Satelity pokazały duże zniszczenia. Ukraińcy dobrze trafili bazę cennych Su-34

Fot. Google Maps/X/Gazeta.pl
Ukraińcom udało się spowodować znaczne zniszczenia w rosyjskiej bazie lotniczej Marinowka. Stacjonują w niej najważniejsze rosyjskie bombowce Su-34. Nie ma pewności czy udało się skutecznie trafić maszyny, ale na pewno są spore straty w infrastrukturze.
Ukraiński atak wydarzył się świtem 22 sierpnia przy użyciu dronów. Baza jest położona około 400 kilometrów od najbliższych pozycji Ukraińców, 50 kilometrów od Wołgogradu (niegdyś Stalingrad). Stacjonuje w niej 11 Mieszany Pułk Lotniczy, który jest w trakcie przezbrajania ze starszych bombowców taktycznych Su-24 na nowsze Su-34, które są aktualnie kluczową maszyną rosyjskiego lotnictwa. To one zrzucają sterowane bomby UMPK. Z tego powodu Ukraińcy szczególnie polują na Su-34 i ich bazy.
Bezsprzeczne trafieniaNie wiadomo jak dokładnie wyglądał atak. Jakie zostały w nim użyte drony i w jakich ilościach. Doniesienia i nagrania okolicznych mieszkańców wykonane przed południem 22 sierpnia pokazywały jednak na liczne pożary i silne eksplozje na terenie bazy. Ewidentnie trafione zostały między innymi jakieś zbiorniki z paliwem i amunicja. Szczegółowych informacji dostarczyły dobrej jakości zdjęcia satelitarne wykonane tuż przed godziną 11 czasu lokalnego przez satelitę firmy Airbus Defence.
Widać na nich, że atak skupił się na rejonie lekkich hangarów i płyty postojowej, gdzie na wcześniejszych zdjęciach satelitarnych widać Su-34. Cztery z tych pierwszych zostały doszczętnie zniszczone. W kolejnym jest widoczna duża dziura, a jeszcze inny wyraźnie stracił swój kształt prawdopodobnie w wyniku działania fali uderzeniowej. Duża dziura widnieje w innym lekkim hangarze, który stoi w innej części bazy, około kilometra na wschód. Kompletnej dewastacji uległ też jakiś magazyn, położony kilkadziesiąt metrów od skupiska lekkich hangarów i otoczony wałem ziemnym. Nigdzie nie widać jednak w sposób wyraźny uszkodzonego lub zniszczonego Su-34.Jest jednak prawdopodobne, że jakieś samoloty zostały dosięgnięte przez Ukraińców. Zdjęcia wykonane po ataku przez samych Rosjan z terenu bazy pokazują, że w praktycznie każdym z ocalałych hangarów stoi samolot. Jest więc jak najbardziej możliwe, iż w tych zniszczonych też jakieś były. W jednym widać pod poszarpaną aluminiową konstrukcją coś ciemnoniebieskiego, a Su-34 często są tak malowane, w tym te widoczne na wcześniejszych zdjęciach satelitarnych Marinowki. W tym z dużą dziurą też widać przez nią coś ciemnoniebieskiego.
Dodatkowych na innych zdjęciach Rosjan widać, że nawet stojące hangary są poszatkowane odłamkami. Konkretniej małymi metalowymi kulkami, takimi jak używanymi w łożyskach, często wykorzystywanymi w głowicach dronów. Widać też świeże mokre plamy i kałuże jakiegoś płynu na betonie, co może świadczyć o wyciekach z podziurawionego samolotu, którego nie widać jednak w kadrze. Wszystko razem pozwala to stwierdzić, że z dużym prawdopodobieństwem co najmniej kilka Su-34 zostało zniszczonych lub uszkodzonych. Nie ma na to jednak jednoznacznych i bezspornych dowodów.Narzekanie samych Rosjan
Szczegółowo o stratach nie wspomina też przywoływany już wiele razy rosyjski kanał na Telegramie „Fighterbomber”, który jest prowadzony przez kogoś blisko związanego z rosyjskim lotnictwem i od początku wojny dość szczerze pisze o jego porażkach. Podawane przez niego informacje często się potwierdzają. Według niego, ukraińskie drony latają na tyle wolno, że po ustaleniu przez radary ich prawdopodobnego celu, jest możliwe poderwanie alarmowe sprawnych samolotów z lotniska. Teoretycznie jak najbardziej jest to możliwe, ponieważ lot bezzałogowców Ukraińców musiał trwać kilka godzin, biorąc pod uwagę ich prędkość rzędu 120-150 km/h. Według Rosjanina na ziemi zostały jednak niesprawne Su-34, a tych ma być sporo ze względu na braki w częściach zamiennych. Pomimo faktu, że 11 Pułk dopiero w ciągu kilku ostatnich lat zaczął dostawać nowe bombowce. Nie podał jednak żadnych konkretnych liczb.
