Konfederacja nie panikuje po orędziu Stanowskiego, ale niepokój jest. „Ryzyko, że stanie się Kukizem”

Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Orędzie Krzysztofa Stanowskiego nie wywołuje paniki w sztabie Sławomira Mentzena. Tak przynajmniej utrzymują politycy Konfederacji. Zagrożenie może dopiero nadejść. – Jest niepokój, że w pewnym momencie Stanowski może stać się „Kukizem” tych wyborów – słyszymy.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu start Krzysztofa Stanowskiego miał być dla kampanii Sławomira Mentzena punktem zwrotnym. Rzecz jasna – w negatywnym sensie. Dzień po prześmiewczym orędziu szefa Kanału Zero, jak słyszymy w Konfederacji, optyka jest inna. – Nie mamy jakiegoś ciśnienia w związku ze startem Stanowskiego, ale też nie wiemy, jak to będzie wyglądać. Czekamy na sondaże – mówi nam polityk blisko współpracujący ze Sławomirem Mentzenem.
Krzysztof Stanowski wygłasza orędzie na tle flag Niemiec
Stanowski start w wyborach zapowiedział blisko rok temu w wywiadzie z Andrzejem Dudą na Kanale Zero. Od początku mówił, że nie zamierza zostać głową państwa, tylko sprawdzić od środka, jak wygląda kampania wyborcza. Dotychczasowe mgliste informacje o starcie Stanowskiego nie dawały odpowiedzi na pytanie, co to będzie za kandydatura, a przede wszystkim – czy dziennikarz namiesza w wyborach. Po wtorkowym orędziu wiadomo nieco więcej. Przede wszystkim stało się jasne, że Stanowski chce głównie trollować mainstreamowych polityków.
W pierwszej połowie wystąpienia dziennikarz przejechał się – nie wymieniając z nazwiska – po głównych kandydatach w wyborach prezydenckich. Punktował prześmiewczym tonem częstą zmianę poglądów na potrzeby wyborcze (Trzaskowski), drwił z noszenia pralki (Nawrocki), wypominał robienie z Sejmu „areny cyrkowej” (Hołownia) i zarzucał zasypianie po czwartym piwie (Mentzen). O Biejat mówił, że chce odebrać ludziom samochody i przesadzić ich do autobusów, a o Zandbergu, że „ukrywa czerwone komunistyczne zapędy”. Pytał, czy prezydentem ma zostać osoba, która biega z gaśnicą po Sejmie. To wszystko mówił na tle niemieckich flag (a także polskich, unijnych i natowskich) oraz z napisem „Stanowski 2025-2037” na mównicy.
Później, gdy już zrobiło się trochę poważniej (ale tylko trochę), Stanowski tłumaczył: „Chcę zdobyć 100 tys. podpisów, aby od środka pokazać, jak wygląda kampania wyborcza, kampania prezydencka. Chcę być kandydatem, aby stanąć do debaty w Telewizji Polskiej w likwidacji, chcę być kandydatem, aby Telewizja Polska w likwidacji, zgodnie z obowiązującym prawem, wyemitowała materiały przygotowane przez mój komitet wyborczy. […] Chcę być kamieniem w bucie innych kandydatów”. Pod koniec wystąpienia zdjął górną część garnituru i podał adres strony internetowej z formularzami do zbierania podpisów (stanowski2025.de). Domena to zapewne kolejne po flagach nawiązanie do „proniemieckości”, którą prawica lubi przypisywać Platformie Obywatelskiej.
Przemysław Wipler o starcie Stanowskiego: Szufla do odklejenia wyborców od PiS i KO
Poseł Konfederacji Przemysław Wipler mówił w ubiegłym tygodniu w RMF FM, że start Stanowskiego może być „gamechangerem” dla kampanii Mentzena. Teraz polityk inaczej odnosi się do sprawy. – Dzisiaj uważamy, że Stanowski jest dobrą szuflą do odklejenia dotychczasowych wyborców od PiS-u, KO i Hołowni. Będzie trollował wszystkich, ale to jasne, że nas lubi, widzi, że programy z udziałem przedstawicieli Konfederacji mają u niego największą oglądalność. Istotna część jego bańki to wyborcy Konfederacji – przekonuje w Gazeta.pl. Poseł przyznaje jednocześnie, że start Stanowskiego to eksperyment i jego skutków nie da się do końca przewidzieć. – Nie wiemy, jak zagrzeje ta kandydatura. Z drugiej strony, już wiadomo, że będzie dowcipkował z Trzaskowskiego, Nawrockiego i innych, ale powiedzmy sobie szczerze, za co Stanowski może atakować Mentzena? Za to, że pije piwo? Przecież to jego grupa docelowa – mówi.
Ilu wyborców zagłosuje „dla beki”?
Sam Mentzen w Polsat News przyznał, że każdy kandydat może mu „urwać trochę poparcia”. Przekonywał przy tym, że osiągnie lepszy wynik niż Stanowski i Braun. Założył się nawet z prowadzącym program Konradem Fijołkiem, że tak właśnie będzie.
– Orędzie Stanowskiego pokazało, że chodzi o performens, a nie poważniejszą inicjatywę polityczną. Czy to nam zaszkodzi? Wątpię, ale musimy poczekać na badania – mówi nam jeden z polityków Konfederacji. Inny znany przedstawiciel ugrupowania przekonuje zaś, że Stanowski w swoim performensie skupi się na Trzaskowskim. Podkreśla, że nie bez powodu w orędziu pojawiły się flagi zachodniego sąsiada Polski, a strona internetowa ma niemiecką końcówkę.
Sztab Mentzena jest daleki od paniki, ale to nie znaczy, że w Konfederacji w ogóle nie ma napięcia. – Jest niepokój, że pewnym momencie, gdyby dobrze mu szło, może stać się poważnym kandydatem, „Kukizem” tych wyborów. To jest potencjalne zagrożenie – słyszymy. Muzyk, a obecnie poseł, w 2015 roku wystartował w wyborach prezydenckich. Uzyskał wówczas 20 proc. poparcia i zajął trzecie miejsce.
Drugie potencjalne zagrożenie, o którym mówią członkowie formacji, to niepewność elektoratu, który byłby skłonny wybrać przy urnach prześmiewczy happening zamiast kandydata na serio. Nie wiadomo – tłumaczy jeden z naszych rozmówców – jaka część potencjalnego elektoratu Mentzena może finalnie oddać głos „dla beki”. Polityk przywołuje w tym kontekście przykład Janusza Korwin-Mikkego. – Wiadomo, że na niego spora grupa wyborców zagłosowała, żeby zrobił trzodę w Parlamencie Europejskim. Z drugiej strony ci ludzie niekoniecznie chcieli mieć Korwina jako prezydenta – mówi.
Źródło: gazeta.pl