W Rosji nie cieszyli się długo. Pierwszy taki sygnał z USA ws. Ukrainy. Otworzyło się okno możliwości

Fot. REUTERS/Kevin Lamarque
Donald Trump ogłosił wznowienie dostaw broni dla Ukrainy, a Pentagon natychmiast potwierdził rozpoczęcie wysyłki. W Kijowie decyzję przyjęto z ulgą, ale ukraińscy eksperci przypominają: Trump już kilkakrotnie zmieniał zdanie w sprawie wojny. Czy zrobi to ponownie?
Decyzja Trumpa o dostarczeniu Ukrainie kolejnych partii uzbrojenia wywołała w Kijowie ostrożny optymizm. Władze ukraińskie podkreślają, że to pierwszy tak jednoznaczny sygnał ze strony nowej administracji USA od czasu powrotu Trumpa do Białego Domu. Pentagon potwierdził, że dostawy już ruszyły i obejmują m.in. systemy obrony powietrznej oraz amunicję do obrony infrastruktury cywilnej. Ukraińscy parlamentarzyści uznają to za przełom i szansę na odbudowanie strategicznego partnerstwa z Waszyngtonem. Wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ołena Kondratiuk zaznaczyła, że pomoc wojskowa USA to dziś nie tyle kwestia wojskowa, co humanitarna – chodzi o ratowanie życia Ukraińców przed rosyjskim ostrzałem.
Jednak eksperci przestrzegają przed nadmiernym entuzjazmem. Zauważają, że Trump w przeszłości kilkakrotnie zmieniał zdanie w sprawie wsparcia dla Ukrainy, a jego polityka może być chwiejna i zależna od wewnętrznych kalkulacji. – To na razie tylko deklaracje. Zaczekajmy na rzeczywiste dostawy – mówią eksperci z Kijowa.Ukraińska parlamentarzystka: To polityczny zwrot w Waszyngtonie
Decyzja Donalda Trumpa o wznowieniu dostaw broni dla Ukrainy wywołała falę komentarzy w Kijowie. Deputowana Iryna Heraszczenko, komentując sprawę w mediach, oceniła, że może to być pierwszy sygnał politycznego przełomu w Białym Domu. – To wyraźny sygnał zmiany podejścia nowej administracji w Waszyngtonie. Zwiększenie intensywności rosyjskich ataków i presja ze strony europejskich sojuszników – zwłaszcza Niemiec i Francji – wymuszają na prezydencie USA korektę kursu wobec wojny w Ukrainie – mówi Heraszczenko.
Deputowana podkreśliła, że wpływ na decyzję Trumpa miały również nastroje w Kongresie. – Republikanie i demokraci coraz częściej występują razem z apelami o bardziej aktywną pomoc wojskową dla Ukrainy. Dlatego nieustannie powtarzam: trzeba aktywizować dialog z Kongresem – zaznaczyła.
Jej zdaniem Ukraina stoi przed kluczowym oknem możliwości. – Trzeba je wykorzystać, by wzmocnić zdolności obronne i przywrócić realne, strategiczne partnerstwo z USA. Dotychczasowa komunikacja prowadzona przez pięciu-sześciu menedżerów zawiodła. Zespół negocjacyjny musi być wzmocniony profesjonalnymi dyplomatami, którzy nie drażnią Waszyngtonu. Kijów powinien też dążyć do systemowych gwarancji długoterminowego wsparcia – niezależnie od tego, kto akurat zasiada w Białym Domu – wyjaśnia ukraińska polityczka.
Były premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk w swoim wpisie na Facebooku wyraził nadzieję, że nowa decyzja Donalda Trumpa jest wynikiem dojrzewania jego świadomości geopolitycznej. – Prezydent Trump podjął właściwą decyzję, wznawiając dostawy broni dla Ukrainy. Mam nadzieję, że amerykańska administracja w końcu zrozumiała: jeśli Ukraina przegra, przegrają również Stany Zjednoczone. Bo Rosja to wróg nie tylko nasz, ale i całego wolnego świata – powiedział Jaceniuk.
