Wielki strajk na Uniwersytecie Jagiellońskim dobiegł końca. Osiągnięcie kompromisu nie było proste

Fot. Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl

Po ponad tygodniowym strajku okupacyjnym w krakowskim DS „Kamionka” władze Uniwersytetu Jagiellońskiego podpisały porozumienie z uczestnikami protestu. Uczelnia zadeklarowała, że nie sprzeda akademika oraz zapewniła, że nie będzie próbowała wyciągnąć konsekwencji prawnych lub dyscyplinarnych od studentów uczestniczących w strajku. Droga do wypracowania kompromisu była jednak długa i wyboista.

Strajk okupacyjny DS „Kamionka” rozpoczął się w piątek 17 maja. W protest zaangażowani byli studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ), zrzeszeni między innymi w Ogólnopolskim Związku Zawodowym „Inicjatywa Pracownicza” (OZZIP). Strajkujący domagali się od władz uczelni realizacji szeregu postulatów. Najważniejszym z nich było wznowienie działalności dwóch budynków akademika.

DS „Kamionka” przez lata nie cieszyła się zainteresowaniem, ale sytuacja na rynku się zmieniła 

Dziennikarka Angelika Pitoń z „Gazety Wyborczej” przypomina, że DS „Kamionka” to dawny hotel robotniczy położony około 11 kilometrów od centrum Krakowa. W związku z lokalizacją przez lata cieszył się niskim zainteresowaniem ze strony studentów. Sprawiło to, że w 2018 roku władze UJ podjęły decyzję o sprzedaniu budynku. Na przestrzeni ostatnich lat podjęte zostały liczne próby znalezienia nabywcy. Żadna z nich nie przyniosła jednak efektów.

Zdaniem protestujących sytuacja panująca obecnie na krakowskim rynku mieszkaniowym może jednak sprawić, że lekceważony niegdyś akademik zacznie cieszyć się większą popularnością. Szacuje się, że DS „Kamionka” mógłby zapewnić miejsce zamieszkania dla około 130 studentów. Według przekazywanych przez strajkujących informacji w tym roku akademickim w krakowskich akademikach brakło miejsc dla około 500 osób. Nieco inaczej sytuację przedstawia sam uniwersytet, który informuje, że dysponuje obecnie około 30 wolnymi miejscami w domach studenckich.

W związku z problemami na rynku mieszkaniowym studenci postulowali także wycofanie się uczelni z planów sprzedaży innego domu studenckiego – „Bursy Jagiellońskiej”. Domagali się także przedstawienia całościowej strategii mieszkaniowej zwiększającej dostępność miejsc w akademikach oraz zabezpieczenia na ten cel środków finansowych. Ponadto strajkujący oczekowali zapewnienia ze strony władz uczelni, że żadna z osób, które zaangażowały się w protest, nie poniesie odpowiedzialności prawnej i dyscyplinarnej.

Pierwszej nocy protestu w akademiku interweniowała policja

Strajkujący podkreślali, że ten ostatni postulat pozostawał dla nich szczególnie istotny ze względu na interwencję policji, do której doszło pierwszej nocy protestu. W tym samym okresie władze uniwersytetu wydały oświadczenie, w którym podkreślały, że manifestanci dostali się na teren obiektu „w sposób nielegalny i z naruszeniem obowiązujących norm prawnych”, a sam strajk nie został zgłoszony. Funkcjonariusze pouczyli protestujących, ale nikt nie został wyprowadzony z budynku ani nie został wylegitymowany.

Władze uczelni podkreślały, że o wezwaniu policji zadecydowały względy prawne. – Mieliśmy tutaj do czynienia z wejściem na teren uczelni bez zgody władz uniwersytetu. Rektor wielokrotnie podkreślał, że był zobowiązany do tego, żeby wezwać policję, ponieważ – jako kierownik jednostki administracyjnej – jest odpowiedzialny za mienie i osoby, które tam przebywają. Policja przyjechała do „Kamionki” i jedynie poinformowała osoby nielegalnie prowadzące strajk, że dopuściły się złamania przepisów, naruszając artykuł 193. Kodeksu karnego oraz o grożących z tego tytułu konsekwencjach. Osoby okupujące nadal nie opuściły budynku. Po konsultacjach z władzami Uczelni policja odstąpiła od dalszych przewidzianych prawem działań – podkreślił w rozmowie Gazeta.pl rzecznik UJ Adam Koprowski.

