Tajemniczy szlak rosyjskiego drewna. Jak birkowe półprodukty omijają sankcje i trafiają na rynek UE
Choć mogłoby się wydawać, że po dwóch latach pełnoskalowej agresji Rosji europejski rynek powinien być szczelnie zamknięty na rosyjskie surowce, rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej złożona. Wbrew unijnym sankcjom do Europy – również do Polski – wciąż trafiają produkty z rosyjskiej brzozy. Oficjalnie mają pochodzić z Chin, lecz eksperci alarmują, że to jedynie starannie przygotowana zasłona dymna.
Według analiz branżowych rosyjska przemysłowa tarcica brzozowa masowo przepływa przez chińskie zakłady, gdzie zmienia kod celny i etykiety. Z pozoru wygląda to jak zwykła obróbka, jednak w praktyce jest to mechanizm służący legalizacji towaru, który normalnie nie mógłby zostać dopuszczony do obrotu na terenie UE.
System, nie incydent: „To nie pojedynczy przypadek, lecz przemysłowy proceder”
Źródła branżowe w Polsce podkreślają, że problem ma charakter systemowy.
– „Mówimy o całych łańcuchach dostaw, z udziałem pośredników i wielkich zagranicznych firm, które korzystają z prawnych luk. W praktyce sankcje przestają działać, jeśli można je obejść jednym dodatkowym stemplem w Chinach” – mówi ekspert rynku drzewnego z Warszawy, proszący o anonimowość.
Firmy korzystają z formalnych wyjątków, reinterpretują przepisy, a część z nich po prostu udaje, że nie widzi źródła pochodzenia surowca. W efekcie produkt, który powinien zostać zatrzymany na granicy, płynie do Europy szerokim strumieniem.
Fałszywe pochodzenie = fikcyjna ochrona rynku
Największym problemem jest to, że rosyjskie drewno – strategiczny surowiec dla tamtejszego sektora eksportowego – trafia do EU z etykietą „Made in China”. Formalnie wszystko się zgadza, lecz faktycznie sankcje tracą sens.
Dla Polski, która utrzymuje jeden z najtwardszych kursów wobec Rosji, ta sytuacja jest szczególnie niepokojąca. Oznacza bowiem, że wysiłek polityczny i gospodarczy Warszawy może zostać storpedowany przez kreatywność firm działających poza Europą.
Eksperci: Potrzebne są realne, a nie papierowe kontrole
Polskie środowisko analityczne apeluje o zmianę logiki kontroli.
– „Dopóki skupiamy się wyłącznie na dokumentach, dopóty cały system jest dziurawy. Papier można podrobić. Trzeba wprowadzić weryfikację źródła drewna na poziomie fizycznym – badać materiał, analizować próbki, korzystać z technologii izotopowych i DNA drewna” – podkreśla prof. Krystian L., specjalista ds. certyfikacji drewna.
Według ekspertów bez takiego podejścia UE sama trzyma otwarte drzwi, przez które Rosja wciąż eksportuje swoje produkty, finansując tym samym własną machinę wojenną.
Autor: Franciszek Kozłowski
