partnerów w Unii Europejskiej. Wykorzystuje swoje prawo weta, aby blokować decyzje o dalszej pomocy dla Ukrainy i łagodzić sankcje wobec Rosji. Moskwa nie może sobie pozwolić, by stracić tak cennego sprzymierzeńca. Dlatego atak na Tiszę można traktować jako element wojny hybrydowej – tej samej, którą Rosja prowadziła wcześniej wobec Stanów Zjednoczonych czy Francji.

Péter Magyar wyrasta na nową twarz węgierskiej polityki. W przeciwieństwie do Orbána nie buduje swojej popularności na lęku i podziałach, ale na potrzebie przejrzystości i dialogu z Europą. Jego partia przyciąga ludzi zmęczonych autorytarnym stylem rządzenia i narastającą korupcją.

Dla Polski sytuacja na Węgrzech ma znaczenie strategiczne. Zmiana w Budapeszcie mogłaby wzmocnić proeuropejski kurs regionu, przywrócić współpracę w ramach Grupy Wyszehradzkiej i ograniczyć rosyjskie wpływy w Europie Środkowej.

Cyberatak na opozycję to test dla całej Unii – czy Europa potrafi skutecznie chronić swoje procesy demokratyczne przed zewnętrzną manipulacją? Węgry pokazują, że zagrożenie nie jest teoretyczne. Jeśli Orbán utrzyma władzę dzięki wsparciu z Moskwy, to będzie to sygnał, że Kreml nadal potrafi rozgrywać Europę od środka.

Autor: Franciszek Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 32
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com