Janusz Kowalski. W PiS jedni mówią, że to „dureń”, a inni go bronią, bo tylko „cynik”

Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Gwiazda Janusza Kowalskiego mogła rozbłysnąć na firmamencie polskiej polityki już w 2001 r., gdy startował z listy PiS, ale zabrakło mu 660 głosów. Potem zapisał się do Platformy, a dziś jest w Solidarnej Polsce. Kolega z obozu rządzącego jest na niego wściekły i mówi: – Co za dureń. Inny go broni: – Głupi wcale nie jest, ale cyniczny już tak.

Ludzie znający Kowalskiego wspominają dawnego Janusza. Mówi polityk PiS bliski rządowi:

To naprawdę był mega merytoryczny gość. Potem jednak oszalał.

Inny rozmówca:

Kowalski niebywale szkodzi całemu naszemu obozowi — to jest fakt. Gra na siebie, ale to nie świadczy o jego głupocie, ale o cynizmie. Jeśli potrafił się przetransferować z PiS, przez PO, do Solidarnej Polski, to znaczy, że nie jest wcale głupi.

Więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.

Ten poseł PiS dodaje bez ogródek: – U Janusza wszystko jest skalkulowane i wykreowane tylko po to, aby odnaleźć się w jakimś konkretnym elektoracie. On ma obliczone, jakie poglądy ma elektorat i na jakich wypowiedziach może skorzystać. A potem cynicznie realizuje tę kalkulację. To, co mówi Kowalski, to jego cyniczna gra i nie jest związane z jego poglądami.

„Wice” u Sasina

Janusz Kowalski to były wiceminister w resorcie aktywów państwowych wicepremiera Jacka Sasina. Polityk PiS: – Co on w tym MAP-ie mógł zrobić? Nic. Miał gabinet i samochód, mógł też swoich ludzi powstawiać na stanowiska, ale niewiele więcej.

Był „wice”, ale już nie jest, bo po dziurki w nosie miał go sam Jarosław Kaczyński, który w lutym zarządził eksmisję wiceministra z resortu.

Z Kowalskim ściął się — uwaga: już w 2002 r. — też jego brat, Lech Kaczyński. Wtedy to przyszły prezydent był szefem rodzącej się partii Prawo i Sprawiedliwość. Kowalski zapisał się do PiS i szybko wybuchła o niego awantura. W 2002 r. Lech Kaczyński w lokalnej „Nowej Trybunie Opolskiej” nie krył, że to

zdolny młody człowiek, ale o niezwykle impulsywnym charakterze, konfliktowy

A „my — mówił Lech Kaczyński — chcemy, żeby PiS było partią ludzi w miarę kulturalnych”.

Kowalski jak burza

Kowalski szedł wcześniej jak burza. Do polityki wszedł w 1998 r., zakładając stowarzyszenie Młodzi Konserwatyści. W „NTO” jeden z działaczy MK zachwalał go tak: – Kowalski pokazał, że opolska prawica ma jaja.

W PiS przebojowy Kowalski wywołał wojnę domową — był bowiem bardzo popularny w Opolu (a to stanowiło zagrożenie dla działaczy PiS) i zarazem konfliktowy. Odszedł szybko i zapisał się (w 2005 r.) do Platformy. Z tego roku pochodzi znane dziś zdjęcie Kowalskiego wpatrzonego w Donalda Tuska, gdy ten daje mu autograf. To były jednak inne czasy: PO i PiS były bratnimi partiami, a nie śmiertelnymi wrogami.

Bogate CV Kowalskiego

W CV Janusz Kowalski ma stanowiska: wiceprezesa PGNiG (bardzo intratne), szefa rady nadzorczej Gas-Trading i szeregowego członka kilku innych rad, wiceprezydenta Opola, członka Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, analityk ds. bezpieczeństwa energetycznego w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, dyrektora w Stowarzyszeniu Stop Korupcji. Działał też w think tanku Instytut Sobieskiego. Był też publicystą i współautorem książki „Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1949-2005”.

