Pyza i Wikło w „Sieci”: Ci, którzy oskarżają rządzących o wyimaginowany sojusz z Rosją, sami grają w orkiestrze Putina i Łukaszenki
„Ci, którzy oskarżają rządzących o wyimaginowany sojusz z Rosją, sami grają w orkiestrze Putina i Łukaszenki. Przyjrzeliśmy się przekazom lewicowo-liberalnych mediów w naszym kraju oraz tym nadającym z Mińska. Chwilami trudno je odróżnić. Dezinformacja jest najważniejszym polem prowadzonej obecnie wojny hybrydowej z Polską. Skąd zatem to współbrzmienie po obu stronach granicy?” – pytają Marek Pyza i Marcin Wikło w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Autorzy analizują, jak część polskich mediów stara się wpływać na opinię publiczną w kwestii forsujących polską granicę migrantów. Cytują m.in. publikację radia TOK FM, która… „ma chwycić czytelnika za serce i przekonać go, że bezduszny rząd PiS skazuje Bogu ducha winnych ludzi na cierpienie w polskich lasach. Redaktorzy dodają również, że… część polskojęzycznych mediów próbuje przekonać, że każdy z nich to tylko bezbronna ofiara, której należy się wszelka pomoc. Należy jej wybaczyć, że w desperacji sforsowała polskie zasieki, i otoczyć wszechstronną opieką”.
Wystąpienie byłych pierwszych dam
Pyza i Wikło informują, że wiele komentarzy wywołało również wystąpienie byłych pierwszych dam.
„Przyjechałam tu dlatego, że władza nie tylko nic nie robi, ale też nie pozwala pomagać” – mówiła Anna Komorowska. „Miejsce dzieci nie jest w lesie. […] Musimy dać wyraz naszemu człowieczeństwu. Musimy powiedzieć, że sprzeciwiamy się tej władzy, która nie widzi ludzi w ludziach, którzy szukają dla siebie lepszego życia” – dodała Jolanta Kwaśniewska. Takie słowa padły, mimo iż panie wzięły wcześniej udział w spotkaniu, na które zaprosili je funkcjonariusze Straży Granicznej z ośrodka pomocowego w Michałowie. Wydawało się, że zrozumiały trud pracy na tak newralgicznym odcinku. Niestety, chyba przyjechały z klarownym planem atakowania PiS, postanowiły więc później, przed kamerami, bronić swoich tez wbrew faktom
— czytamy.
Z tekstu wynika także, że happening Komorowskiej i Kwaśniewskiej został wykorzystany przez przychylne Łukaszence media. W białoruskiej telewizji pojawiły się ujęcia z żonami byłych prezydentów, które okraszono komentarzem reżimowej dziennikarki: „Nasi zachodni sąsiedzi znają międzynarodowe prawo, ale polska władza go nie przestrzega”.
Dziennikarze tygodnika podają wiele przykładów, gdzie niektóre polskie redakcje w swoim przekazie są bardzo zbieżne z białoruskimi.
„400 mln dol., które Polacy chcą wydać na ogrodzenie granicy, można by przeznaczyć na realną pomoc” – można było usłyszeć w białoruskiej „Panoramie”. Czyż to nie przekaz płynący wprost także z polskich mediów wspierających opozycję?
— zastanawiają się autorzy.
Część opozycji nie dostrzega zagrożenia
Marek Pyza i Marcin Wikło uważają, że zagrożenia tymi działaniami nie dostrzega także część elity politycznej.
Jeśli ze strony białoruskiej padną strzały, czy w polskim parlamencie ktoś też przypisze za to winę naszemu rządowi? Czy nadejdzie otrzeźwienie? Mało realne. Niestety możemy tylko pomarzyć o sytuacji, w której cały nasz establishment orientuje się, czego oczekuje od niego Polska, a czego Łukaszenka. Wciąż dla sporej części naszych opozycyjnych polityków najważniejszym zadaniem jest odebranie władzy PiS. Interes polityczny swojej formacji stawiają więc ponad interesem państwa
— podsumowują.