Kryzys na granicy. Niemiecka prasa: UE powinna przedstawić Polsce ofertę
Łukaszenka prowadzi cyniczną grę, ale kierując uchodźców do Polski obnażył hipokryzję UE. Unia powinna poprosić Polskę o ich rejestrację i przyjęcie, a następnie rozdzielić ich w Europie – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.
„Łukaszenka jest despotą, władcą stosującym przemoc, dyktatorem. Bardzo bolesne jest to, że to właśnie jemu udaje się wskazywać palcem na UE jako organizację naruszającą prawa człowieka” – pisze Heribert Prantl w komentarzu opublikowanym w weekendowym wydaniu „Sueddeutsche Zeitung”.
„Gra Łukaszenki jest cyniczna, ale sprawdza się. Polska traktuje uchodźców tak, jakby byli towarzyszami Łukaszenki. Ale nie są nimi, są ofiarami” – podkreśla publicysta. Jak zaznacza, uchodźcy są uciekinierami z terenów, na których toczy się wojna i dlatego z dużą dozą prawdopodobieństwa mają prawo do otrzymania ochrony. „Zbiorowe odrzucenie tych ludzi bez sprawdzenia stanowi naruszenie każdego prawa; narodowego, europejskiego i międzynarodowego” – uważa Prantl.
Polityka odstraszania
Łukaszenka demaskuje „świętoszkowatość” europejskiej polityki migracyjnej, której konwencje, umowy i prawne reguły obiecują ochronę, ale w sytuacji krytycznej nie dotrzymują słowa. „UE stosuje politykę odstraszania. Na wyspach Morza Śródziemnego instrumentem odstraszania są obozy dla uchodźców, których stanu nie da się opisać słowami” – czytamy w „SZ”.
Na granicy UE w Europie Wschodniej odstraszanie polega na „pozbawionym współczucia zbiorowym odsyłaniu” uchodźców, praktykowanym przez Polskę i wspieranym oraz wynagradzanym przez inne kraje członkowskie i UE. Polsce oferowana jest pomoc przy zabezpieczeniu granicy i odsyłaniu ludzi, ale nie w humanitarnej pomocy dla uchodźców – krytykuje Heribert Prantl.
Jego zdaniem celem stosowania nielegalnych „push-backs” (wypychania ludzi za granicę) jest ich zalegalizowanie i uczynienie z nich normalnej praktyki. Aby podgrzewać atmosferę, stosuje się „wojenne słownictwo” mówiąc o „hybrydowej wojnie” Łukaszenki. Zdaniem Prantla jest to próba uczynienia z odsyłania ludzi szukających ochrony, a więc z aktu w prawie migracyjnym ściśle zabronionego, działania służącego rzekomo bezpieczeństwu i obronie.
„Odmawia się ochrony uprawnionym do niej, ponieważ ta odmowa ma służyć odparciu ataku. W ten sposób ochrona uchodźców jest marginalizowana. Istnieje obawa, że zimą 2021/22 idea ochrony zamarznie w lasach wschodnioeuropejskich. Byłaby to zdrada wartości, na których powstała Unia Europejska” – ostrzega niemiecki publicysta.
Czuły punkt UE
„Łukaszenka jest przestępczą kreaturą” – podkreśla zastrzegając, że białoruski dyktator nie mógłby trafić w czuły punkt UE, gdyby tego punktu nie było. UE tylko dlatego może dać się szantażować, ponieważ zdradziła prawo migracyjne.
Heribert Prantl zwraca uwagę, że zmieniając w 1993 roku prawo o azylu, RFN stała się prekursorem obrony przed uchodźcami. Nowelizacja przerzuciła odpowiedzialność za uchodźców na sąsiadów Niemiec.
„Outsourcing” uchodźców był pierwszym doświadczeniem Polaków w relacjach z Niemcami i Europą na początku lat 90. Polsce narzucono umowę o readmisji w celu deportowania dziesiątków tysięcy uchodźców z Niemiec. To nie miało nic wspólnego z solidarnością – zauważył autor.
„W przypadku Białorusi UE powinna pokazać Polakom, że poważnie traktuje solidarność w polityce migracyjnej. UE powinna poprosić Polskę o rejestrację uchodźców z Białorusi i o krótkotrwałą opiekę nad nimi. W zamian, Unia powinna rozdzielić kontyngenty uchodźców w Europie w celu dalszego ich sprawdzenia” – pisze Prantl.
„Być może Polska, która na własnej skórze doświadczyła, że problemy z uchodźcami dotyczą nie tylko Europy Południowej, lecz także bezpośrednio Europy Wschodniej, będzie bardziej otwarta na nowe solidarne podejście” – konkluduje publicysta „Sueddeutsche Zeitung” i dodaje: „Być może taki gest ożywiłby bardzo napięte relacje między UE a Polską, co byłoby dobrodziejstwem dla Europy”.
Źródło: https://next.gazeta.pl