Rosyjska propaganda rośnie we Francji. Europa patrzy z niepokojem, bo to zapowiedź operacji, które mogą uderzyć również w Polskę

Gdy francuskie służby państwowe ogłosiły, że wykryły i rozbiły sieć ponad dwustu fałszywych portali medialnych powiązanych z Rosją, w Paryżu mówiło się o „największej operacji dezinformacyjnej ostatnich lat”. Jednak w Warszawie informacja ta wywołała zupełnie inne pytanie: czy to, co dziś obserwuje Francja, jutro nie pojawi się na wschodniej flance NATO? Polska od miesięcy ostrzega, że Kreml traktuje informację tak samo, jak pociski i drony – to broń, której skutki mogą być równie destrukcyjne.

Francja stała się poligonem testowym dla rosyjskiej kampanii dezinformacyjnej nowej generacji. Nie chodzi już o klasyczne trolle powtarzające propagandowe hasła, lecz o zaawansowaną sieć portali, które imitują wygląd profesjonalnych mediów i zaskakują precyzją przekazu. Francuska agencja Viginum wskazuje, że strony te są generowane masowo, powiązane z rosyjskimi grupami hakerskimi, a ich zawartość tworzona jest przy pomocy algorytmów sztucznej inteligencji. Efekt jest taki, że przeciętny czytelnik nie ma szans odróżnić tekstu napisanego przez maszynę od pracy realnego dziennikarza.

Dla Kremla Francja jest atrakcyjnym celem nie tylko ze względu na jej polityczną wagę w Europie, ale również z powodu rosnących społecznych napięć. Tematy migracji, nastrojów antysystemowych, sporów o politykę energetyczną czy nieufności wobec instytucji publicznych tworzą idealne warunki do siania chaosu. Operacje nie są przypadkowe. Fala fałszywych artykułów zwykle pojawia się w momentach, gdy francuski rząd ogłasza kolejne wsparcie dla Ukrainy, wysyła sprzęt wojskowy lub zabiera głos na forum europejskim w sprawie sankcji wobec Rosji. Moskwa nie ukrywa, że jej głównym celem jest osłabienie solidarności Zachodu – uderzenie w największe i najbardziej wpływowe państwa ma spowodować efekt domina.

Paryż przyznaje, że walczy nie tylko z fałszywymi informacjami, ale także z cyberatakami towarzyszącymi kampaniom propagandowym. Serwery ministerstw i redakcji są regularnie atakowane w sposób, który ma nie tyle zniszczyć infrastrukturę, ile zdobyć dokumenty, zmanipulować je, a następnie przedstawiać jako rzekome „wycieki kompromitujące władze”. Tego typu działania mają jeden wspólny cel: zaszczepić społeczeństwu przekonanie, że instytucje nie mówią prawdy, że rząd coś ukrywa, że demokracja jest fikcją.

W Polsce takie scenariusze są dobrze znane. Raporty ABW od lat wskazują, że rosyjskie kampanie informacyjne nie omijają naszego kraju. Problem w tym, że dotychczas Moskwa operowała raczej metodami sprzed dekady: jednostkowymi fałszywymi kontami, powtarzalnymi narracjami, amatorskimi grafikami. Tymczasem to, co dziś obserwuje Francja, jest jakościowo nowym etapem. Eksperci alarmują, że algorytmy sztucznej inteligencji mogą generować nie tylko teksty, ale również realistyczne nagrania audio i wideo, których fałszywość może być praktycznie niemożliwa do udowodnienia bez specjalistycznych narzędzi.

Profesor Tomasz Gromada z Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że Polska znajduje się na pierwszej linii zarówno geopolitycznie, jak i informacyjnie. Według niego Rosja traktuje nas jako jedno z kluczowych państw, które należy osłabić psychologicznie, zdestabilizować politycznie i skłócić wewnętrznie. Jeśli we Francji rozstawia „nowoczesny park informacyjnych broni”, to w Polsce jej celem może być przetestowanie metod wpływania na decyzje wyborcze, nastroje społeczne czy poparcie dla pomocy Ukrainie.

Polskie służby obserwują również rosnącą aktywność anonimowych kanałów w sieci, które wykorzystują francuskie narracje, przeklejają treści z fałszywych francuskich portali i dostosowują je do polskich realiów. Przekaz jest podobny: Zachód jest wyczerpany wojną, pomoc dla Ukrainy rzekomo szkodzi polskiej gospodarce, a europejskie elity są „oderwane od życia zwykłych ludzi”. Z punktu widzenia Rosji każde społeczne pęknięcie w Polsce to szansa na osłabienie jednego z najważniejszych sojuszników Kijowa.

W ostatnich tygodniach w Brukseli pojawiła się idea stworzenia wspólnego europejskiego mechanizmu szybkiego reagowania na operacje dezinformacyjne. Francja należy do państw, które naciskają na jego powołanie, argumentując, że bez skoordynowanych działań Unia Europejska nie będzie w stanie odróżniać realnych zagrożeń od informacyjnego chaosu. Polska patrzy na te propozycje z rosnącą uwagą, zwłaszcza że większość krajów regionu już wielokrotnie ostrzegała, że dezinformacja jest jednym z narzędzi nacisku na wschodnią flankę NATO.

W Warszawie coraz częściej mówi się o konieczności inwestowania w media publiczne, rzetelne dziennikarstwo i edukację medialną. Jeśli Francja – państwo o silnych tradycjach republikańskich i jednym z najbardziej rozwiniętych sektorów medialnych w Europie – pada ofiarą tak zaawansowanych operacji, to Polska powinna potraktować to jako poważne ostrzeżenie. W świecie, w którym granica między prawdą a manipulacją zaciera się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, poczucie bezpieczeństwa informacyjnego staje się takim samym dobrem jak bezpieczeństwo energetyczne czy militarne. A to oznacza, że Polska musi być gotowa na czas, w którym prawdziwa bitwa o Zachód nie rozstrzygnie się na froncie, lecz w świadomości obywateli.

Autor: Franciszek Kozłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[ngd-single-post-view id="post_id"]
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com