W pierwszych dniach protestu na miejscu byli również dziennikarze lokalnej redakcji „Wyborczej”. Z ich relacji wynika, że to policja przekonywała władze uczelni do pokojowego rozwiązania sytuacji oraz odradzała między innymi legitymowanie strajkujących. W rozmowie z Gazeta.pl protestujący oceniają decyzję o wezwaniu policji jako „karygodną”.

– To chyba wystarczająco nie wybrzmiało, bo zostało szybko uciszone przez władze UJ, ale nasłano na nas pierwszej nocy służby. To pierwsza sytuacja od dekad, w której policja na polecenie władz uczelni weszła na teren uniwersytecki. Kiedyś, kiedy robiono to w PRL-u, było to na polecenie władz państwowych, a nie uniwersyteckich – mówiła nam Gabriela Wilczyńska, członkini Komisji Krajowej OZZIP oraz koordynatorka ds. młodzieży.

W budynku wyłączono gaz i prąd. Strajkującym pomagali sąsiedzi i społeczność akademicka

Strajkujący studenci nie zostali wyprowadzeni, ale podjęto decyzję o wyłączeniu prądu i gazu w domu studenckim. Kanclerz UJ Monika Harpula tłumaczyła „Wyborczej”, że decyzja o odcięciu mediów wynikała ze względów bezpieczeństwa i stanu budynku. – DS „Kamionka” to pustostan. Nie ma aktualnych analiz i niezbędnych odbiorów mediów. Dlatego jeszcze w weekend wyłączono gaz, by zminimalizować ryzyko ewentualnego wybuchu. Jesteśmy zmuszeni odciąć prąd, by uniknąć ewentualnego zagrożenia. Służby techniczne uznały, że ryzyko pęknięcia rury nie jest duże, więc woda pozostanie – poinformowała.

Mimo tych niedogodności okupacja DS „Kamionki” trwała ponad tydzień. Uczestnicząca w proteście Gabriela Wilczyńska relacjonowała, że strajkujący otrzymywali znaczną pomoc z zewnątrz – głównie ze strony ludzi należących do społeczności akademickiej, którzy aktywnie zaangażowali się w zdarzenie. – Od czasu odcięcia prądu otrzymujemy faktycznie bardzo dużo wsparcia materialnego. Wielu przychodzi, by dołączyć lub nas wesprzeć, na przykład przekazując potrzebne nam rzeczy. Nieustannie dostajemy pytania, czego potrzebujemy. Czasem ludzie przychodzą nawet bez pytania i przynoszą rzeczy pierwszej potrzeby – mówiła nam w trakcie protestu.

Okupującym udało się rónież rozwiązać problem braku prądu. Zapotrzebowanie pokrywał użyczony studentom i aktywistom agregat prądotwórczy. Nieodzowna okazała się również pomoc mieszkających w okolicy ludzi. – Pobliscy mieszkańcy, sąsiedzi również oferują dostęp do prądu ze swoich mieszkań, czy nawet do łazienek, więc jesteśmy aktywnie wspierani również przez okolicę – słyszeliśmy od protestujących.

Życie w miejscu protestu toczyło się swoim rytmem

Relacje w mediach społecznościowych oraz słowa członkini OZZIP wskazywały, że obecni na miejscu strajkujący mieli co robić. W „Kamionce” odbywały się między innymi wykłady oraz integracje. – Aktywności, jakie tutaj organizujemy, przyciągają bardzo dużo ludzi. Teraz stoję pod budynkiem i widzę, że parędziesiąt osób siedzi w gronie, które słucha wykładu, różni ludzie robią banery, inni są w środku, czasami odbywają się wykłady w galeriach. To faktycznie przyciąga ludzi na bieżąco – relacjonowała w czwartek 23 maja.

