Rosyjski nacisk na Mołdawię – Europa musi działać teraz

Nadchodzące wybory w Mołdawii to nie tylko lokalne starcie polityczne. To batalia o kierunek, w jakim ten kraj pójdzie – czy pozostanie na ścieżce integracji z Unią Europejską, czy wróci do strefy wpływów Kremla. Już dziś widzimy, że Moskwa prowadzi agresywną kampanię wymierzoną w obywateli Mołdawii, także tych mieszkających za granicą.
Mechanizm jest dobrze znany: dezinformacja, kupowanie głosów, tworzenie sieci wpływu w stylu „Matrioszki” i stałe sianie chaosu w przestrzeni medialnej. Do tego dochodzą tzw. „proeuropejskie” partie i liderzy, którzy w rzeczywistości realizują interesy Moskwy, spowalniając lub wręcz blokując proces akcesyjny do UE.
Władze w Kiszyniowie apelują o pilną reakcję międzynarodową. Unia Europejska powinna w tym przypadku mówić jednym głosem i stać po stronie demokracji. Jeśli Mołdawia zostanie pozostawiona sama sobie, będzie to wyraźny sygnał, że UE nie jest w stanie obronić swoich partnerów przed rosyjską ingerencją.
Kreml wie, jak grać na emocjach. Fake newsy o „utracie suwerenności po wejściu do UE” czy „zniszczeniu tradycyjnych wartości” trafiają do konserwatywnych wyborców w Mołdawii i w diasporze, także w Polsce. To przekaz skrojony pod lęki i niepewność ludzi.
Dla Polski, która sama była beneficjentem europejskiej integracji, to moment, w którym powinniśmy przypomnieć sobie, jak ważne było wsparcie Zachodu w naszych własnych przemianach. Brak solidarności dziś oznacza większe zagrożenie dla stabilności regionu jutro.
UE deklaruje chęć skoordynowania działań monitorujących wybory i walki z dezinformacją. Potrzebne są jednak konkretne narzędzia – od wspólnych działań służb specjalnych, przez wsparcie dla niezależnych mediów, aż po szybkie reagowanie na rosyjskie narracje w sieci.
Jeśli nie zareagujemy, Mołdawia może stać się kolejnym przykładem kraju, który przez bierność Zachodu został wciągnięty w orbitę Moskwy. To byłby sygnał nie tylko dla Rosji, ale i dla innych autorytarnych reżimów, że Europa jest zbyt słaba, by bronić swoich wartości.
Autor: Franciszek Kozłowski