Francja tuląca Rosję jak Węgry Orbana. Scenariusz możliwy, jest jednak wiele „ale”

Powyborcze turbulencje we Francji budzą niepokój o to, co dalej z francuską polityką zagraniczną. Czy Marine Le Pen maszeruje po władzę, dokona rewolucji i przyjmie kurs prorosyjski? Czy w Niemczech AfD może zrobić to samo?

Przejęcie władzy przez Zjednoczenie Narodowe (RN – partia Marine Le Pen – red.) oznaczałoby prawdopodobnie, że Francja zaczęłaby prowadzić politykę przypominającą działania Węgier, co w przypadku mocarstwa atomowego i drugiego najważniejszego państwa w UE miałoby bardzo złe skutki – mówi Gazeta.pl Łukasz Maślanka, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. Zastrzega jednak, że taki scenariusz na razie jest odległy. Tym bardziej że Francja ma system prezydencki, więc jeśli chodzi o politykę zagraniczną i bezpieczeństwo, najwięcej do powiedzenia ma prezydent. Macron będzie nim do 2027 roku.

Francja na względnie stabilnym kursie do 2027 roku

– Macron ogłoszeniem przedterminowych wyborów najpewniej liczy, że w ten sposób złamie dobrą passę RN. Przy francuskiej większościowej i dwustopniowej ordynacji wyborczej może liczyć na to, że zatriumfują tendencje centrowe i wynik partii Le Pen nie będzie tak dobry – mówi natomiast Tomasz Bielecki, brukselski korespondent Polityki Insight. Zwraca uwagę na to, że wybory do Parlamentu Europejskiego mają w większości państw specyficzny charakter. Mobilizują zwłaszcza elektorat radykalny i często są okazją do oddawania głosu na znak protestu, co daje inne wyniki niż w wyborach krajowych. – Dzieje się tak zwłaszcza we Francji – mówi Bielecki.

Nawet jeśli partia Le Pen w nadchodzących wyborach zdobędzie najwięcej głosów, to jest praktycznie nierealne utworzenie przez nią samodzielnego rządu. Do tego potrzebna byłaby koalicja albo przynajmniej współpraca z bardziej umiarkowaną prawicą, partią republikanów. – Taki scenariusz mimo wszystko nie jest bardzo prawdopodobny – uważa Maślanka. Jeśli założyć niemal nieprawdopodobne, doszłoby do tak zwanej kohabitacji, czyli funkcjonowania rządu i prezydenta z odmiennych formacji politycznych. Prawicowy parlament byłby w stanie w znacznej mierze blokować działania Macrona. – Mielibyśmy prawie trzy lata impasu i dryfu. Kluczowym momentem przesilenia byłyby dopiero wybory prezydenckie w 2027 roku – mówi Bielecki.

Gdyby za trzy lata do najwyższej władzy we Francji zdołała dojść Le Pen, zmiany byłyby już wyraźne. – Można by się spodziewać, że najbardziej bezpośrednimi ofiarami polityki zagranicznej RN byłyby relacje transatlantyckie, stosunki francusko-niemieckie i Ukraina. Francja blokowałaby nakładanie na Rosję nowych sankcji, przestałaby dostarczać Kijowowi broń i sprzeciwiałaby się jakimkolwiek dyskusjom o rozszerzeniu UE i NATO – uważa Maślanka. Zastrzega jednak, że Le Pen po rosyjskiej inwazji na Ukrainę trochę zmieniła deklarowane poglądy, a jej partia potępiła agresję oraz poparła część sankcji na Rosję. Dawała też do zrozumienia, że gwarancje sojusznicze wobec Europy Środkowej pozostałyby w mocy. – Dla większości francuskiej klasy politycznej, mówiąc delikatnie, tradycyjnie bardzo wyrozumiałej wobec Rosji, agresja w 2022 roku była jednak przekroczeniem Rubikonu. Nie będzie powrotu do tego, co było wcześniej, zmiana jest trwała – uważa Bielecki.

Tymczasem należy się spodziewać, że w kampanii wyborczej Macron będzie mocno grał kartą prorosyjskości Le Pen. – Dotychczas dość skutecznie używał tej karty do osłabiania skrajnej prawicy. Można się więc spodziewać, że teraz będzie to dalej robił i wręcz zaostrzał swoją politykę wobec Moskwy, przynajmniej deklaratywnie, aby jeszcze dodatkowo podkreślić ten kontrast – uważa Bielecki. Zgadza się z tym Maślanka, choć zaznacza, że polityka Macrona wobec Rosji i Ukrainy i bez tego czynnika była dość nieprzewidywalna, a realne wsparcie Francji dla Ukraińców jest znacznie mniejsze niż USA, Niemiec i choćby Polski. – Utrzymywanie dwuznaczności zarówno wobec przeciwników, jak i sojuszników jest jego znakiem firmowym – mówi analityk OSW. Zaznacza jednak, że niewiadomą będzie jego polityka po wyborach. – Możliwe, że pod wpływem dobrego wyniku RN znowu powróci do bardziej zachowawczej polityki, nakierowanej na poszukiwanie „pokojowego rozwiązania konfliktu”, ale jeżeli tak postąpi, to zrobi tak dlatego, że uzna to za bardziej opłacalne, a nie przymuszony przez partię Le Pen – opisuje Maślanka.