Jednocześnie protestujący mieli swoje zadania. – Jest tutaj pewna rotacja. Są chociażby grupy sprzątające i gotujące. Ale osób jest na tyle dużo, że każdy ma możliwość na jakimś wykładzie być lub nawet jakiś przeprowadzić, a w innej chwili zająć się swoimi zadaniami – relacjonowała Gabriela Wilczyńska. – Na miejscu nocuje parędziesiąt osób. Na spokojnie mieścimy się w budynku – dodała.

Zdarzeniom odbywającym się w „Kamionce” stale przyglądali się również pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej. Zostali zatrudnieni przez uczelnię, aby czuwać nad porządkiem podczas protestu. – Kiedy oferowaliśmy im wodę czy jakiś wspólny posiłek, przychodził do nas ich przełożony i mówił, że mają z nami nie rozmawiać. Mieliśmy z nimi raczej relacje „koleżeńskie”, wbrew temu, co było chyba w zamiarach władz UJ – przekazała.

Pierwsze rozmowy nie przyniosły rezultatów. UJ twierdził, że protestujący złamali ustalenia

Pierwsze rozmowy władz uczelni ze studentami odbyły się w sobotę 18 maja i poniedziałek 20 maja. Nie przyniosły one jednak zamierzonych efektów. Podczas drugiego spotkania strajkujący domagali się, by dyskusjom mogły przysłuchiwać się media. Żądania tego nie chciały jednak spełnić władze UJ. Uczelnia podtrzymywała w swoim oświadczeniu, że decyzja o zerwaniu rozmów podyktowana była nieprzestrzeganiem przepisów prawa oraz złamaniem przez strajkujących ustaleń przyjętych podczas negocjacji.

„Studenci mają możliwość podejmowania pokojowych akcji protestacyjnych. Mają też możliwość prowadzenia rozmów z władzami UJ. Nie skorzystali jednak z tej możliwości, wybierając bezprawny atak na mienie UJ, przy udziale osób niebędących studentami” – przekazała uczelnia w oświadczeniu.

W osobnym komunikacie podobną perspektywę przedstawiał również Samorząd Studentów UJ. „Podczas sobotnich negocjacji, na których byliśmy obecni, doszło do wypracowania warunków wstępnego porozumienia, które miały być zachowane do poniedziałku. Niestety przedstawiciele KKMIP (Krakowskiego Koła Młodych Inicjatywy Pracowniczej – red.) publicznie te warunki złamali” – przekazano. „Jednocześnie podkreślamy, że od początku strajku, wśród protestujących zdecydowaną mniejszość (pojedyncze osoby) stanowią studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego – głównie są to osoby niezwiązane z UJ” – czytamy dalej.

Rzecznik Adam Koprowski przekazał nam, że taka forma manifestacji jest dla uczelni bezprecedensowa. – Nie zetknęliśmy się dotychczas z sytuacją, w której grupa protestujących nielegalnie zajmuje mienie. Mieliśmy oczywiście do czynienia ze strajkami, takie sytuację się zdarzają. Natomiast nie w sposób taki, że ktoś wchodzi bez pozwolenia do budynku. Nie zabraniamy nikomu strajkować, tylko chodzi o formę protestu – podkreślał w rozmowie z piątku 24 maja.

Późniejsze rozmowy nie doszły do skutku

Kolejne spotkanie miało odbyć się w czwartek 23 maja. Uniwersytet poinformował, że protestujący zostali zaproszeni na spotkanie z rektorem UJ prof. Jackiem Popielem, rektorem elektem prof. Piotrem Jedynakiem, kanclerzem Moniką Harpulą oraz mec. Moniką Laidler. Zaproszenie nie doszło jednak do skutku. Władze UJ podały, że strona protestująca odrzuciła propozycję.

