Nikt nie da ci tyle, ile oni obiecają. „Lista marzeń i pobożnych życzeń”

Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
Obietnice, które składają nam kandydaci to lista marzeń nigdy niespełnionych. Pobożnych życzeń, którym nawet modlitwa nie pomoże. Są takie, które nie znajdą materializacji w przyszłości, są też takie, które po prostu będą nierealne politycznie czy prawnie – pisze dla Gazeta.pl dr Kamil Stępniak, doktor nauk prawnych, konstytucjonalista, specjalista w zakresie praw człowieka.
Z trwającą kampanią prezydencką jest trochę jak u Tuwima: „najpierw powoli, jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale”. Przynajmniej w oficjalnej jej fazie, bo zaczęło się z przytupem. Co zresztą narzucili sami kandydaci, poprzez organizację prawyborów (jak Trzaskowski vs. Sikorski), albo rozpoczęcie nie-kampanii (czy też precyzyjniej prekampanii) przez Sławomira Mentzena. To było ewidentnym wykorzystaniem niedoskonałości Kodeksu wyborczego. Obecnie kandydaci chyba cierpią na zadyszkę.
Wybory w urodziny papieża. Zbieżność przypadkowa.
Te wszystkie wydarzenia spowodowały, że marszałek Hołownia zaczął przestępować z nogi na nogę, aby jak najszybciej ogłosić oficjalny start wyścigu o stołek umiejscowiony pod ładnym żyrandolem. Najpierw w okolicy świąt Bożego Narodzenia wskazywał, że już wie, ale nie powie. Potem twierdził, że powie, kiedy powie. W końcu w napięciu kazał czekać do początku roku. W rezultacie tej krótkiej, ale jednak telenoweli, wielki dzień został wyznaczony na 8 stycznia 2025 r. Czyli zaraz po święcie Trzech (a jak niektórzy twierdzą sześciu) Króli. Dokładnie w dzień urodzin Maksymiliana Marii Kolbego, założyciela miesięcznika „Rycerz Niepokalanej” oraz Radia Niepokalanów. Zbieżność oczywiście przypadkowa.
Jednak plany panu marszałkowi pokrzyżowała Państwowa Komisja Wyborcza, która przypomniała, że mieliśmy we wrześniu 2024 r. w Polsce zarządzony stan klęski żywiołowej. Zaś zgodnie z art. 228 ust. 7 Konstytucji RP, ani w czasie stanu nadzwyczajnego, ani w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie można zarządzić wyborów (w tym na urząd Prezydenta RP). Warto odnotować tę sytuację, bo to był jeden z ostatnich razów, kiedy PKW stanęła na wysokości zadania. W rezultacie wyszło, że do 14 stycznia 2025 r. wyborów zarządzić nie można. Jednak marszałek Maksymiliana Marii nie porzucił i wymyślił, że ogłosi wybory, jak wcześniej planował 8 stycznia 2025 r., zaś zarządzi oficjalnie 15 stycznia 2025 r. Tym samym ominął regulację z art. 128 ust. 2 Konstytucji RP (która mówi o zarządzeniu a nie ogłoszeniu). Przypomnijmy: marszałek frasobliwy, który płakał nad konstytucją. Wybory zarządzono na 18 maja 2025 r. W rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Zbieżność przypadkowa.
Do PKW wpłynęło trzydzieści zawiadomień o utworzeniu komitetów wyborczych. Jak przy starej dobrej rejestracji na studia prawnicze czasów wyżu demograficznego. Struktura kandydatów i kandydatek również podobna. Większość bez szans. Znaczna część odpadnie w przedbiegach ze względu na niezebranie stu tysięcy podpisów pod swoją kandydaturą. Czyli tyle, ile Dawid Podsiadło mógłby zgromadzić podczas jednego koncertu. A hasła? Musimy wybierać pomiędzy „cała Polska naprzód” (Trzaskowski), „dobre życie Polaków” (Nawrocki), „silna bogata Polska” (Mentzen) i „to ludzie są najważniejsi” (Hołownia). Nuda, marazm, trywialność.
Podobnej jakości jak hasła wyborcze, są obietnice, które składają nam kandydaci. Jest to lista marzeń nigdy niespełnionych. Pobożnych życzeń, którym nawet modlitwa nie pomoże. A przynajmniej w znacznej części. Są takie, które z woli kandydatów nie znajdą swojej materializacji w przyszłości (w przypadku wygrania wyborów), są też takie, które po prostu będą nierealne politycznie czy prawnie.
