Jakie szanse ma Kamala Harris po ustąpieniu Joe Bidena? „Może być już tylko lepiej”

Fot. REUTERS/Pool/Tobias Schwarz
– Ona zjednoczy głosy wyborców, a to, co widzieliśmy w ostatnich tygodniach, czyli zapaść kampanii demokratów, to był najniższy punkt tej kampanii. Teraz może być już tylko lepiej. Pytanie tylko, jak dobrze – mówi o Kamali Harris amerykanista Andrzej Kohut. Autor książki „Ameryka. Dom podzielony” w rozmowie z Gazeta.pl stawia inne, ważniejsze pytanie przed listopadowymi wyborami w USA: W jakim stopniu są zmobilizowani wyborcy Partii Demokratycznej?
„To był największy zaszczyt mego życia służyć jako prezydent. I choć moją intencją było ubieganie się o reelekcję, uważam, że w najlepszym interesie mojej partii i państwa jest ustąpienie z kandydowania i skupienie się na obowiązkach prezydenta” – napisał Joe Biden w liście do Amerykanów, który w niedzielę (21 lipca) wieczorem czasu polskiego opublikowano na jego koncie na platformie X.
Joe Biden wskazał Kamalę Harris na swoją następczynię. „Będą starali się zabezpieczyć tę nominację”
Prezydent USA wyraził poparcie dla kandydatury Kamali Harris i zapowiedział, że w najbliższym tygodniu wygłosi orędzie do Amerykanów. Formalną decyzję w sprawie osoby, która zastąpi Bidena i będzie rywalizować z Donaldem Trumpem w wyborach prezydenckich 5 listopada, podejmą delegaci na Krajowej Konwencji Partii Demokratycznej. Zaplanowano ją na 19-22 sierpnia.
O to, co czeka demokratów, pytamy Andrzeja Kohuta, amerykanistę Klubu Jagiellońskiego, autora książki „Ameryka. Dom podzielony”. – Przede wszystkim niełatwy proces wyznaczenia następcy lub następczyni Joe Bidena. Tu przede wszystkim przebija się nazwisko Kamali Harris. Nie ma możliwości łatwego wskazania następcy, bo decyzja należy do delegatów. Oni byli zobowiązani prawyborami do tego, żeby głosować na Joe Bidena. W momencie, kiedy Biden ustąpił, delegatów trzeba na nowo przekonać do innej kandydatury – mówi rozmówca Gazeta.pl.
Amerykanista zaznacza, że nowe prawybory Partii Demokratycznej już się nie odbędą, ponieważ jest na to za późno. – Pytanie, czy delegatów uda się przekonać wcześniej, czy pojadą na konwencję, nie wiedząc, kto będzie wskazany. Wtedy wszystko rozegra się na konwencji – wyjaśnia Andrzej Kohut. Jego zdaniem ten ostatni scenariusz nie ziści się, bo wywołałby chaos. Amerykanista nie wyklucza, że demokraci podejmą próbę przegłosowania kandydatury Kamali Harris wcześniej, w głosowaniu wirtualnym.
– Na pewno będziemy obserwować kilka dni i tygodni, kiedy Kamala Harris i jej otoczenie będą starali się zabezpieczyć tę nominację dla niej. Będą pojawiały się pomysły, jak w przyspieszonym tempie tę nominację zatwierdzić. Wszystko po to, żeby demokraci mogli jak najszybciej wystartować z nową kampanią promującą nowego kandydata lub kandydatkę, tak, by ta osoba miała szansę w walce z Donaldem Trumpem jesienią – tłumaczy Kohut.
USA. Kamala Harris zjednoczy czy rozbije demokratów? „Może być już tylko lepiej”
Wiceprezydentka nie jest jedyną osobą, która może zastąpić Joe Bidena. Media publikują listę z nazwiskami polityków Partii Demokratycznej, którzy mogą zmierzyć się z Donaldem Trumpem. Najczęściej padają nazwiska: Gretchen Whitmer, Gavina Newsoma, Josha Shapiro i Andy’ego Besheara. – Teoretyczna możliwość istnieje. Natomiast są względy praktyczne, np. finansowanie kampanii. To Kamala Harris mogłaby przejąć środki zgromadzone przez kampanię Bidena, ponieważ była jej częścią. Nikt inny nie będzie miał takiej możliwości – zaznacza amerykanista.