– To nie jest tak, że to spotkanie odrzuciliśmy – przekazała nam natomiast przedstawicielka OZZIP. – My zgodziliśmy się na to, żeby się spotkać, a UJ zgodził się również na to, żeby w spotkaniu brał udział obserwator naszego związku. Przystaliśmy na bardzo wiele kompromisów. Po tym wszystkim dostaliśmy zaproszenie bardzo późno, w czasie, który uniemożliwiał obserwatorowi stawienie się na miejscu, ponieważ przebywał w innym mieście – twierdziła.

Protestujący zaproponowali za to, by spotkanie odbyło się w piątek 24 maja o godzinie 14.00. – Zgodziliśmy się nawet na to, żeby to było bez mediów, a konferencja prasowa odbyła się później. Mamy nadzieję, że dojdzie do takiego spotkania, bo bardzo nam na tym zależy, żeby wrócić do rozmów – utrzymywała nasza rozmówczyni.

Rzecznik Koprowski poinformował jednak w piątek, że rozmowy się nie odbyły. – Protestujący wysunęli propozycję dotyczącą dzisiejszego spotkania. Do tego spotkania nie doszło, natomiast pozostajemy w kontakcie elektronicznym i korespondujemy – przekazał nam rzecznik uczelni. – Władze Uniwersytetu Jagiellońskiego przedłożyły osobom protestującym odpowiedź na przesłane w dniu 23 maja br. zagadnienia. Jesteśmy w kontakcie ze stroną protestującą i te rozmowy nadal trwają – zaznaczył

Władze już wcześniej zapowiadały realizację części postulatów, ale protestującym brakowało kluczowej deklaracji 

W czwartek 23 maja władze UJ opublikowały ponadto oświadczenie, w którym informowały, że decyzja o wstrzymaniu wystawienia kolejnego ogłoszenia sprzedaży DS „Kamionka” zapadła jeszcze przed rozpoczęciem protestów – 20 kwietnia tego roku. „Do czasu podjęcia ostatecznych rozstrzygnięć dotyczących przyszłości byłych akademików przy ul. Kamionka 11 i 11a w Krakowie nie będzie kontynuowana procedura sprzedaży ww. nieruchomości” – zapewniały władze uczelni.

Władze UJ zapewniają jednocześnie, że jeśli potwierdzi się wola studentów do zamieszkania w DS „Kamionka”, zajmą się uchyleniem uchwały Senatu uczelni o sprzedaży akademika, a po zakończeniu okupacji umożliwią zainteresowanym studentom zapoznanie się z warunkami panującymi w budynku. Miałoby to pozwolić również na ustalenie ostatecznej liczby osób zainteresowanych.

Z komunikatu uniwersytetu dowiadywaliśmy się ponadto, że rektor elekt prof. Piotr Jedynak potwierdził, iż nie planuje sprzedaży akademika „Bursa Jagiellońska”. Władze zapewniły ponadto, że przygotowania do budowy akademika na Ruczaju są w toku oraz że podejmą „działania zmierzające do zwiększenia dostępności miejsc dla osób studiujących” w najbliższym roku akademickim.

Zapowiedziane kroki cieszą strajkujących, którzy podtrzymują, że ich głównym oczekiwaniem pozostaje gwarancja, że „Kamionka” wróci do użytku i zostanie oddana studentom. – Wbrew temu, co mówią władze, jest w bardzo dobrej lokalizacji, jest w okolicy, która jest dla deweloperów bardzo atrakcyjna – podtrzymywała nasza rozmówczyni.

Protestującym brakowało również stanowiska w sprawie kluczowego dla nich postulatu – zapewnienia, że strajkujący nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności za udział w okupacji budynku. – Chcemy mieć zagwarantowane, że każda osoba, która będzie uczestniczyć w tym strajku, nie spotka się z żadnymi konsekwencjami prawnymi. Dotyczy to nie tylko studentów i studentek, ale też naukowców i naukowczyń oraz pracowników administracji, którzy przychodzili nas aktywnie wspierać. Chcemy, aby każdy miał pewność, że udział w strajku nie przysporzy mu problemów w przyszłości – podkreśliła.

