Ataki Tuska i PO na Glapińskiego. Łukaszenka i Putin mogą się cieszyć z takiego prezentu

kremlin.ru CC BY 4.0

Polska od wielu tygodni walczy z atakiem hybrydowym ze strony Białorusi, tymczasem „totalna opozycja” koncentruje się na walce z polskim rządem i formacjami broniącymi granicy. Jednym z czołowych celów bezpardonowych napaści polityków opozycji oraz sprzyjających im mediów i ekspertów ekonomicznych stał się też prof. Adam Glapiński – prezes Narodowego Banku Polskiego, którego pierwsza kadencja na tym stanowisku kończy się w połowie przyszłego roku. Nie trzeba dodawać, komu jest na rękę osłabienie pozycji NBP w tak krytycznym momencie geopolitycznym.

„Prezes NBP jest niekompetentny, jego działania osłabiają złotówkę, a inflacja wymknęła się spod kontroli” – stwierdził podczas jednej z listopadowych konferencji prasowych Donald Tusk. Szef PO i Europejskiej Partii Ludowej dodał przy tym, że Adam Glapiński „nie ogarnąłby nawet Szkolnej Kasy Oszczędnościowej”. W dodatku „Glapiński ciągle się myli i powinien odejść z końcem kadencji”. Ponoć – zdaniem Tuska – „żaden z prognozowanych przez NBP celów inflacyjnych się nie sprawdził.”

Tak dużo zabrał Polakom?

Podczas innej niedawnej konferencji Tusk grzmiał: – Wiele miesięcy temu ostrzegałem, że Glapiński to jest nieszczęście; nie wiem, czy ktokolwiek w Polsce w tak krótkim czasie, w ostatnich kilkudziesięciu latach, tylko przez swoje błędy i zaniechania tak dużo zabrał Polakom.

Obecnemu/dawnemu szefowi PO wtóruje, jakżeby inaczej, jego bezpośredni poprzednik na tym stanowisku, Borys Budka, który w związku z niedawnym przyznaniem prezesowi NBP przez prezydenta Andrzeja Dudę nagrody specjalnej w XIX edycji Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP, napisał na Twitterze: „To nie jest fakenews. Ale jaka nagroda, taki laureat”. 

Nie trzeba dodawać, z jak ogromną radością przyjęła opozycja wiadomość o publikacji jednego z zagranicznych magazynów, sugerującej, że prezes Glapiński to rzekomo jeden z najgorszych szefów banków centralnych.

Jak napisał, komentując te publikację Departament Komunikacji NBP, „celowo zestawiono Polskę ze słabymi ekonomicznie krajami, pomijając fakty, iż słabsze ekonomicznie kraje umiejscowiono wyżej w rankingu, zaś podobną notę co Polska rok wcześniej otrzymała np. Szwajcaria”. I co w tym wszystkim wydaje się kluczowe: „Nie wspomniano także, że na opinię redaktorów wpływają analitycy banków komercyjnych – informowanie o przyszłych ruchach w zakresie stóp procentowych oraz jak najszybsze ich podwyższanie, stanowi dla tego środowiska realizację partykularnego interesu. Przekaz był nośny i wpisywał się w cel ataku na NBP”.

„Odpowiada za nieszczęście milionów”?

Adam Glapiński stał się swoistym kozłem ofiarnym w związku wysoką inflacją, za którą jakże chętnie jest obarczany przez polityków opozycji oraz w mediach krytykujących obecne władze, jako jej główny winowajca. Powiązany z Onetem serwis ekonomiczny BusinessInsider wylicza „siedem grzechów głównych” rzekomo popełnionych przez prezesa NBP. Zaś według Tuska, który nagle zaczął pochylać się nad losem ubogich, „ludzie będą się bali wejść do sklepu, gdy będą robić zakupy przed Wigilią. Tylko za to należałoby zdymisjonować pana Glapińskiego, za wyjątkowo paskudne poczucie humoru w sytuacji, w której odpowiada za nieszczęście milionów, szczególnie najbiedniejszych polskich rodzin”. 
To jednak opinie kuriozalne. 

Za inflację odpowiedzialne głównie czynniki zewnętrzne

Sam prezes NBP, podobnie zresztą jak eksperci finansowi, wielokrotnie podkreślał, że za obecną inflację odpowiedzialne są w głównej mierze czynniki zewnętrzne, niezależne od takich czy innych decyzji Rady Polityki Pieniężnej czy NBP. 

W jednym z niedawnych wywiadów Glapiński doprecyzował, że chodzi tu o: „wyraźnie wyższe niż przed rokiem ceny surowców energetycznych, uprawnień do emisji CO2 czy cen transportu międzynarodowego. Do tego dochodzą utrzymujące się zaburzenia globalnych sieci dostaw, które znajdują odzwierciedlenie w niedoborze i wzroście cen części produktów”.

Tłumacząc decyzje RPP, która w ostatnich tygodniach dwukrotnie podniosła stopy procentowe, z utrzymywanego przez ponad półtora roku od początku pandemii w przypadku stopy referencyjnej poziomu 0,1% do 1,25%, szef NBP stwierdził: „Nasze decyzje o podwyżce stóp procentowych nie były odpowiedzią na obecne, podwyższone odczyty inflacji. Bo na nie nic nie możemy poradzić. Podnosząc stopy procentowe, chcieliśmy zapobiec utrwaleniu się inflacji na podwyższonym poziomie w średnim okresie. Zrobimy wszystko, co konieczne, aby w średnim okresie inflacja powróciła do poziomu zgodnego z naszym celem”.

Wielu ekspertów zdaje się potwierdzać założenia przyjęte przez Adama Glapińskiego. Ich zdaniem bowiem do końca br. inflacja – obecnie w okolicy 7% – może jeszcze się nieco podwyższyć, ale w ciągu kolejnych miesięcy 2022 r. powinna spadać – tak by w 2023 r. powrócić do tzw. celu inflacyjnego zalecanego przez RPP (tj. maksymalnie do 3,5%).

Czy taki scenariusz jest realny przekonamy się niebawem, tym bardziej, że wielką 
niewiadomą pozostaje realny wpływ dalszego rozwoju pandemii na gospodarkę. Nie oznacza to wszakże, że – jak chcieliby politycy opozycji – Adam Glapiński powinien skapitulować. On sam zresztą zdaje się nie przejmować pohukiwaniami opozycji pod jego adresem. 

Zapowiedział, że zamierza w przyszłym roku ponownie kandydować na stanowisko prezesa NBP.

Tymczasem już w najbliższą środę, 24 listopada, opinia publiczna będzie mogła poznać szczegóły walki rządu i banku centralnego z inflacją. Tego bowiem dnia odbędzie się posiedzenie sejmowej Komisji Finansów Publicznych „w celu przedstawienia przez Ministra Finansów Tadeusza Kościńskiego oraz Prezesa NBP Adama Glapińskiego informacji na temat drastycznego wzrostu cen towarów i usług w Polsce.” – jak czytamy na stronach Sejmu.

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com