Kulisy wyjazdowego posiedzenia KO. Tusk bronił Gajewskiej i Myrchy. „Kolejne ofiary PiS”
Podczas wtorkowego wyjazdowego posiedzenia klubu Koalicji Obywatelskiej w Otwocku premier Donald Tusk wygłosił mobilizacyjne przemówienie, mające posłów przygotować do brutalnej kampanii prezydenckiej – wynika z naszych informacji. Zdaniem premiera Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha są ofiarami nagonki PiS.
Donald Tusk w Otwocku przestrzegał przed atakami ze strony PiS i związanych z tą formacją mediów i zapowiadał, że będą coraz ostrzejsze. Przypominał, że rozumie to, bo sam też był przez wiele miesięcy obiektem ataków i przedstawiania jako Niemca, atakowani byli też Rafał Trzaskowski i Tomasz Grodzki.
Teraz obiektem ataków są inni – w tym kontekście wymieniał wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchę. Myrcha wraz z żoną Kingą Gajewską, również posłanką KO pobierają z Kancelarii Sejmu po dwa dodatki na wynajem mieszkania.Premier jednak, ku zaskoczeniu wielu posłów, nie skrytykował Myrchy i Gajewskiej za te praktyki, ale wziął ich w obronę, przedstawiając jako kolejne ofiary PiS. Wypowiedział się też na temat pełnomocnika ds. odbudowy po powodzi Marcina Kierwińskiego, któremu podziękował za podjęcie się straceńczej misji, ale też, jak to odebrali zebrani posłowie – w pewnym sensie postawił na nim krzyżyk, sugerując, że misja powodziowa jest na tyle trudna, że Kierwiński może nie wyjść z niej politycznie zwycięsko.
Będzie „pakt prezydencki” z Tuskiem?
Choć dużo mówiono o kampanii prezydenckiej, nie padło nazwisko potencjalnego kandydata. Jednocześnie kilku posłów niektóre wypowiedzi Tuska odebrało jako sugerowanie między wierszami, że sam jednak może wystartować, choć kilkakrotnie to publicznie wykluczał.
W klubie KO pojawił się np. pomysł na „pakt prezydencki”, podobny do „paktu senackiego” i grupujący te same formacje, które tworzą „koalicję 15 października”. Wśród pomysłodawców tego paktu jest zarazem świadomość, że nie ma szans, by wszystkie cztery ugrupowania poparły np. Rafała Trzaskowskiego jako kandydata. Gdyby pakt wyszedł, kandydować musiałby ktoś zupełnie spoza czterech partii, albo w ostateczności sam Tusk – przyznają autorzy pomysłu.
Źródło: gazeta.pl