Co się dzieje na Białorusi? Działacz ZPB o Borys, Poczobucie i brudnej grze reżimu Łukaszenki

fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Pozycja Andrzeja dla wszystkich jest jasna: o nic prosić nie będzie. Doskonale rozumie, że siedzi za sam fakt bycia Polakiem. Stąd nie chce się uginać. W naszej roli jest jednak robić wszystko, by wyszedł na wolność, by wszystkie zarzuty zostały wycofane – mówi w rozmowie z niezalezna.pl działacz Związku Polaków na Białorusi.

* W trosce o bezpieczeństwo członków ZPB przebywających na Białorusi i swoje własne, nasz rozmówca poprosił o anonimowość.



Aleksander Mimier, Niezalezna.pl: Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys opuściła areszt dwa miesiące temu. Co zmieniło się od tamtej pory? Jaki jest jej obecny status?

Pani prezes Andżelika Borys dalej jest figurantem w tzw. „sprawie polskiej”. Obecnie nie zastosowano wobec niej żadnego środka zapobiegawczego. Nie jest w więzieniu, nie ma też ograniczeń w związku z poruszaniem się po kraju. Warunek jest taki, że musi się zgłaszać na każde zawołanie śledczych. W każdej chwili mogą do niej przyjechać, skontrolować ją.

Z racji tego, że dalej jest figurantem w sprawie, ma tzw. „podpiskę”. Nie może dzielić się materiałami ze śledztwa. Taka jest praktyka na Białorusi. Jeśli toczy się sprawa karna, w jej toku obowiązuje zakaz ujawniania. Za to też grozi odpowiedzialność karna. Stąd brak aktywności Andżeliki w mediach. Jeden wywiad, jedna wypowiedź dla mediów mogłaby się skończyć powrotem do więzienia.

Nie wiemy nic na temat prowadzonej sprawy. Nie wiemy, jak władze Białorusi to rozegrają. Zgodnie z białoruskim prawem, śledztwo w sprawie karnej może toczyć się do półtora roku. 25 marca Andżelika Borys wyszła z aresztu; wtedy też minął rok od jej zatrzymania. Teoretycznie do końca lata może być prowadzone śledztwo. Sprawa może się więc rozstrzygnąć bliżej jesieni.

Wiadomo, że matka pani prezes pisała do samego prezydenta Białorusi. Andżelika w ogóle o tym nie wiedziała. Wypuszczono ją w związku ze stanem zdrowia. Ten w więzieniu znacznie się pogorszył, więc rodzina postanowiła w taki sposób postąpić. Udało się; dzięki Bogu, że wyszła z więzienia.

Andrzej Poczobut nie wyszedł.

Andrzej Poczobut jest niewolnikiem reżimu białoruskiego. Nie ma żadnego wpływu na swój los, tak samo jak pani prezes Borys. 

Rodzina nie zwracała się do nikogo z prośbą o uwolnienie. To jest pozycja Andrzeja, by nikt w jego imieniu nie zabierał głosu, o nic nie prosił władz białoruskich. Taka jest jego decyzja, a rodzina to szanuje. Ma świadomość, że takie pisma wcale nie są gwarantem opuszczenia więzienia. Ma też świadomość tego, że propaganda natychmiast by to wykorzystała. Strona białoruska gra tutaj bez zasad. Mówiąc najdelikatniej, jest trudnym partnerem do rozmów.

Pozycja Andrzeja dla wszystkich jest jasna: o nic prosić nie będzie. Doskonale rozumie, że siedzi za sam fakt bycia Polakiem. Stąd nie chce się uginać. W naszej roli jest jednak robić wszystko, by wyszedł na wolność, by wszystkie zarzuty zostały wycofane.

Jak wygląda dziś aktywność Związku Polaków na Białorusi?

Związek Polaków na Białorusi istnieje, choć warunki funkcjonowania się pogorszyły. Udało się zachować wszystko, co najważniejsze. To tyle, co mogę powiedzieć. Nie chce narażać nas na niebezpieczeństwo.

Sfałszowane wybory przez aparat Łukaszenki, wielomiesięczne protesty i cała masa więźniów politycznych. Do tego znikome dziś zainteresowanie Zachodu sytuacją na Białorusi. Warto było?

Mogę to ocenić z perspektywy Polaków mieszkających na Białorusi. Cierpią jednak tak samo, jak reszta społeczeństwa. Niezwykle ważne jest, aby świat nie zapominał o Białorusi. Nadal jest ogromna ilość więźniów politycznych, ludzie dalej trafiają do więzień, rejestrowane są kolejne sprawy karne. Zmienia się ustawodawstwo na niekorzyść obywateli. Społeczeństwo białoruskie dalej potrzebuje uwagi. Bez niej, bez pomocy trudno będzie cokolwiek osiągnąć.

Ta walka trwa. Patrząc na inne kraje, wolności dochodzono znacznie dłużej niż w kilkanaście miesięcy. To długa droga. Białorusini wiedzą, za co płacą wysoką cenę. Nie tracę nadziei, że Białoruś będzie wolnym krajem. Daleko szukać nie trzeba. Walka Polaków o wolność to dla Białorusinów wzór do naśladowania.

Po propagandowej spirali na temat Ramana Pratasiewicza, tutaj także cisza. Co dziś o nim wiadomo?

Bardzo mało wiemy o tej sprawie. Wiele doniesień wokół niego to propagandowa gra. Jak tam było naprawdę, trudno powiedzieć. Pratasiewicz stał się narzędziem reżimu.

Oddzielmy rzeczywistość od fikcji. Co wiadomo na pewno?

Obecnie toczy się sprawa karna wobec czołowych działaczy Związku Polaków na Białorusi. W ciągu kilku miesięcy możemy spodziewać się finału. Dziś jesteśmy w stanie zawieszenia. Nie wiemy, jak to wszystko dalej się potoczy.

Zlikwidowano polską oświatę w segmencie państwowym. Dwie polskie szkoły, które powstały z polskich pieniędzy, zostały zrusyfikowane. Od następnego roku nauka będzie w języku rosyjskim albo białoruskim – tego jeszcze nie rozstrzygnięto.

W kwestii polskości na Białorusi, pole do działania stale się zawęża. Czekamy na kolejne uderzenia tamtych władz. W oświacie, oprócz segmentu państwowego, mamy też segment społeczny. W tych szkołach uczy się bardzo dużo polskich dzieci. Nie wiemy, czy władze pozwolą na ich dalszą naukę. Nie wiemy też, co dalej z funkcjonowaniem polskich organizacji, które jeszcze tam zostały.

Wszystko jest w stanie zawieszenia. Dalej mamy nadzieję, że nastąpią zmiany w dobrym kierunku, ale obecna sytuacja nie daje wiele optymizmu.

Źródło: niezalezna.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 123
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com