Nawet ci, którzy go nie znoszą, przyznają, że akurat na energetyce, to się chłop zna, choć koniunkturalnie broni złej sprawy — fedrowania węgla. Jego znajomy: – Gdy mowa była o węglu i gazie, to zawsze wiedział, o czym mówi. Teraz jednak nawet jego współpracownicy twierdzą, że węgiel się kończy i trzeba zazieleniać energetykę, ale nie on.

Kowalski ogłosił się bowiem obrońcą polskiego „czarnego złota” i krytykował działania własnego rządu zmierzające do likwidacji kopalń i odejścia od węgla. Bo węgiel o według niego fundament polskiego bezpieczeństwa energetycznego.

Kowalski wyważony

Janusz Kowalski bywał kiedyś — choć dziś trudno w to uwierzyć — bardziej wyważony. Współpracował z dzisiejszym ministrem w KPRM Piotrem Naimskim. A Naimski jest tak statecznym, że do dziś jeździ mercedesem 124 z… roku 1990.

Poseł PiS: – Kowalski był współpracownikiem Naimskiego, który jest bardzo racjonalnym człowiekiem o dużej wiedzy. Naimski ceni sobie równie statecznych ludzi jak on sam. Skoro współpracował z Kowalskim, to znaczy, że Janusz nie jest niestabilnym idiotą. Jak trzeba, to Kowalski się dostosuje i będzie spokojny, a jak będzie trzeba być przeciwnikiem UE i szczepionek, to będzie walczył z Unią i szczepionkami. Zrobi to, na czym skorzysta.

Bywalec imprez

Najwyższe stanowisko Kowalskiego w państwowym biznesie to fotel wiceszefa PGNiG. – Janusz był chyba na każdej imprezie. Należał do osób, które generalnie bardzo lubiły bywać i się kręcić. Miał różnych znajomych i z każdym pogadał. Pamiętam, że był otwarty i był w stanie porozumieć się z różnymi ludźmi. To dziwne, że kreuje się teraz na wielkiego radykała — wspomina jego znajomy.

I dodaje:

Dla wielu znajomych Janusza jego dzisiejsze zachowanie jest zaskoczeniem. Ale to jego świadoma gra. On prowokuje celowo.

Pierwszy na wojnie z UE

Kowalski bryluje w antyunijnej retoryce. Gdy — wbrew Solidarnej Polsce, ale za zgodą Jarosława Kaczyńskiego — premier Morawiecki był już na szczycie UE w 2020 r. gotów zgodzić się na mechanizm „pieniądze za praworządność”, Kowalski grzmiał. Pisał wprost: „veto albo śmierć, bronimy polskiej suwerenności. Ani kroku w tył!”. Także na konferencji prasowej SP rzucił to hasło. Taki radykalizm i efekciarstwo nie podobało się nawet jego kolegom z Solidarnej Polski.

Choć Morawiecki nie postawił weta, to Kowalski nie ogłosił politycznej śmierci ani premiera, ani Zjednoczonej Prawicy. Ale złożył za to formalny wniosek o wyjście Solidarnej Polski z koalicji rządowej. Wniosek upadł. Niedługo potem Kowalski wyleciał z rządu, tracąc stanowisko wiceministra aktywów państwowych. Premier i prezes PiS mieli go już dość.

Duet z Siarkowską

W obozie Zjednoczonej Prawicy Kowalski ma niewielkie grono miłośników. Nie tylko z powodu trudnego charakteru. Także dlatego, że szkodzi swojemu obozowi, choć jednocześnie okopuje się w swoim elektoracie — antyunijnym, antyszczepionkowym, bliskim Konfederacji. On sam zresztą nie wykluczał wspólnego startu „ziobrystów” z Konfederacją. Zachwalał przy tym „wielu znakomitych polityków Konfederacji” — w tym narodowców Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego. Szczycił się też tym, że SP i Konfederacja mają „te same poglądy co do polskiego DNA”.

