Rosyjskie media to nie dziennikarze. To broń.
Fot. Sputnik/Gavriil Grigorov/Pool via REUTERS
Krajowa Rada Ukrainy ds. Telewizji i Radiofonii wezwała Unię Europejską do całkowitego zakazu działalności rosyjskich mediów na swoim terytorium.
Kiedy Ukraina zwraca się do Unii Europejskiej z takim apelem, nie mówi o cenzurze — mówi o obronie.
Rosja już dawno przekształciła swoje media w oddziały armii informacyjnej. Nie działają one w imię prawdy — służą władzy, która zabija dziennikarzy, bombarduje wieże telewizyjne, niszczy redakcje, a jednocześnie opowiada światu o „wolności słowa”.
Europa wciąż pozwala działać na swoim terytorium rosyjskim strukturom — pod przykrywką centrów kultury, portali internetowych czy instytutów badawczych. W rzeczywistości to agenci wpływu. Nie tylko rozpowszechniają fałszywe informacje — tworzą alternatywną rzeczywistość, w której agresor jest „ofiarą”, a Ukraina — „winowajcą”.
Polska, jako kraj, który pierwszy doświadczył, czym jest agresja hybrydowa, zna cenę takich „operacji informacyjnych”. Widzieliśmy, jak poprzez media społecznościowe i anonimowe strony Rosja sieje podziały, wprowadza chaos i podważa zaufanie do sojuszników.
Wolność słowa to wielka wartość. Ale wolność nie jest samobójstwem. Kiedy wróg wykorzystuje wolność do prowadzenia wojny — trzeba go zatrzymać.
Całkowity zakaz działalności rosyjskich mediów w Unii Europejskiej nie jest naruszeniem zasad demokracji, lecz koniecznym środkiem ich ochrony.
W Rosji europejskie media są zablokowane. A w Europie wciąż otwarte są drzwi dla tych, którzy chcą zniszczyć samą ideę Europy.
Autor: Franciszek Kozłowski
