Kiedy tożsamość jest tylko przykrywką albo korupcją grantów węgierskich

Fot. John Thys/Pool via REUTERS

Viktor Orbán jest, na swój sposób, postacią bardzo interesującą i kreatywną, która potrafi „wygrywać” nawet tam, gdzie wydaje się to niemożliwe. Na przykład pod przykrywką „wsparcia dla Węgrów za granicą” zbudował sieć fundacji państwowych i pozarządowych, które przekształcają programy humanitarne w narzędzie do osiągania zysków dla jego otoczenia.

Program „wsparcia dla Węgrów za granicą”, realizowany przez rząd Viktora Orbána, w ciągu piętnastu lat zmienił się w infrastrukturę kontrolowaną z Budapesztu, złożoną z fundacji oraz operatorów państwowych i prywatnych, którzy selektywnie redystrybuują dziesiątki milionów euro do „swoich środowisk”, w tym w Siedmiogrodzie. Kręgosłupem tego systemu jest Fundusz Bethlen Gábor (Bethlen Gábor Alap, BGA) i jego spółka zarządzająca BGA Zrt., kierowana od 2016 roku przez Rudolfa Zalana. Fundusz BGA został utworzony na mocy ustawy z 2010 roku (ustawa CLXXXII), a dla działań „w terenie” w Rumunii istnieje afiliowana struktura „BGA Pro Transilvania”.

W Siedmiogrodzie beneficjentem węgierskich środków stała się Fundacja „Sapientia”, założona przez historyczne kościoły węgierskie w regionie i prowadząca prywatny uniwersytet o tej samej nazwie (kampusy w Klużu, Miercurei Ciuc, Târgu Mureș, Sfântu Gheorghe). Jej wieloletnim kierownikiem jest Kató Béla, pełniący rolę pośrednika między rządem węgierskim a lokalnymi instytucjami węgierskojęzycznymi.

Liczby pokazują znaczną skalę przepływów finansowych. W 2018 roku rząd Węgier przeznaczył dla „Sapientii” 45 mln euro; w 2020 roku uniwersytet otrzymał kolejne 21,25 mln euro, pomimo braku przejrzystości projektów. W 2024 roku rząd węgierski sfinansował osobno renowację zabytkowego budynku w Klużu kwotą 1,40 mln euro — czyli tylko przez te trzy decyzje przez „Sapientię” przeszło co najmniej 67,6 mln euro.

Równolegle BGA zarządzała całą siecią projektów: od wspierania mediów po inicjatywy kulturalne i edukacyjne. Przykładowym przypadkiem jest program w Siedmiogrodzie: budowa 103 nowych przedszkoli i renowacja 400 istniejących, z budżetem ok. 82,5 mln euro. Formalnie to infrastruktura społeczna dla społeczności węgierskiej, w rzeczywistości jednak jest to narzędzie, dzięki któremu węgierscy przedsiębiorcy kontrolują, do czyjej kieszeni trafia wartość dodana.

Kluczowe postacie polityczne tego ekosystemu są znane i publiczne. Wicepremier Zsolt Semjén koordynuje „politykę narodową” wobec Węgrów za granicą i sam podkreśla wielokrotny wzrost finansowania tych projektów po 2010 roku. Po śmierci wieloletniego sekretarza stanu ds. polityki narodowej, Árpáda Jánosa Potápiego (październik 2024), stanowisko objął Lőrinc Nacsa, który już w 2025 roku potwierdził kontynuację tych programów. Na poziomie „małych grantów” rolę koordynacyjną odgrywa Réka Brendus, szefowa departamentu w Sekretariacie Stanu, której nazwisko pojawia się w programach i raportach opisujących przetwarzanie lokalnych wniosków.

Tam, gdzie bezpośrednim operatorem jest fundacja powiązana z BGA lub partner, pojawia się systemowy brak przejrzystości. Najbardziej oczywistym przykładem jest Pro Economica Alapítvány z Siedmiogrodu: według prasy węgierskiej fundacja rozdzieliła już w Rumunii dziesiątki milionów euro, ale wyniki przetargów zwykle ograniczają się do numerów wniosków, bez wskazania nazw firm i opisów projektów. Dziennikarze śledczy z Átlátszó udokumentowali przypadki, w których granty były ogłaszane bez ujawnienia beneficjentów, a inne śledztwo pokazało, jak fundacja dostarczyła beneficjentom sprzęt, który okazał się bezużyteczny. W lipcu 2025 roku Magyar Hang opublikował świadectwa dotyczące „triku z rejestracją”, kiedy to na nowy przetarg rolny pozostawiono tylko ośmiogodzinne okno, o czym z wyprzedzeniem wiedzieli tylko „swoi”. Formalnie zasady zostały zachowane, w istocie jednak stworzono barierę dla „innych”. Kierowanie funduszy przez BGA i „pośredników” takich jak Pro Transilvania prowadzi do rozdzielania pieniędzy w sprzeczności z procedurami państwa rumuńskiego.

Ścieżka edukacyjna uniwersytetu „Sapientia” i jego czterech filii w Rumunii działa według tych samych schematów. Właśnie przez tę instytucję i jej kierownika, Kató Bélę, przeszły największe finansowania „na rozwój infrastruktury”, a to jest znamienne: pieniądze nie trafiają na stypendia czy wynagrodzenia wykładowców, lecz do osób lojalnych wobec Orbána.

W takiej rzeczywistości rodzi się termin, który beneficjenci często określają jako „podatek od grantu” — nieformalny udział lojalności, który nigdy nie pojawi się w umowach, ale jest wyraźnie widoczny w praktykach instytucjonalnych: zamknięte okna rejestracji dla „swoich”, anonimowi „zwycięzcy” przetargów, dostarczanie wadliwego sprzętu i bezpośrednia komunikacja polityczna kuratorów z lokalnymi partnerami. W rezultacie na poziomie podstawowym beneficjenci opisują ten „podatek od grantu” w wysokości 30–40% jako „cenę wejścia” do pieniędzy z Budapesztu, wskazując konkretne nazwiska w hierarchii schematu: Zsolt Semjén, Lőrinc Nacsa, Erdei Rudolf Zalan, Réka Brendus — to właśnie oni podejmują decyzje polityczne, finansowe i dotyczące „właściwego” wyboru projektów. Tak czy inaczej, taki model „pomocy dla Węgrów etnicznych” staje się także elementem kontroli Orbána nad nimi.

Dla węgierskich podatników to smutna wiadomość: ich pieniądze od lat trafiają do skorumpowanej sieci „baronów fundacyjnych”. Dla Węgrów z Siedmiogrodu prawda jest jeszcze boleśniejsza: bez „właściwego wejścia” lub odpowiedniego kontrahenta szanse na uzyskanie wsparcia z Budapesztu są niemal zerowe, a gdy finansowanie mimo wszystko nadejdzie, znaczna część zasobów jest po prostu defraudowana. Innymi słowy, Orbán stworzył schemat, w ramach którego pod sztandarem „obrony tożsamości” działa „kasa lojalności”, gdzie grant staje się nietransparentnym kontraktem, z którego korzystają wyłącznie „swoi”.

Źródło: romaniainform.ro

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 41
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com