„Czekajmy na fakty, nie deklaracje”
Chociaż reakcja władz Ukrainy była zdecydowanie pozytywna, część komentatorów apeluje o ostrożność. Publicysta i były deputowany Borysław Bereza przypomniał, że Trump już wcześniej wielokrotnie zmieniał zdanie w sprawie Ukrainy. Jego zdaniem i tym razem nie należy popadać w euforię.
– Wszyscy słyszeli deklaracje Trumpa, że USA przekażą Ukrainie tyle pomocy wojskowej, ile tylko będą mogły. Ale nie rysujmy sobie karawan z rakietami. To wciąż tylko słowa. Pamiętamy przecież obietnicę zakończenia wojny w 24 godziny. Jeżeli broń dotrze – podziękujemy. Ale na razie proponuję schować różowe okulary – mówi Bereza.
Na zmienność Trumpa zwraca uwagę również Wiktor Szłynczak, szef Instytutu Polityki Światowej. W rozmowie z telewizją Espreso zauważył, że decyzje prezydenta USA bywają impulsywne i zależne od jego bieżącego nastroju. – Obserwujemy swoiste „huśtawki” decyzyjne. Wszystko zależy od psychoemocjonalnego stanu Trumpa, od tego, jak Biały Dom postrzega w danym momencie przekazanie broni i czy uważa, że może ono zaszkodzić ewentualnym negocjacjom z Moskwą – powiedział Szłynczak.
Ekspert podkreśla, że nawet w samym otoczeniu prezydenta nie ma jedności w sprawie relacji z Rosją. – Według moich informacji z Waszyngtonu, jedyną osobą, która wciąż opowiada się za kontynuowaniem rozmów z Putinem na dotychczasowych warunkach, jest doradca Trumpa – Witkoff. On skupia się głównie na ekonomicznej stronie relacji z Rosją i naiwnie wierzy, że Kreml z powodu korzyści gospodarczych przerwie wojnę. To całkowita iluzja – mówi ekspert.
Amerykańska scena polityczna jest podzielona
Dalsze wsparcie USA dla Ukrainy zależy także od wewnętrznych napięć politycznych w Stanach Zjednoczonych – zauważa były ukraiński ambasador w USA i były przedstawiciel Ukrainy przy ONZ, Wołodymyr Jelczenko. W wywiadzie dla telewizji Espreso dyplomata wskazuje na rosnące podziały wewnątrz Partii Republikańskiej.
– Już nie jest tajemnicą, że zarówno w administracji Trumpa, jak i w samym obozie republikańskim, mamy do czynienia z poważnymi napięciami. Jedni reprezentują klasyczne, reaganowskie podejście: są przeciwni dominacji Rosji i opowiadają się za zdecydowaną pomocą dla Ukrainy. Inni – skupieni wokół ruchu MAGA – chcą zakończyć amerykańskie zaangażowanie za granicą, w tym wsparcie dla Kijowa – powiedział Jelczenko.
USA wznawiają pomoc Ukrainie. „Rosjanie mieli krótkie świętowanie”
Były szef MSZ Ukrainy, dyplomata Wołodymyr Ohryzko, w rozmowie z Radio NV zauważył, że entuzjazm Moskwy wobec Trumpa zaczyna słabnąć. – Rosjanie mieli krótką fetę po tym, jak Trump wcześniej wstrzymał pomoc. Ale teraz znowu widzą Amerykę jako wroga. Ostatnia rozmowa między Trumpem a Putinem była daleka od przyjaznej. W rosyjskich mediach propagandowych nie wiedzą już, jak tłumaczyć swoim obywatelom, że Trump nie gra tak, jakby tego chcieli – mówi ekspert. – W Moskwie znów zaczyna dominować narracja o „złej Ameryce”. Od miłości do nienawiści tylko jeden krok – dodaje.
Źródło: gazeta.pl