Bezcenny rosyjski A-50U strącony do morza. Ukraińcy sugerują, że zrobili to Patriotem

Fot. mil.ru

Rosjanie z dużym prawdopodobieństwem stracili jeden ze swoich najcenniejszych samolotów – latający radar i stanowisko dowodzenia A-50U. Maszyna miała zostać strącona nad Morzem Azowskim. Dodatkowo samolot rozpoznawczy Ił-22M miał zostać poważnie uszkodzony. Okoliczności są zagadkowe.

Do bardzo niecodziennych wydarzeń nad Morzem Azowskim miało dojść w nocy z niedzieli na poniedziałek. Szczegóły nie są znane. Nad ranem wśród rosyjskich i ukraińskich kont na Telegramie relacjonujących wojnę zaczęły się pojawiać doniesienia o „tragicznych”, lub „wspaniałych” (w zależności od strony frontu) wydarzeniach. Finalnie z szumu plotek i półsłówek wyłonił się przekaz mówiący o strąceniu A-50U i trafieniu Ił-22M, który miał jednak awaryjnie wylądować na Krymie.

Obie maszyny są niezwykle cenne dla Rosjan, choć ta pierwsza szczególnie. W służbie jest ich niewiele, są niezwykle pożądane na każdym odcinku frontu i ciągle ich brakuje. A-50U umożliwiają między innymi skuteczniejsze użycie rakiet powietrze-powietrze dalekiego zasięgu R-37M, które są jednym z najgroźniejszych narzędzi rosyjskiego lotnictwa czy lądowych systemów przeciwlotniczych S-400. Dopiero co w grudniu ukraińscy i zachodni analitycy twierdzili, że Rosjanie ryzykują i latają swoimi powietrznymi radarami coraz bliżej frontu z powodu problemów z ukraińskimi lotnictwem oraz obroną przeciwlotniczą.

Dużo wskazuje na zestrzelenie latającego radaru

Zestrzelenie A-50U nie zostało potwierdzone oficjalnie przez Rosjan, ani nie ma żadnych zdjęć czy nagrań. W przypadku Ił-22M w sieci pojawiło się nagranie audio, rzekomo będące zapisem jego komunikacji z ziemią chwilę po trafieniu. Słychać na nim, że zgłasza konieczność jak najszybszego awaryjnego lądowania w Anapie na Krymie, informuje o rannych na pokładzie i podkreśla konieczność obecności służb ratunkowych na pasie.

Ukraińska agencja prasowa RBC twierdzi, powołując się na swoje źródła w służbach, że A-50U został trafiony chwilę po tym, jak zajął swoją zwyczajową pozycję w rejonie wsi Kiriłiwka, położonej na wybrzeżu Morza Azowskiego w okupowanym Zaporożu. Ił-22M miało spotkać to samo około 60 kilometrów na południe w rejonie nadmorskiej wsi Striłkowe.

Najsilniejsze przesłanki przemawiające za tym, że cała ta historia jest prawdą, to po pierwsze wpis na profilu „Fighterbomber” na Telegramie. Kryjąca się za nim osoba jest anonimowa, ale cała historia jego aktywności wskazuje na to, że służy albo służyła w rosyjskim lotnictwie bojowym. Od początku wojny jej wpisy na temat strat Rosjan się potwierdzają i są pewniejsze niż oficjalne komunikaty Moskwy. Tym razem „Fighterbomber” nie napisał nic precyzyjnego, ale przyznał, że doszło do tragedii, opłakiwał poległych „towarzyszy” i pomstował na dowództwo. Bardziej szczegółowo o stracie A-50U i uszkodzeniu Ił-22M pisali autorzy dwóch innych popularnych prorosyjskich kanałów na Telegramie, „Military Informant” i „Colonelcassad”.

Ze strony Ukraińców najpierw dwuznaczny wpis na Telegramie poczynił dowódca ukraińskiego lotnictwa Mikoła Oleszuk: „To za Dnipro! Smażcie się w piekle nieludzie. P.S. Na razie bez komentarza”. Kilka godzin później dziennikarz amerykańskiego portalu „The Drive” zdołał skontaktować się z szefem ukraińskiego wywiadu wojskowego Kiryło Budanowem, który miał mu potwierdzić zestrzelenie A-50U, uszkodzenie Ił-22M, oraz odmówić dalszego komentarza.

Dodatkowo niedługo przed godziną 11 ukraińskie lotnictwo oficjalnie zadeklarowało „zniszczenie” obu maszyn i wrzuciło taką grafikę.

Rutyna gubi Rosjan

Po stronie Rosjan nie brak sugestii, że był to przypadek bratobójczego ognia ze strony rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Takie pomyłki się już w tej wojnie wiele razy zdarzały. Jednak w tym przypadku mowa o dwóch dużych i bardzo specyficznych maszynach, daleko za linią frontu, operujących na pewno w swoich standardowych strefach patrolowania. Wzięcie ich za zagrożenie byłoby ogromną blagą ze strony rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Nie można tego wykluczyć, ale byłoby to, delikatnie rzecz ujmując, zaskakujące.

Druga opcja to kolejna zasadzka Ukraińców przy pomocy zachodniego systemu przeciwlotniczego Patriot lub SAMP/T. Rejony trafień wskazane przez RBC znajdują się około 130-150 kilometrów od najbliższej linii frontu. Jest zdecydowanie wątpliwe, aby Ukraińcy postawili wyrzutnie tych bezcennych systemów dosłownie na niej, ale 10-20 kilometrów za nią nie jest wykluczone. Dla takich celów ryzyko mogło być akceptowalne. Wówczas oba rejony zestrzeleń znalazłyby się na skraju deklarowanych zasięgów rakiet PAC-2 dla systemu Patriot i Aster-30 dla SAMP/T. To odpowiednio 160 kilometrów i „ponad 120 kilometrów”. Zarówno A-50U jak i Ił-22M są samolotami dużymi, mało zwrotnymi i podczas wykonywania rutynowej misji krążącymi na dużej wysokości. Właściwie tylko takie cele można próbować trafić na skraju deklarowanego zasięgu systemów przeciwlotniczych, co w tej sytuacji idealnie się składa.