Krzysztof Stanowski: okrągłe zero konkretów
Chciałoby się powiedzieć, że najpoważniej do sprawy podszedł kandydat Stanowski Krzysztof Jakub, bo jak czytamy na jego domenie, z jakże patriotycznym rozszerzeniem .de, obiecuje on nic. Całe zero konkretów. Prawdomówny, przystojny, wygadany, zna języki. Nada się.
Wiadomym jest, że wykorzystuje on kampanię wyborczą nie do tego, aby realnie powalczyć o wygranie wyborów, tylko do budowania marki osobistej oraz pozycji swoich biznesów. Sprawny wybieg, chociaż usunięcie z procesu elekcji funkcji wyborczej jest jak wykastrowanie reproduktora przed kryciem. W warstwie funkcjonalnej procesów demokratycznych niedopuszczalne, zaś w sferze prawa do przyjęcia.Jeśli pan Krzysztof zbierze wymaganą liczbę podpisów, to będzie mógł korzystać m.in. z czasu antenowego nadawców publicznych. Słowa profesora Bartoszewskiego o przyzwoitości coraz mniej wybrzmiewają w naszych uszach. Jest to na pewno sprawdzian dla systemu oraz konieczna refleksja na przyszłość. Sondaże panu Stanowskiemu nie dają większych szans na wejście nawet do czołówki (choć nie o to przecież chodzi). A w demokracji, ten kto dla jednych będzie komediantem, ten dla drugich pozostanie błaznem.
Sławomir Mentzen: panie Sławku, proszę trochę doczytać
Inny z biznesmenów, chociaż ten akurat z realnym poparciem społecznym i politycznym, Sławomir Mentzen oparł swój program o dwadzieścia punktów. Należy się cieszyć, być może wyciągnął wnioski z doświadczeń Tuska (sto konkretów to o osiemdziesiąt za dużo). Najlepiej jest się uczyć na czyichś błędach. Pan Mentzen obiecuje (oprócz oczywistej walki z UE i lewakami) niskie i proste podatki, wolność słowa, wolność osobistą, nowoczesną infrastrukturę, ograniczenie biurokracji czy usprawnienie sądownictwa. Jak zapewnia: „będziemy mieli najprostszy system podatkowy w całej Unii Europejskiej. (…) znacząco uproszę PIT, CIT i VAT. ZUS będzie dla przedsiębiorców dobrowolny”.
Zapomina tylko wspomnieć, że prezydent oprócz inicjatywy ustawodawczej oraz możliwości zawetowania ustawy (skierowania jej do ponownego rozpatrzenia przez Sejm) nie ma kompetencji ani fiskalnych, ani do kierowania pracami administracji czy organizacji sądownictwa.
Wymiar sprawiedliwości kandydat w ogóle rozumie innowacyjnie. Jak nikt przed nim i nikt po nim. Wizjoner. W jednym z filmików zamieszczonych na Tik-Toku zaproponował wybranie na nowo sędziów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego oraz składu Krajowej Rady Sądownictwa większością konstytucyjną przez Sejm. Panie Sławku, od wybrania do KRS sędziów przez Sejm zaczął się kryzys w sądownictwie. Proszę tam trochę doczytać następnym razem. Taka propozycja jest wprost sprzeczna z konstytucyjną zasadą podziału władz (art. 10 ust. 1 Konstytucji RP). A i na koniec, jak zostanie pan Mentzen prezydentem, to będziemy mieli broń, grali w pokera i palili maryśkę. A to wszystko w promocyjnie niskich cenach. Cud, miód i niskie podatki.Szymon Hołownia: bez nadziei nawet na baraże
Po ostatnich sondażach wydaje się, że jedyną okazją Szymona Hołowni do bycia prezydentem, będzie sprawowanie jego obowiązków w razie wypełnienia którejś z hipotez normy art. 131 Konstytucji RP (gdy Prezydent nie może sprawować urzędu – czasowo lub na stałe, umrze, zrzecze się urzędu, zostanie złożony z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu, zostanie stwierdzona nieważność wyboru albo nie obejmie on urzędu). I ta ostatnia przesłanka wydaje się nawet prawdopodobna (chociaż oby nie).
