Radosław Sikorski jedzie do Kijowa z darami. „Kupiliśmy z żoną pick-upa dla ukraińskiej armii”
Radosław Sikorski poinformował, że udał się do Kijowa. Polityk chce przekazać ukraińskiej armii dary. „I za to należą mu się brawa” – komentują internauci.
Radosław Sikorski poinformował w swoich mediach społecznościowych, że jedzie do Ukrainy. – Kupiliśmy z żoną pick-upa dla armii ukraińskiej. Jest wypełniony darami, wiozę go do Kijowa – powiedział na TikToku polityk.
Radosław Sikorski jedzie do Kijowa
Przed godziną 10 Sikorski zamieścił nagranie z Horodła. – Ostatni przystanek przed granicą. Za chwilę w Ukrainie – powiedział.
Okazuje się, że wraz z Sikorskim do Ukrainy jedzie internauta Exen, mieszkaniec przygranicznej miejscowości, który relacjonował na Twitterze kryzys na polsko-białoruskiej granicy po tym, jak w województwach podlaskim i lubelskim został wprowadzony stan wyjątkowy.
„Jeśli to prawda, to tutaj należy się słowo uznania” – komentuje jeden z twitterowiczów. „Nie popieram Radosława Sikorskiego, wręcz przeciwnie, ale zawsze trzeba zachować sprawiedliwość w osądach. I za to należą mu się brawa, cokolwiek nie myślimy o nim jako o osobie. Panie Radosławie – dziękuję. Ukraina to nasza wspólna sprawa, niezależnie od poglądów politycznych” – dodaje inny.
Radosław Sikorski był reporterem wojennym. W latach 80. został laureatem nagrody World Press Photo
Nie wszyscy pamiętają, że w latach 1986-1989 Radosław Sikorski był reporterem wojennym w Afganistanie i Angoli, gdzie pracował dla brytyjskiej prasy. W 1988 roku został nawet laureatem nagrody World Press Photo w kategorii reporterskiej za zdjęcie „Prochy świętych”, przedstawiające kobietę zabitą podczas sowieckiego nalotu i przysypanej gruzem wraz ze swoimi dziećmi.
– Poszedłem do sąsiedniego domu. Mieszkańcy przekopywali resztki piwnic, wznosząc chmury kurzu. […] Oczom zebranych ukazał się niebywały widok: w piwnicznej niszy pod łukiem sklepienia, które jakimś cudem ocalało, siedziała z dwójką małych dzieci przy boku zawoalowana kobieta. Ręce wznosili ku górze, jakby za chwilę mieli się wydostać z gruzowiska i podziękować wszystkim za uratowanie. Jedno z dzieci uśmiechało się. Nie ruszali się. Ubrania dzieci, ich twarze, skóra obnażonych ramion były blade, wręcz białe, jakby oprószone mąką; dzieci nie miały żadnych obrażeń. Nie było śladu krwi – ale byli martwi – komentował te wydarzenia, jak przytacza portal fotoblogia.
Źródło: gazeta.pl