Ukraińcy urządzali tego rodzaju zasadzki już co najmniej dwukrotnie. W maju 2023 roku nad obwodem Briańskim w zachodniej Rosji w krótkim odstępie czasu zostały strącone dwa samoloty bojowe i dwa lub trzy śmigłowce. Był to zaskakujący i bezprecedensowy incydent. Ukraińcy relacjonowali później, że była to przygotowana zasadzka na rosyjskie ugrupowanie uderzeniowe przy użyciu skrycie rozmieszczonego blisko granicy systemu Patriot. Podobne wydarzenie miało miejsce w grudniu 2023 roku nad okupowanym obwodem Chersońskim, w tym samym rejonie co obecne wydarzenia. Wówczas w zasadzce przy pomocy systemu Patriot zostały zestrzelone trzy bombowce Su-34 wykonujące lot na bombardowanie ukraińskich pozycji nad Dnieprem.

Za każdym razem Rosjan gubiła rutyna i przekonanie o własnej przewadze nad Ukraińcami. Ich maszyny były strącane w warunkach, w których były bezpieczne od standardowej ukraińskiej frontowej obrony przeciwlotniczej, nie wspominając o mających niewielkie możliwości nawiązania walki ukraińskich myśliwcach. Jest jak najbardziej możliwe, że teraz stało się to samo. A-50U miały od prawie początku wojny obserwować południową Ukrainę między innymi znad Krymu i Morza Azowskiego. Teoretycznie utrzymując dystans rzędu ponad 100 kilometrów od frontu, były tam bezpieczne, choć faktycznie oznacza to pozostawanie w zasięgu rakiet starszych ukraińskich systemów przeciwlotniczych S-300 czy S-200. Teoretyczny zasięg rakiet i praktyczna zdolność do ich skutecznego użycia to jednak dwie różne sprawy. Żeby cel trafić, trzeba go najpierw zlokalizować radarem i to jeszcze najlepiej tak, żeby się nie zorientował i nie zaczął uciekać (wystarczy gwałtownie zanurkować, chowając się za horyzontem). Na takich dystansach to bardzo trudne i najwyraźniej do tej pory niemożliwe. Jak konkretnie Ukraińcy to zrobili i czy w ogóle to ich sprawka, najpewniej pozostanie na razie tajemnicą.

Bolesna strata rosyjskiego lotnictwa

Niezależnie od tego już prawie pewna utrata A-50U mocno zaboli Rosjan. Miała to być jedna z 8 zmodernizowanych maszyn tego typu. Najnowsza z nich. Oryginalnie A-50 wyprodukowano około 40, jednak zaangażowane w wojnę mają być te unowocześnione i jedynie kilka z radzieckich oryginałów jest sprawnych. Zmodernizowanie jednego zajmuje Rosjanom około dwóch lat i na raz pracują tylko nad jednym. O ile aktualne w warunkach sankcji są w stanie to robić, ponieważ bardzo istotną częścią prac jest gruntowna wymiana elektroniki, a ta zawierała importowane rozwiązania. Dodatkowo jeden A-50 miał zostać uszkodzony w lutym 2023 roku na lotnisku w Białorusi przy pomocy małego drona użytego przez dywersantów.

A-50U to maszyna nazywana na zachodzie skrótowo AWACS, czyli latający radar i stanowisko kontroli lotnictwa oraz obrony przeciwlotniczej. Nad kadłubem w specyficznej talerzowej osłonie ma duży radar zdolny wykrywać samoloty w odległości do 650 kilometrów. Informacje z niego pozyskane załoga A-50U może przekazywać pilotom samolotów myśliwskich, albo obsługom lądowych baterii przeciwlotniczych, znacznie zwiększając ich świadomość sytuacyjną.

Rosjanie mają używać A-50U w wojnie z Ukrainą głównie do wykrywania ukraińskich samolotów bojowych i śmigłowców, latających zazwyczaj na niewielkich wysokościach, co utrudnia ich zauważanie przez radary naziemnych systemów przeciwlotniczych, oraz słabsze radary w myśliwcach. Uzyskane w ten sposób informacje mają być przekazywane zwłaszcza do specjalnie przystosowanych w tym celu systemów S-400, oraz myśliwców MiG-31 oraz Su-35 uzbrojonych w rakiety powietrze-powietrze dalekiego zasięgu R-37M. Te ostatnie mają być największym zagrożeniem dla ukraińskich samolotów w obecnych realiach, ponieważ rosyjskie samoloty mogą je odpalać z bezpiecznego dystansu rzędu nawet 300 kilometrów. Według Ukraińców nie prowadzi to do licznych zestrzeleń ich maszyn, ale regularnie wymusza przerywanie zaplanowanych misji i salwowania się ucieczką. Od czasu do czasu oznacza jednak też trafienie. Dopiero co w ostatnich dniach Ukraińcy przyznali, że stracili myśliwiec MiG-29, najpewniej trafiony właśnie R-37M.

Możliwości A-50U jeszcze zyskają na znaczeniu, kiedy Ukraińcy wreszcie zaczną używać zachodnich samolotów bojowych, co znacząco podniesie zagrożenie dla rosyjskiego lotnictwa i obrony przeciwlotniczej. Dlatego utrata nawet jednej maszyny tego typu to bardzo poważny cios dla Rosjan.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 78
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com