Nasz rozmówca zauważa, że czasu na wypromowanie nazwiska nowego kandydata jest niewiele, a Harris już w tym wyścigu jest. – To będzie bardzo trudna kampania do podjęcia jej w tym momencie. Wielu potencjalnych kandydatów może przeczekać ten sezon wyborczy i spróbować wtedy, gdy będą mogli budować kampanię od zera, w normalnej perspektywie czasowej – ocenia Kohut. Z tych powodów według analityka polityki amerykańskiej kandydatura Kamali Harris jest najbardziej prawdopodobna. Kohut przypomina, że Harris szybko dostała poparcie od samego Joe Bidena i wpływowych osób z samej partii i z jej otoczenia.
– Myślę, że ona zjednoczy głosy wyborców, a to, co widzieliśmy w ostatnich tygodniach, czyli zapaść kampanii demokratów, to był najniższy punkt tej kampanii. Teraz może być już tylko lepiej. Pytanie tylko, jak dobrze – zastanawia się Andrzej Kohut. I dodaje jeszcze jedno pytanie, jego zdaniem najważniejsze w obecnej amerykańskiej polityce: W jakim stopniu są zmobilizowani wyborcy Partii Demokratycznej?
Czy USA są gotowe na kobietę na najwyższym stanowisku? „To nie musi przekreślać jej szans”
Wiceprezydentka USA ma już za sobą pierwszy krok do zdobycia nominacji demokratów – to wskazanie jej kandydatury przez urzędującego prezydenta. – Nie sądzę, że to ją osłabi. Ona i tak będzie kojarzona z administracją Joe Bidena. Jeśli ktoś ma krytyczne nastawienie, to będzie ją za decyzje tej administracji obwiniać – zapewnia Kohut.
Nasz rozmówca przypomina konferencję Joe Bidena, podczas której prezydent USA pomylił nazwisko Kamali Harris z Donaldem Trumpem. Mówił wówczas jasno, że nie wybrałby jej na wiceprezydentkę, gdyby nie zakładał, że będzie dobrym prezydentem Stanów Zjednoczonych w przyszłości. – Myślę, że ma niemałe szanse z Donaldem Trumpem. Pokazują to ostatnie sondaże. Musimy też pamiętać, że ostatnie wybory w Stanach Zjednoczonych, przy tak dużej polaryzacji, rozstrzygały się niewielką przewagą głosów w kluczowych stanach. To pokazuje, że kandydatka nieobciążona dyskusją o wieku i niedotknięta niechęcią po debacie z Trumpem ma wszelkie szanse, żeby zbliżyć się do Trumpa – mówi nam Andrzej Kohut. I dodaje, że w takiej sytuacji wynik może przeważyć się w każdą stronę. – Kamala Harris ma szanse te wybory wygrać – ocenia amerykanista.
Harris jest „obciążona” płcią i pochodzeniem. Czy Amerykanie są gotowi wybrać kobietę na najwyższy urząd w państwie? – W 2016 roku Hillary Clinton zdobyła dwa miliony głosów więcej niż Trump. To pokazało, że obywatele USA byli gotowi na taką możliwość. Kraj zmienia się też w kwestiach rasowych. Rośnie znaczenie elektoratu latynoskiego i azjatyckiego, co jest korzystne dla Harris. To pytanie oczywiście będzie się pojawiać, ale wcale nie musi przekreślać jej szans na zwycięstwo – mówi Kohut. Na koniec pytamy, czy szanse może przekreślić brak poparcia ze strony Baracka Obamy. – To jest znaczące i podsyca dyskusje, czy Kamala Harris będzie kandydatką demokratów. Ja bym to wiązał z wątpliwościami, także w kierownictwie partii, co do procesu wyboru kandydata. Nad amerykańską polityką krążą wizje z przeszłości, kiedy kandydaci byli wskazywani w zaciszu gabinetów przez najpotężniejszych i najbardziej wpływowych ludzi w partii. To nie jest dobre wspomnienie. Demokraci chcą od tego uciec. Stąd ta otwarta konwencja, która z jednej strony jest zaproszeniem do chaosu, ale z drugiej strony może być legitymizacją kandydatury i pokazaniem, że została wyłoniona w bardziej demokratyczny sposób. Stąd może wynikać ostrożność części wpływowych osób w Partii Demokratycznej, które nie wyrażają wprost poparcia dla Kamali Harris – podsumowuje Andrzej Kohut.
Źródło: gazeta.pl