Analityk OSW dodaje, że duże znaczenie będzie miał też wynik wyborów w USA: zwycięstwo Trumpa skłaniałoby Macrona to bardziej intensywnego promowania agendy „autonomii strategicznej UE”, czemu partia Le Pen się sprzeciwia. – Czynnikiem o ogromnym znaczeniu dla kierunków francuskiej polityki bezpieczeństwa i dalszego wsparcia dla Ukrainy będzie, niezależnie od rządu, budżet. Przy ponad trzech bilionach euro długu nad Francją wisi perspektywa procedury nadmiernego deficytu i obniżenia wiarygodności kredytowej – mówi Maślanka.

W Niemczech kordon sanitarny

O ile duże emocje wywołało pierwsze miejsce RN, o tyle nieco mniejsze, ale i tak poważne wrażenie robi drugie miejsce niemieckiej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Partii skrajnie prawicowej, która deklaruje prorosyjskie postawy i ma w swoich szeregach polityków próbujących bagatelizować niemieckie zbrodnie podczas II wojny światowej. – Dobry wynik AfD to pokłosie mobilizacji elektoratu, rozczarowania polityką koalicji rządzącej SPD (socjaliści – red.), Zielonych i FDP (liberałowie – red.) oraz najważniejszego tematu w wyborach, czyli polityki migracyjnej – mówi Gazeta.pl Kamil Frymark, analityk OSW. Jak tłumaczy, AfD jest postrzegana jako najbardziej wiarygodna w kwestii ograniczenia liczby uchodźców w RFN. Natomiast afery dotyczące polityków AfD nie mają dużego znaczenia dla elektoratu tej partii, nie zniechęcają ich do głosowania. – Zarazem atak Afgańczyka, w którym zginął policjant w Mannheim na nieco ponad tydzień przed wyborami do PE, oraz ataki na przedstawicieli AfD skutkowały mobilizacją elektoratu – dodaje.

Do rządzenia skrajnej prawicy w Niemczech jest jednak bardzo daleka droga. Choć Frymark zaznacza, że kalendarz polityczny jest korzystny dla AfD. Jesienią odbędą się wybory lokalne, w wyniku których skrajna prawica może zdobyć władzę we wschodnich landach, co jeszcze bardziej ją wzmocni przed wyborami do Bundestagu w 2025 roku. – Ten fakt będzie wywierał presję na rząd Scholza, by ograniczyć pomoc Ukrainie. Zarówno kampania wyborcza w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii, jak i ta do Bundestagu będzie ogniskowała się między innymi wokół tej kwestii. Ponadto w SPD silna jest frakcja „pokoju”, która będzie domagała się ograniczenia pomocy militarnej dla Ukrainy – mówi Frymark.

W tym kontekście bardziej znaczący jest jednak dobry wynik chadecji, czyli CDU/CSU, która zdobyła 30 procent głosów, i to te ugrupowania najpewniej będą przewodziły tworzeniu nowego rządu po wyborach w 2025 roku. Nie jest to już ta sama sympatyzująca z Rosją partia z czasów Angeli Merkel. – Chadecja pod wodzą nowego przewodniczącego Friedricha Merza widzi w obecnej Rosji zasadnicze zagrożenie dla ładu bezpieczeństwa w Europie. Podkreśla to również w nowym programie partii. Opowiada się za zwiększeniem pomocy, również militarnej, dla Ukrainy i jej wejściem do UE w dłuższej perspektywie. Dodatkowo opowiada się, bardziej niż na przykład SPD, za wzmocnieniem Bundeswehry – opisuje Frymark. Wobec tego nawet pomimo dobrego wyniku AfD w obecnych wyborach kurs Niemiec w najbliższych latach powinien tylko się zaostrzyć względem Rosji. – Ponadto w niemieckiej polityce wokół skrajnej prawicy jest szczelny kordon sanitarny. Wszystkie inne partie zrobią, co tylko możliwe, aby nie dopuścić jej do rządów. Niemiecki parlamentaryzm ma natomiast tradycje nawet bardzo szerokich koalicji, więc szanse AfD na rządzenie są bardzo małe – dodaje Bielecki.

Korespondent PI zwraca uwagę, że ogólnie pojęta europejska skrajna prawica przeszła pewną ewolucję po 2022 roku. – Nie chodzi tylko o wspomniane wcześniej korekty poglądów Le Pen. Najbardziej jaskrawym przykładem jest premierka Włoch Giorgia Meloni, która okazała się najlepszym możliwym sojusznikiem Ukrainy w Rzymie, choć jest reprezentantką skrajnej prawicy – mówi Bielecki. Koalicja pod przewodnictwem Meloni, Bracia Włosi, osiągnęła bardzo dobry wynik wyborczy. Zdobyła prawie 29 procent głosów, podczas gdy w wyborach parlamentarnych w 2022 roku było to 22 procent. Czyli polityka antyrosyjska i prorosyjska nie zaszkodziły jej w oczach mocno prawicowego elektoratu. Bielecki podaje też przykład holenderskiego skrajnie prawicowego polityka Geerta Wildersa, który po 2022 roku również z niegdysiejszego zwolennika bliskiej współpracy z Rosją przeszedł na pozycje bardziej umiarkowane. – Z większych europejskich partii skrajnej prawicy takiej ewolucji nie przeszła właściwie tylko AfD – mówi Bielecki.

Gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 78
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com