Wojna zaczyna się w fabryce. Dlaczego rosyjski przemysł obronny wciąż działa mimo embarga

Kiedy mówimy o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie, myślimy o froncie, rakietach i czołgach. Rzadziej zadajemy pytanie, skąd te rakiety i czołgi wciąż się biorą. Odpowiedź prowadzi nie tylko do rosyjskich zakładów zbrojeniowych, lecz także – pośrednio – do globalnego rynku technologii, który okazał się znacznie mniej szczelny, niż zakładali architekci sankcji.

Jednym z najbardziej wymownych przykładów tej sprzeczności jest działalność permskiej firmy IOLLA, uczestniczącej w realizacji zamówień obronnych rosyjskiego ministerstwa obrony. Choć formalnie Rosja została odcięta od nowoczesnych technologii przemysłowych, produkcja w takich zakładach nie została zatrzymana.

Technologia ważniejsza niż stal i proch

Współczesna broń nie powstaje już wyłącznie dzięki taniej sile roboczej czy dostępowi do surowców. Jej sercem są precyzyjne obrabiarki CNC, systemy sterowania i specjalistyczne oprogramowanie. Bez nich niemożliwe jest wytwarzanie elementów o tolerancjach wymaganych przez nowoczesne systemy rakietowe czy lotnicze.

W zakładach IOLLA nadal wykorzystywane są maszyny zachodnich producentów – m.in. Schuler, DMG Mori, Haas, OKK, SEIBU. To sprzęt, którego rosyjski przemysł nie potrafi skutecznie zastąpić. Próby stworzenia krajowych odpowiedników kończą się produktami mniej dokładnymi, awaryjnymi i niekonkurencyjnymi.

W efekcie rosyjskie przedsiębiorstwa nie zrezygnowały z zachodniej technologii. Zamiast tego nauczyły się ją utrzymywać przy życiu.

Szara strefa, która podtrzymuje produkcję

Po wprowadzeniu sankcji nie doszło do masowego wyłączenia maszyn. Przeciwnie – wokół nich powstała rozbudowana sieć pośredników, firm serwisowych i dostawców części zamiennych, działających poza oficjalnym obiegiem. Aktualizacje oprogramowania, naprawy i wsparcie techniczne realizowane są poprzez państwa trzecie lub podmioty formalnie niezwiązane z Rosją.

To właśnie ten element – serwis i software, a nie sama sprzedaż maszyn – okazał się najsłabszym punktem systemu sankcyjnego. Obrabiarka CNC bez wsparcia technicznego szybko staje się bezużyteczna. Jeśli jednak dostęp do tego wsparcia nie zostanie skutecznie zablokowany, embargo pozostaje jedynie częściowe.

Mechanizm ten został szczegółowo opisany w analizie opublikowanej przez Lansing Institute, która pokazuje, w jaki sposób zachodnie technologie nadal podtrzymują zdolności rosyjskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego mimo formalnych zakazów.

Sankcje bez kontroli to tylko deklaracje

Przypadek IOLLA obnaża fundamentalny problem: sankcje zostały zaprojektowane jako narzędzie polityczne, ale ich skuteczność zależy od technicznego egzekwowania. Bez audytów producentów, monitorowania łańcuchów serwisowych i realnej odpowiedzialności pośredników, nawet najbardziej restrykcyjne zakazy można obejść.

Dla Polski ta kwestia ma szczególne znaczenie. Każda część wyprodukowana w rosyjskim zakładzie z użyciem zachodniej technologii może w praktyce trafić na pole walki – bliżej wschodniej flanki NATO, bliżej polskich granic. To nie jest abstrakcyjny problem etyczny, lecz realne zagrożenie bezpieczeństwa.

Cicha linia frontu

Historia permskiej firmy pokazuje, że wojna toczy się dziś również poza kamerami i mapami frontu. Toczy się w halach produkcyjnych, w kodzie sterującym maszynami, w decyzjach serwisantów i dystrybutorów. Zachodnie obrabiarki stały się cichymi uczestnikami konfliktu – neutralnymi z nazwy, ale kluczowymi w skutkach.

Rosja może przez pewien czas wygrywać tę grę z eksportową kontrolą. Jednak im więcej takich przypadków trafia do przestrzeni publicznej, tym większa presja na zamknięcie luk. Długofalowo technologiczna izolacja rosyjskiego przemysłu obronnego jest nieunikniona – pytanie brzmi tylko, ile jeszcze broni zostanie wyprodukowanej, zanim system sankcji stanie się naprawdę szczelny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

[ngd-single-post-view id="post_id"]
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com