Poparcie w okolicach 7 procent nie daje nawet nadziei na baraże. Marszałek obiecuje jednak mieszkania w przystępnej cenie, rozbudowę kolei, porządek w zarządach spółek Skarbu Państwa, likwidację prawnych absurdów poprzez stworzenie zespołu, który „wyłapie” szkodliwe i martwe przepisy w polskim prawie. Tutaj nie trzeba tworzenia zespołów, chyba że tych do budowania kolei i mieszkań. A pan Hołownia, dla przypomnienia, od ponad roku stoi na czele najważniejszej w procesie legislacyjnym izby parlamentu. To te likwidowanie absurdów prawnych, to może teraz, co?Magdalena Biejat: mieszkanie dla każdego!
Wracając do mieszkalnictwa. Ten punkt łączy Szymona Hołownię i Magdalenę Biejat. Jedno jest pewne, po wyborach prezydenckich będziemy budować na potęgę. Mieszkanie dla każdego! Ekonomista Marek Zuber swojego czasu określił hasło, które przewija się w kampanii kandydatki: „mieszkanie może być prawem, nie towarem” jako socjalistyczne, a nawet komunistyczne. Już nawet Leszek Miller poszedł dalej.
Wicemarszałkini Senatu chce przywrócenia praworządności, wpierania Ukrainy oraz dostępu do legalnej aborcji. Do czego oczywiście będzie miała ograniczone kompetencje. Ale cała Polska naprzód!
Rafał Trzaskowski: Jakiś program? Może kiedyś
Rafał Trzaskowski także wspiera Ukrainę, chce przywrócić praworządność, a także pragnie Polski bezpiecznej, bogatej i dającej wszystkim równe szanse. Jak chce to osiągnąć z kompetencjami głowy państwa? Trudno powiedzieć, bo więcej szczegółów (oprócz kilku ogólników) na stronie internetowej kandydata nie ma. Mam nadzieję, że się pojawi tam program, bo inaczej to będzie potwarz dla świadomych wyborców.
Z wypowiedzi Prezydenta m.st. Warszawy w mediach natomiast wiemy, że oprócz powyższych obietnic deklaruje on podpisanie m.in. ustawy o pigułce „dzień po” oraz o języku śląskim. Kandydat także racjonalizuje swoje obietnice i mówi, że będzie wywierał jak największą presję na liberalizację ustawy aborcyjnej. Słusznie, bo posiadanie większości w parlamencie oraz swojego prezydenta i niedowiezienie liberalizacji prawa aborcyjnego, za którą zagłosowało tak wiele kobiet, będzie blamażem, który raczej nie zostanie wybaczony przez wyborczynie i ich mężów. Przynajmniej niektórych.Natomiast Rafał Trzaskowski w przypadku wygrania wyborów będzie musiał wziąć na swoje barki zdecydowanie większą odpowiedzialność. Czyli doprowadzenie do naprawy systemu prawnego, przywrócenie ładu konstytucyjnego, włączenie ponownie do systemu Trybunału Konstytucyjnego. To wszystko, co blokuje Andrzej Duda, Rafał Trzaskowski będzie musiał udźwignąć. Domyślać możemy się, że część tych działań będzie być może w duchu prawa, ale nie koniecznie na jego jednoznacznej podstawie. A wniosek ten wysnuwam po wypowiedzi Donalda Tuska o prawniczych purystach i demokracji walczącej. I tutaj pojawia się pytanie o granice wyczucia kandydata i umiejętności zorientowania się, gdzie jest jeszcze prawo, a gdzie już zaczyna się bezprawie.
Karol Nawrocki: nie da się odzobaczyć
Jednak wracając do kwestii ważniejszych. Pewnych rzeczy nie da się odzobaczyć. Jedną z nich jest film kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego, gdy w zakładach mięsnych w białym ubraniu ochronnym je kiełbasę. I Sz.P. kandydat wstawia to do mediów. Należy chyba pogratulować braku instynktu samozachowawczego. Oczywiście, dla części społeczeństwa nie ma nic bardziej polskiego i trafionego w kampanii niż kiełbasa. I to nie tylko ta wyborcza. Cała reszta jest już w XXI w.
