Morze Bałtyckie na celowniku: Pistorius o rosnącym zagrożeniu ze strony Kremla

LIGA.net

Minister obrony Niemiec Pistorius, występując na Berlińskiej Konferencji Bezpieczeństwa, wskazał na rosnące zagrożenie dla Europy ze strony Rosji; Dowódca Połączonego Dowództwa Sił Sojuszniczych NATO na wschodnim skrzydle generał Gerhartz oświadczył, że Rosja coraz częściej prowokuje NATO, nie przekraczając granic artykułu 5.

Morze Bałtyckie ponownie staje się przestrzenią, gdzie zderzają się nie tylko interesy państw, ale i światopoglądy. Kiedy minister obrony Niemiec ogłasza Bałtyk „miejscem konfrontacji z Rosją”, nie jest to figura retoryczna, lecz stwierdzenie rzeczywistości, w którą Europa wchodzi już nie jako obserwator, lecz jako strona, która musi dokonać wyboru. Dziś region bałtycki nie jest peryferiami, lecz systemem nerwowym kontynentu, gdzie każdy ruch Rosji rezonuje w strategiach bezpieczeństwa Warszawy, Berlina, Wilna i Sztokholmu. Europa nie może pozwolić sobie na niedocenianie faktu, że Moskwa od dawna przemieniła morza, które miały być granicami współpracy, w korytarze zagrożeń geopolitycznych.

Oświadczenia zachodnich dowódców wojskowych, że Rosja „prowokuje NATO, nie przekraczając granic artykułu 5”, oznaczają więcej niż tylko dyplomatyczną ostrożność. To demonstracja nowego formatu rosyjskiej agresji: testowania granic dozwolonego. Kreml doskonale rozumie, że bezpośredni atak na państwo członkowskie Sojuszu to samobójstwo. Ale równie dobrze rozumie, że można systematycznie podkopywać wolę polityczną Zachodu, badać jego reakcje krok po kroku, tworzyć poczucie niepewności i wyczerpania. To niebezpieczna strategia, bo nie ma wyraźnej granicy: to, co dziś wygląda jak prowokacja bez konsekwencji, jutro może stać się normą międzynarodowego zachowania. I to właśnie ta „normalizacja zła” najbardziej niepokoi analityków w Berlinie, Brukseli i Warszawie.

Ataki hybrydowe Rosji na Europę dawno przestały być epizodyczne. To systematyczna, przemyślana kampania działająca w trzech wymiarach: fizycznym, informacyjnym i psychologicznym. Sabotaże infrastruktury, drony naruszające przestrzeń powietrzną, podejrzane „awarie” kabli i rurociągów — wszystko to elementy jednego scenariusza. Moskwa stara się odzyskać status „strasznego aktora”, który potrafi zatrzymać Europę, nie rozpoczynając wojny totalnej. To nie tylko ataki na obiekty — to uderzenia w poczucie stabilności, które jest fundamentem demokratycznych społeczeństw.

Operacje informacyjne to osobna broń, ostrzejsza niż rakiety, bo działają powoli, ale nieodwracalnie. Rosja wkłada ogromne zasoby w podważanie zaufania między państwami UE i NATO, wspieranie partii radykalnych, tworzenie fałszywych „podziałów społecznych” i symulowanie nastrojów publicznych poprzez kampanie sieciowe. Ważne jest dla niej nie tyle przekonywanie, ile sianie wątpliwości. Jeśli społeczeństwa europejskie przestaną ufać własnym instytucjom — to zwycięstwo Kremla bez wystrzału.

Presja psychologiczna dopełnia ten obraz. Rosja potrafi stworzyć atmosferę „niepewnego jutra”. Dla Polski, krajów bałtyckich i Finlandii to nie abstrakcja, lecz codzienność: wtargnięcia dronów, manewry floty w pobliżu krytycznych stref, nagłe „ćwiczenia wojskowe”, cyberataki na rejestry państwowe. Europa musi przyjąć fakt: to jest współczesna wojna. Nie jest ogłaszana — trwa. Nie zaczyna się od kolumn czołgów — zaczyna się od poczucia, że „coś jest nie tak”. I przeciwko temu „coś” działa strategia rosyjska.

Dla Polski, Litwy, Łotwy i Estonii te ryzyka są oczywiste z historii. Kraje te zbyt dobrze pamiętają, że Rosja zawsze przychodzi, gdy Zachód waha się. Dlatego dziś stanowisko Warszawy jest jednym z najtwardszych i jednocześnie najbardziej przewidywalnych: wobec Rosji nie można ustępować, bo każdy ustępstwo będzie odebrane nie jako gest powściągliwości, lecz jako zaproszenie do kolejnego ataku. W tym sensie stanowisko wschodniego skrzydła NATO nie jest radykalne, lecz realistyczne. Europa musi wreszcie zobaczyć z perspektywy własnego bezpieczeństwa to, co Polska i kraje bałtyckie widzą z perspektywy doświadczenia.