Autor poświęca dużo uwagi blaszanym hangarom, ponieważ to duża rzadkość w rosyjskich bazach i po raz pierwszy znalazły się pod ostrzałem. Generalnie w Rosji samoloty bojowe stacjonują „pod chmurką” i tak też są obsługiwane, co w kraju z tak skrajną pogodą nie tylko przyśpiesza ich zużycie, ale też jest utrapieniem dla techników. W czasach zimnej wojny powszechnie budowano umocnione żelbetowe schrony, ale to już przeszłość i nowe większe samoloty w większości nie pasują do tych starych. Żołnierze mają od dawna postulować budowę nowych lekkich hangarów w rodzaju tych używanych np. w państwach NATO. Według „Fighterbombera” rosyjskie ministerstwo obrony nie jest jednak tego w stanie zrobić z powodu bezwładu administracyjnego. To, co widać w Marinowce to efekt prywatnej inicjatywy. Schronienia postawiono przy pomocy zaprzyjaźnionych firm.
Rosjanin podkreśla, że ich zadaniem nie jest chronić przed atakiem, ale przed pogodą. To cienka blacha. Prowadzi to jednak do ich przeładowania wszystkim, co potrzebne do obsługi samolotów. Wiele z tych rzeczy jest łatwopalnych i wybuchowych. Dodatkowo schrony zostały postawione ciasno w najlepszym do tego miejscu. Kiedy już więc doszło do ataku, to schronienia pomogły tylko o tyle, że trudno z kosmosu ocenić skutki ataku. Wspomina przy tym, że w doszczętnie rozerwanych hangarach najpewniej były bomby z modułami UMPK, bo gdzieś trzeba je przygotowywać i montować do maszyn. Stąd taka katastrofalna eksplozja i skutki widoczne na zdjęciach z kosmosu. Do tego dochodzi zwyczajowa litania narzekania na ministerstwo i najwyższe dowództwo za to, że bazy nie są odpowiednio chronione, nie ma odpowiedniego rozproszenia i infrastruktury. Na przykład na niemożliwość znalezienia firm potrafiących i chcących budować schrony na lotniskach.Celowanie w źródło problemu
Pomimo niemożliwości pewnego potwierdzenia strat w Su-34 na zaatakowanym lotnisku, to nie ulega wątpliwości, że zostało ono poważnie uszkodzone. Zniszczeniu uległa istotna część infrastruktury i bardzo możliwe, że kilka samolotów zostało zniszczonych lub uszkodzonych. Na pewno negatywnie wpłynie to na zdolność bazy i 11 Pułku na prowadzenie operacji bojowych. Podobnie jak na przykład atak na bazę w Lipiecku 8 sierpnia. Tam udało się trafić skład amunicji, w którym miały być setki wstępnie przygotowanych do użycia bomb i zestawów UMPK. Tego samego dnia z mniejszym powodzeniem Ukraińcy zaatakowali też trzy inne bazy.
Ukraińcy ewidentnie starają się ograniczyć zdolność Rosjan do przeprowadzania nalotów bombami szybującymi. Jak pisaliśmy wczoraj, są one poważnym problemem i jedną z najbardziej, jeśli nie najbardziej udaną wojenną innowacją rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Ukraińcy nie mają jak strącić bomb w locie, a próby strącania samolotów są trudne i ryzykowne. Starają się więc sięgnąć ich baz.
Źródło: gazeta.pl