Wybory 18 maja, zatem takie pętko to w sam raz na majówkę. Będzie można i grillować, i zagłosować, i „Barkę” zaśpiewać. Jak kandydat niezależny, ale wspierany przez PiS, był wyłaniany, to gdyby prezes Kaczyński tylko oglądał serial 1670, to wypowiedziałby kwestię Jana Pawła Adamczewskiego: „Jesteś swój chłop… Tak się tylko mówi. Oczywiście jesteś mój chłop!”.Karol Nawrocki obiecuje, że zagoni leniwy rząd do roboty, a jak nie, to doprowadzi do jego zmiany. Do czego nie ma samodzielnych kompetencji. Dodatkowo chce on zarządzić szybko referendum w sprawie Zielonego Ładu (czego nie zrobi bez zgody Senatu) oraz gwarantuje zmniejszenie rachunków za prąd o 33 proc. (to już w ogóle z kosmosu). Dodatkowo zapowiedział – tu o dziwo zgodnie z kompetencjami prezydenta – że nie podpisze określonych ustaw dot. zniesienia trzynastej emerytury czy podwyższenia wieku emerytalnego. No i na jego spotkaniach nikt się nie boi Tuska. „Nie bać Tuska” – tak skandowali podczas spotkań, słyszałem.
W czasie konwencji programowej, która odbyła się 2 marca 2025 r. i nosiła tytuł „Strefa normalności”, kandydat niby-nie-PiSu przedstawił całościową wizję Polski po swojej wygranej. Większość z zaprezentowanego przez niego „Planu 21” to postulaty niemożliwe do spełnienia przez prezydenta w warunkach koabitacji (albo i w ogóle). Wśród nich znalazły się zmiany konstytucji (nie dla podatku katastralnego, tak dla dziedziczenia bez podatku oraz wprowadzenie prokuratury do Konstytucji RP), powrót do pierwotnej koncepcji CPK, „nie” dla Zielonego ładu i imigrantów, rozwój „AI” i utworzenie stosownych funduszy, zmiany w podatkach (0% PIT dla rodziców dwójki lub więcej), obniżenie VATu do 22%, podwyższenie drugiego progu podatkowego). Tym ostatnim mrugnął okiem do wyborców Mentzena, rozszerzając jego hasło o niskich i prostych podatkach o podatki prorodzinne. Kandydat zamierza też budować na potęgę mieszkania dla młodych, przywrócić prace domowe do szkoły i zakazać smartfonów w placówkach oświatowych. Nie jestem przekonany, czy strefa normalności obowiązywała podczas tworzenia programu. Albo w pomieszczeniu było za duszno, albo ktoś użył AI z promptem: „Kochany czacie, powiedz, co obiecać ludziom, żeby wygrać wybory prezydenckie w Polsce”. I pyk, program ułożony.Grzegorz Braun: seksualizacja, demoralizacja, intronizacja
Jednak konkurencję na obietnice wyborcze wygrywa Grzegorz Braun. Oprócz tego, że jako prezydent chciałby się przeciwstawiać seksualizacji i demoralizacji dzieci, to na początku lutego bieżącego roku wziął udział w kongresie dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla. Tam twierdził, że nie możemy bez intronizacji Chrystusa na króla Polski w sposób zoptymalizowany skonstruować państwa, źródła prawa znajdują się w próżni, a samo wyniesienie Chrystusa na tron jest zagadnieniem prawno-ustrojowym. I tylko zastanawiam się czy w tym przypadku nie przeszkadza mu żydowskie pochodzenie.
Ostatnie wybory pokazały nam już, że merytoryczne argumenty schodzą na drugi, a niekiedy nawet na trzeci plan. Liczą się emocje. Z pewnością kandydaci mają świadomość swojego elektoratu i tego, co jest dla niego ważne. A to, że prezydent ustrojowo czegoś nie może zrobić, a kandydat to obiecuje? W razie wygranej za pięć lat i tak będziemy w innym miejscu i nikt nie będzie pamiętał. W razie przegranej najwyżej kandydat koło swojego lustra w łazience na kilka tygodni postawi cynowe wiadro. Później mu przejdzie, bo zostanie wyznaczony do kolejnej misji. W końcu niebawem w Polsce następne wybory. A prezydenta najpewniej poznamy w Dzień Dziecka. Będzie to święto demokracji, a w jakim kształcie przez najbliższe lata? To się dopiero okaże.
Źródło: gazeta.pl