Posłanka z PiS pisze z apelem do Google. Chodzi o wyciek maili z jej skrzynki
Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
Maria Kurowska stanowczo zaprzecza, że wysłała e-maila, w którym, jak twierdzi Onet, próbowała wpływać na decyzje związane z Funduszem Sprawiedliwości. W związku ze sprawą posłanka PiS zwróciła się z prośbą do Google.
Maria Kurowska wydała oświadczenie
Po publikacji Onetu dotyczącej jej rzekomej korespondencji w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, posłanka Maria Kurowska (Prawo i Sprawiedliwość) opublikowała oświadczenie, w którym stanowczo zaprzecza autentyczności e-maila. „Oświadczam ponownie i jednoznacznie, że wskazany e-mail nie został przeze mnie wysłany. Mam co do tego absolutną pewność” – napisała posłanka. „Wszystkie wiadomości kierowane przeze mnie w tej sprawie pochodziły wyłącznie z mojego prywatnego adresu. Tymczasem jedynie ta jedna, kwestionowana, miałaby zostać wysłana ze skrzynki służbowej?! Nigdy nie wysłałam takiej korespondencji” – dodała. „Byłam całkowicie wyłączona z życia publicznego”
Posłanka podkreśliła, że data rzekomego e-maila świadczy o tym, że nie mogła być jego autorką. „W czasie, gdy miał on zostać wysłany, przeżywałam śmierć mojego małżonka i byłam całkowicie wyłączona z działalności publicznej” – wskazała. „Elementarna logika, doświadczenie życiowe oraz znajomość mojego stylu pisania wykluczają, abym mogła skierować tego rodzaju wiadomość” – napisała. Warto jednak zauważyć, że Kurowska tego dnia brała udział w posiedzeniu Sejmu. Odbyło się wtedy kilkadziesiąt głosowań, a na listach imiennych widnieje jej nazwisko.
Budowanie narracji
„Wyrażam również poważne wątpliwości co do intencjonalnych działań medialnych, które sprawiają wrażenie prób budowania narracji o rzekomo nieprawidłowym postępowaniu posłów, podczas gdy czynią wszystko zgodnie z literą prawa. Co więcej, aktywność polityków zaangażowanych w walkę z opozycją przybiera coraz bardziej absurdalny charakter” – stwierdziła posłanka. „Pytanie, które nasuwa się samo, brzmi: kto stoi za pojawieniem się tego rzekomego e-maila? Czy jego źródłem mogła być prokuratura, czy też został on wytworzony w kancelarii jednego z posłów Koalicji Obywatelskiej?” – napisała posłanka. Kurowska dodała, że przekazywane mediom materiały „nabrały cech typowej nagonki politycznej” i jej zdaniem mają uderzać w dzisiejszą opozycję. Publiczne pytanie do Google
Posłanka zwróciła się również z pytaniem do Google Polska. „Czy z mojej sejmowej skrzynki mailowej w dniu 24 lipca 2020 roku o godzinie 13.33 została wysłana jakakolwiek korespondencja na serwery Google?” – napisała posłanka. Polityczka zauważyła, że osoba, do której miała wysłać wiadomość korzysta ze skrzynki popularnej firmy. „Każda autentyczna wiadomość powinna pozostawić techniczny ślad na tej platformie. Skoro Onet publikuje 'dowód’, który nigdy nie został wysłany, to bardzo proszę o jasne stanowisko firmy Google” – dodała. Kurowska przekonuje, że wyjaśnienie tej kwestii jest „kluczowe dla oceny, czy mamy do czynienia z informacją, czy prowokacją polityczną”.
Co ustalił Onet?
Onet w swojej publikacji twierdzi, że Maria Kurowska miała wysyłać wiadomości do Tomasza Mraza – byłego dyrektora Funduszu Sprawiedliwości. „Bardzo proszę, aby żadne umowy z Gminami nie były podpisywane bez konsultacji ze mną w powiecie jasielskim i krośnieńskim” – miała napisał w lipci 2020 roku. W innych e-mailach – jak podaje portal – miała wskazywać konkretne gminy, instytucje oraz sugerować kwoty dotacji. Posłanka zaprzecza, by jakikolwiek z tych e-maili był wysłany z jej sejmowej skrzynki. Na jej profilu w mediach społecznościowych można też znaleźć wpis z 26 listopada br. „Ekipa Tuska zrobiła przestępstwo z tego, że poseł zabiega o fundusze na własny okręg. Cyrk! To jest OBOWIĄZEK POSŁA!” Była to jej pierwsza odpowiedź na medialne zarzuty.
Sprawa Funduszu Sprawiedliwości
W tle toczy się śledztwo dotyczące nieprawidłowości w wydatkowaniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura chce postawić byłemu ministrowi Zbigniewowi Ziobrze 26 zarzutów, m.in. prowadzenia zorganizowanej grupy przestępczej. On i jego współpracownik Marcin Romanowski przebywają na Węgrzech.
Źródło: gazeta.pl