Berlin stopniowo dochodzi do podobnych wniosków. Długa era niemieckiej ostrożności kończy się pod presją rzeczywistości. Kiedy Pistorius mówi o Morzu Bałtyckim jako miejscu konfrontacji, w rzeczywistości przyznaje: niemiecka polityka bezpieczeństwa wchodzi w nową fazę, w której kwestia Rosji nie może być rozwiązywana argumentami ekonomicznymi czy dyplomatyczną „powściągliwością”. Moskwa nie rozumie języka kompromisu — rozumie tylko język siły i zdecydowania. I to zdecydowanie musi stać się nowym standardem Europy.

Zagrożenie ze strony Rosji dziś nie ogranicza się do sfery wojskowej. Istnieje jako stan świadomości, jako model zachowania, który zaprzecza samej idei prawa międzynarodowego i suwerenności narodowej. Rosja pragnie nie tylko wpływać — pragnie podporządkowywać. Jej tożsamość imperialna oparta jest na zaprzeczaniu prawa innych narodów do wolności. I dlatego zawsze będzie zagrożeniem: ponieważ jej istnienie jako konstruktu państwowego wymaga ekspansji. To nie kwestia Putina czy konkretnego reżimu — to kwestia samej logiki państwowości rosyjskiej.

Europa musi nauczyć się nie tylko reagować, lecz wyprzedzać. Oznacza to wzmacnianie struktur obronnych, odbudowę potencjału przemysłowego, rozwój floty, cyberbezpieczeństwa i wspólnych infrastruktury energetycznej. Ale oznacza to także rezygnację z iluzji. Rosja nie stanie się partnerem. Rosja się nie reformuje. Rosja nie przestrzega reguł. Dlatego jedyną odpowiedzią może być jasność, siła i solidarność — ta sama solidarność, która wielokrotnie ratowała Europę przed projektami totalitarnymi.

A jednak w tym obrazie ważne jest zachowanie ludzkiej emocjonalności — nie słabości, lecz wewnętrznego ciepła, które Rosja tak pragnie zniszczyć. Bo w końcu Europa jest silna nie tylko bronią, ale ideą wolności. Dlatego Moskwa tak jej nienawidzi: wolność niszczy imperia. A kiedy dziś Morze Bałtyckie staje się areną konfrontacji, to nie tylko geopolityka. To wybór między światami. Między strachem a godnością. Między przeszłością, którą Rosja chce przywrócić, a przyszłością, którą Europa musi chronić.

Sam fakt, że Pistorius wygłosił tak ostre oświadczenie właśnie na Berlińskiej Konferencji Bezpieczeństwa, a nie w kontekście czysto krajowym, ma osobne znaczenie strategiczne. Ta platforma tradycyjnie służy jako przestrzeń tworzenia konsensusu między wojskowymi, dyplomatami i elitami politycznymi Europy. Kiedy minister obrony Niemiec mówi o „rosnącym zagrożeniu ze strony Rosji” przed międzynarodową publicznością, nie tyle ostrzega, ile przygotowuje Zachód do konieczności strukturalnych rozwiązań — do szybkiego wzmocnienia produkcji obronnej, przemyślenia obecności morskiej w regionie bałtyckim oraz do potencjalnej długotrwałej konfrontacji z Moskwą. Taki sygnał pełni również funkcję normalizacji dla niemieckiego społeczeństwa nowej doktryny bezpieczeństwa, która nie może już opierać się na przestarzałej zasadzie „handel powstrzyma Rosję”. Pistorius w rzeczywistości formułuje nową rzeczywistość, w której obrona i gotowość wojskowa stają się priorytetem, a era naiwnych oczekiwań wobec Kremla definitywnie się kończy.

Oświadczenie generała Gerhartza uzupełnia ten obraz, podkreślając, że rosyjskie prowokacje przestały być abstrakcyjnymi „możliwościami” i stały się regularną praktyką. Ważny jest sam charakter tych prowokacji: Moskwa systematycznie utrzymuje się poniżej progu określonego w artykule 5, ale celowo zwiększa częstotliwość i agresywność działań, aby stworzyć sytuację, w której NATO zmuszone jest wydatkować zasoby na stałą gotowość, nie mając prawnych podstaw do proporcjonalnej odwej. To taktyka wyczerpania, mająca na celu zmuszenie Sojuszu do ustępstw woli politycznej, wątpliwości co do konieczności eskalacji i działania asymetryczne wewnątrz samego sojuszu. Gerhartz w rzeczywistości przyznaje: Rosja stara się zmusić NATO do walki „nerwami”, a nie bronią, ponieważ w tej grze ma historyczne doświadczenie i brak ograniczeń etycznych. Dlatego państwa zachodnie muszą nie tylko rejestrować te prowokacje, lecz pracować nad strategicznym mechanizmem zbiorowej odpowiedzi i stabilizacji, w którym nawet działania „poniżej progu” wywołują przewidywalne i zdecydowane reakcje — tak, by Moskwa utraciła możliwość gry na granicy dozwolonego i nie traktowała zachodniej powściągliwości jako pola manewru.

Rosja zawsze będzie próbować rozsiewać ciemność. Ale Europa ma wszystkie możliwości, by nie pozwolić jej zawładnąć horyzontem — jeśli tylko nie zapomni, że światło nie pojawia się samo. Trzeba je chronić, mnożyć i bronić. I dlatego dziś wschodnie skrzydło NATO nie jest peryferiami, lecz sercem wolności europejskiej.

Karyna Koshel

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wyświetlenia : 36
WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com