Ostatnimi miesiącami Kowalski tworzy duet z Anną Marią Siarkowską, jedną z najbardziej konserwatywnych posłanek PiS, zagorzałą przeciwniczką „segregacji sanitarnej”, czyli przeciwniczką obostrzeń w walce z covidem i — co najważniejsze — sceptyczką wobec szczepień.

– Siarkowska idzie jak dzida, ale ona w przeciwieństwie do Kowalskiego wierzy w to, co mówi. Ona działa z przekonaniem, a on z cynizmu — mówi parlamentarzysta PiS.

Sama Siarkowska to częsta bohaterka pogłosek w Sejmie. Już wiele razy ją przymierzano, a to do Solidarnej Polski, a to do Konfederacji. Póki co trwa przy PiS. Siarkowska i Kowalski wspólnie są na prawym skrzydle obozu Zjednoczonej Prawicy. – Kowalski może budować sobie teraz dobrą pozycję, by móc w kolejnych wyborach startować z list Konfederacji, jeśli PiS nie da mu miejsca na swoich — sądzi polityk PiS. Sama Siarkowska też by się w Konfederacji odnalazła.

Na tropie nobliwego nożownika

Póki co jednak Kowalski — obok rozpoznawalności — zwiększa swój deficyt powagi.

Kowalski zabłysnął dopiero co wypowiedzią w Radiu Zet, że oto prof. Andrzej Horban „groził mu nożem” – a nawet nie tylko jemu, bo również posłance Siarkowskiej. Horban to doradca premiera ds. covid-19, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych dla Dorosłych Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. A całe zamieszanie wybuchło po — co tu kryć: głupiej — odpowiedzi Horbana w odpowiedzi na pytanie, „czy mu się otwiera nóż w kieszeni, jak widzi posłów, którzy jeżdżą do domu dziecka i tam uniemożliwiają zaszczepienie dzieci?”. Pytanie padło, bo Siarkowska z Kowalskim urządzili kontrolę w Domu dla Dzieci w Nowym Dworze Gdańskim — podejrzewali bowiem, że dzieci są tam szczepione przymusowo. Dyrekcja przedstawiła informację, że każde szczepienie odbyło się za zgodą opiekuna prawnego.

Horban na to pytanie odpowiedział tak: „No tak, tak, gdybym umiał się posługiwać tym nożem, to pewnie bym się posłużył:. I lekko się roześmiał. Janusz Kowalski uznał, że nobliwy medyk groził mu, że chce go i jeszcze Siarkowską zasztyletować.

Wcześniej Kowalski zabłysnął stwierdzeniem, że możliwe jest w 2027 r. referendum nad wyjściem Polski z Unii Europejskiej. Wówczas zadrwił z niego nawet znany z jastrzębich poglądów szef klub PiS prof. Ryszard Terlecki. – Szanuję poglądy posłów naszego klubu, ale pan Janusz Kowalski referendum może sobie zrobić w domu — rzucił.

Poseł PiS: – Janusz Kowalski szkodzi nam, ale sam zyskuje popularność w swoim elektoracie. Wcześniej robił tak Dominik Tarczyński, który dziś jest już posłem do Parlamentu Europejskiego — załamuje ręce kolega Kowalskiego z Sejmu.

Po deklaracji Kowalskiego ws. referendum pozwoliłem sobie zacytować na Twitterze opinię jednego z ważniejszych polityków obozu rządzącego o Kowalskim. – Co za dureń — nie krygował się. Szybko potem kolejny parlamentarzysta tego obozu pozwolił sobie rozwinąć wachlarz określeń o „idiota” i „de…”. Politycy Zjednoczonej Prawicy wprost tak mówią. Nikt jednak nie chce pozbywać się Kowalskiego z klubu PiS, bo nikła większość w Sejmie wisi także na jego głosie.

Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com