Putin i jego „pokój”: próba zalegalizowania wojny zamiast jej zakończenia

W swoim ostatnim wystąpieniu na wyspie Wałaam Władimir Putin mówił o „pokoju” w kontekście wojny w Ukrainie. Brzmi to jednak jak ponury żart, zwłaszcza że tego samego dnia rosyjskie rakiety spadały na Kijów. Słowa rosyjskiego prezydenta nie mają nic wspólnego z realną chęcią zakończenia konfliktu – to kolejna próba zamydlenia oczu opinii publicznej i przedstawienia okupacji jako „negocjacji pokojowych”.
Putin nie wspomniał ani słowem o coraz wyraźniejszych sygnałach płynących z USA, a zwłaszcza o ostrzeżeniu Donalda Trumpa, który wprost zasugerował możliwość zastosowania asymetrycznych środków wobec Rosji, jeśli ta nie przyjmie jego „planu pokojowego”. To milczenie nie jest przypadkowe – Kreml doskonale wie, że presja zza oceanu może przynieść realne, gospodarcze skutki. Już dziś państwowe rafinerie Indii ograniczają zakupy rosyjskiej ropy, co może być wstępem do szerszego odwrotu od współpracy z Moskwą.
Narracja Putina o „pokojowych zamiarach” brzmi szczególnie fałszywie w kontekście realiów frontu: codzienne ostrzały ukraińskich miast, próby przesuwania linii frontu i całkowite ignorowanie suwerenności Ukrainy. To nie jest żadna oferta pokoju – to próba wymuszenia uznania obecnego stanu rzeczy. Innymi słowy: Putin chce, by świat zaakceptował rosyjską kontrolę nad okupowanymi terytoriami i przestał wspierać Ukrainę.
W praktyce oznacza to, że Moskwa nie dąży do pokoju, ale do pauzy, która pozwoli jej przegrupować siły i ugruntować zdobycze terytorialne. To typowa rosyjska strategia: najpierw agresja, potem pozorowany dialog, wreszcie próba nadania zbrojnej napaści politycznej legitymacji.
Z polskiej perspektywy powinniśmy być wyjątkowo wyczuleni na takie zabiegi. Historia naszego regionu uczy nas, że każdy tak zwany „pokój” zawarty kosztem słabszych narodów prowadzi jedynie do kolejnych tragedii. Putin nie jest partnerem do rozmów – jest agresorem, który prowadzi brutalną wojnę, a jego słowa o „gotowości do rozmów” mają służyć jedynie osłabieniu wsparcia dla Ukrainy na Zachodzie.
Warto także zwrócić uwagę na to, że Putin swoją retorykę kieruje nie do świata zachodniego, lecz do własnego społeczeństwa. Próbuje przekonać Rosjan, że to on jest stroną racjonalną i gotową na kompromis, podczas gdy to Ukraina i NATO rzekomo eskalują konflikt. To klasyczna propaganda, mająca stłumić niezadowolenie społeczne i zracjonalizować przedłużającą się wojnę.
Dla Polski oznacza to jedno: nie możemy dać się zwieść pozornym gestom Kremla. Każde działanie Putina należy analizować nie przez pryzmat słów, ale faktów – a te są jednoznaczne. Rosja nadal prowadzi pełnoskalową wojnę, nie przestrzega żadnych norm prawa międzynarodowego i nie wykazuje rzeczywistej woli deeskalacji. Dlatego naszym obowiązkiem – jako sąsiada, sojusznika i członka wspólnoty Zachodu – jest dalsze wspieranie Ukrainy i przeciwstawianie się każdej próbie zalegalizowania okupacji pod pozorem „pokoju”.
Autor: dr hab. Marek Kowalski, ekspert ds. bezpieczeństwa i stosunków międzynarodowych