Alarm dla reprezentacji Polski na Euro! Czeka ją absolutne piekło

Fot. Martyna Niećko / Agencja Wyborcza.pl

Pierwsze wrażenie ze Szwajcarii? Nawet Katar nie przywitał takim gorącem i duchotą. W Bazylei termometry pokazują 35 st. Celsjusza. Kibice przed dworcem kolejowym tańczą przy wodnych kurtynach. Wrażenie drugie – turniej czuć na ulicach, nie da się przegapić, że w mieście dzieje się coś ważnego.

Już na lotnisku z ekranów uśmiecha się Lia Walti, kapitanka Szwajcarek. Na dworcu kolejowym jeden ze sponsorów ustawił bramkę z trzema otworami – traf piłką z kilku metrów, a dostaniesz upominek. Między peronami dziewczyna podaje mi piłkę, liczy na odkopnięcie, a po chwili wręcza ulotkę. Na każdym kroku powiewają flagi z logiem Euro, w piekarniach można kupić bułki wyglądające jak piłki. Doprawdy, nie da się przegapić, że w mieście wydarzy się coś ważnego. Idąc do hotelu, mijam kilkunastu kibiców w koszulkach Szwajcarii. Nie śpiewają, snują się zacienionymi chodnikami w kierunku centrum.Mała Szwajcaria, wielkie nadzieje

Szwajcaria właśnie spełnia marzenie, które miała też Polska. W środowy wieczór zagra w meczu otwarcia Euro, które chciał zorganizować PZPN. Szwajcarzy wierzą, że ten turniej przyspieszy zmiany w ich piłce – podniesie organizacyjno-finansowe standardy w rodzimej lidze, obudzi w małych dziewczynach pragnienie bycia piłkarką, przekieruje strumień federacyjnych pieniędzy w stronę trenerek i trenerów pracujących z najmłodszymi. Liczą, że przybędzie im boisk i wreszcie kobiece kluby nie będą stały do nich na końcu kolejki. Swoje oczekiwania zamknęli też w twardych liczbach. Dzisiaj mają 40 697 zawodniczek i 2743 trenerek. Na koniec 2027 r. – za sprawą Euro – ma ich być dwa razy więcej. Ale przede wszystkim Szwajcarzy wierzą, że reprezentacja wykorzysta szczęśliwe losowanie, poradzi sobie w grupie z Norwegią, Islandią oraz Finlandią i zabawi na tym turnieju jeszcze w fazie pucharowej.Kibice ze szczególną nadzieją patrzą dziś na selekcjonerkę Pię Sundhage, która jest większa niż cała Szwajcaria. W gablocie trzyma dwa złote medale igrzysk olimpijskich, jeden srebrny, srebro mistrzostw świata, złoto Copa America, a także nagrodę dla najlepszej trenerki roku FIFA. Gdy półtora roku temu rozwinęli przed nią czerwony dywan, nie mieli przekonania, że się skusi. Wcześniej trenowała gigantów: Stany Zjednoczone, Szwecję i Brazylię. I nie ma co ukrywać: gdyby nie było w Szwajcarii tego Euro, nie byłoby też Sundhage. – Dla trenerki nie ma niczego piękniejszego i bardziej ekscytującego niż prowadzenie zespołu, który rozgrywa wielki turniej w swoim domu – mówi.

Szwajcaria już nie łapie się pod rękę z Austrią, jak w 2008 r. w drodze po męskie Euro, tylko organizuje ten turniej samodzielnie. Chce udowodnić, że nie tylko Euro u siebie zmieści, ale też pod każdym względem je udźwignie. UEFA miała obawy – Szwajcaria ma niecałe 9 mln mieszkańców (22. kraj Europy pod tym względem), nie ma tak wielkiego stadionu jak Wembley, które gościło poprzedni finał, ani wielkiej tradycji w piłce kobiet. A alternatywy były potężne – turniej, poza Polską, chciała też organizować Francja i kraje nordyckie – Dania, Finlandia, Norwegia i Szwecja. Ale Szwajcaria od początku przeciwstawiała się kreatywnością – jej pomysł na turniej przedstawił jeden z raperów, który w wystąpieniu przeplatał cztery urzędowe języki. A gdy Szwajcaria zdobyła już prawo do organizacji Euro, powołała zespół kierowniczy składający się wyłącznie z kobiet. I taki ma być cały ten turniej: kobiety mają stać nie tylko w pierwszym, ale też w drugim rzędzie.

Euro jeszcze się nie zaczęło, a UEFA już chwali się rekordami

UEFA odtrąbiła już pierwsze sukcesy – sprzedała ponad 600 tys. biletów na mecze, co w przypadku kobiecego Euro jest rekordem. Wyprzedała też wszystkie miejsca na stadionach w 22 z 31 meczów. Szacuje się, że mecze Euro obejrzy na żywo 180 tys. kibiców, a turniej wygeneruje zarobek na poziomie 193 mln franków szwajcarskich. UEFA chwali się też, że pula nagród wzrosła z 16 mln euro w 2022 r. do 41 mln euro teraz, a piłkarki pierwszy raz mają zagwarantowane 30-40 proc. udziału w zarobkach, jakie odnotuje ich federacja. Ale najważniejszy dla UEFA jest frekwencyjny sukces – poprzednie Euro, które zostało rozegrane w Anglii, okazało się bardzo nierówne. Na Wembley pojawiło się blisko 90 tys. kibiców, ale przytrafił się też mecz Belgii z Islandią, który na stadionie akademii Manchesteru City oglądało niecałe 4 tys. kibiców. W Szwajcarii takich skoków ma nie być. Na każdym meczu wypełniona ma być przynajmniej 1/3 stadionu.Ciekawe są informacje, które w środę podał „The Guardian”. Otóż UEFA ma wielką nadzieję, że tegoroczne Euro będzie dowodem na skuteczność programów dbających o rozwój kobiecej piłki w krajach, które dotychczas odstawały od Zachodu i Skandynawii. Słowem – dobrze by było, gdyby Polska i Walia, jedyni debiutanci na Euro, nie przegrywali z kretesem. W gabinetach najważniejszych dyrektorów UEFA ponoć szepcze się, że im bardziej wyrównany będzie ten turniej, tym lepiej dla wszystkich.

Z polskiej perspektywy – pełna zgoda.

Mecz otwarcia Szwajcaria – Norwegia w środę o godz. 21. Polki na boisko wyjdą w piątek i zmierzą się z Niemkami.

Źródło: sport.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 608
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com