Stanowisko uczelni popierała administracja rządowa. „To wyłącznie hucpa polityczna”

Wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar po spotkaniu z rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego oceniał, że podstawowym warunkiem do partnerskiego traktowania studentów jest przestrzeganie obowiązującego prawa.

– Jeżeli studenci łamią zasady i prawo, tracą szansę na poważne traktowanie. Oto nieczynny – wyłączony z użytkowania – dom studencki zostaje zajęty przez grupę studentów. Po prostu grupa osób wchodzi siłą do nieczynnego obiektu. Wyłączenie z użytkowania podyktowane jest przy tym wieloma obiektywnymi czynnikami, w tym bezpieczeństwem, niespełnianiem przez obiekt norm – przekazał w wypowiedzi cytowanej przez serwis prasowy Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. – To protest dla protestu. Ludzie, którzy chcą być poważnie traktowani, są otwarci na racjonalną rozmowę – dodał.

Rzeczniczka Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Natalia Żyto podkreślała w oświadczeniu przesłanym redkacji Gazeta.pl, że „dla władz uczelni, jak i dla ministerstwa stroną do rozmów jest samorząd studencki”. „Decyzje ws. akademika Kamionka są podejmowane w porozumieniu z samorządem studentów. A dziś w przedstawionej sprawie protestują przedstawiciele związku zawodowego. Minister Nauki dwa razy w miesiącu rozmawia z przedstawicielami studentów na otwartych spotkaniach w całej Polsce. Jest w stałym kontakcie z Parlamentem Studentów RP” – przekazała.

Sam minister Dariusz Wieczorek przedstawiał podobne stanowisko podczas konferencji w Chełmie, która odbyłą się w środę 22 maja. Stwierdził wówczas, że związek zawodowy nie ma prawa reprezentować studentów. – Nie przewidujemy w tej sprawi żadnych rozmów i apelujemy, żeby po prostu ci ludzie już odpuścili. (…) Jest to wyłącznie hucpa polityczna – podsumował w wypowiedzi cytowanej przez lokalny dziennik „Echo Dnia”.

W poniedziałek udało się w końcu osiągnać porozumienie

W poniedziałek 27 maja władze UJ oraz studenci zrzeszeni w OZZIP podpisali wspólne stanowisko, które zakończył okupację terenu DS „Kamionka” – przekazała w oświadczeniu uczelnia. Większość z postanowień została zawarta już we wcześniejszej deklaracji uniwersytetu. Władze uczelni ponownie potwierdziły swoją decyzję o wstrzymaniu procedury sprzedaży DS „Kamionka” oraz zapowiedziały zlecenie niezależnej wyceny remontu budynku i ustalenie liczby osób zainteresowanych zamieszkaniem w akademiku. Podjęto również postanowienie, że „Bursa Jagiellońska” nie zostanie sprzedana, że harmonogram prac nad akadmikiem na Ruczaju zostanie przekazany osobom studiującym oraz że uniwersytet zwiększy dostępność miejsc dla studentów już w roku akademickim 2024/2025.Protestującym udało się również wywalczyć priorytetowy postulat, jakim była gwarancja, że uniwersytet nie będzie starał się wyciągnąć konsekewncji prawnych i dyscyplinarnych. „Mając na względzie dobro swoich studentów, władze UJ deklarują, że nie będą składać przeciwko nim zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, jak również z własnej inicjatywy nie będą podejmować działań, celem pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej studentów UJ, będących uczestnikami okupacji w 'Kamionce'” – czytamy w komunikacie uczelni. Podpisanie porozumienia było równoznaczne z zakończeniem okupacji terenu akademika do środy 29 maja do godziny 14.00.

Źródło: gazeta.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com