Zdjęcie z prezydentem Andrzejem Dudą jak dodatkowy paszport na Ukrainie? Tutaj porównują go do śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego

Prezydent Andrzej Duda / autor: Fratria

Uwzględniając zasadę wzajemności i wkład Polaków we wsparcie Ukrainy podczas zbrojnej, pełnoskalowej agresji Rosji…

-tymi słowami zaczynał się wniosek, w którym przedkładano Radzie Najwyższej Ukrainy ustawę o uprzywilejowanym statusie Polaków jako cudzoziemców. Parlament przyjął dokument i od tej pory możemy w kraju nad Dnieprem przebywać przez aż 18 miesięcy, studenci polscy dysponują takimi samymi prawami jak ukraińscy (np. stypendia, dostęp do akademików), możliwość prowadzenia działalności przewozowej takiej samej jak obywatele Ukrainy oraz wiele innych. Takich praw na Ukrainie nie mają Niemcy, Włosi czy Francuzi.

Jawi się ta ustawa jako twardy dowód na istnienie narodowej wspólnoty. Bo jak to, przecież z tego prawa na Ukrainie będą mogli korzystać członkowie naszej narodowej wspólnoty, którzy np. Ukraińcom nie pomagali a także nasi rodacy, którzy urodzą się już po „wkładzie Polaków we wsparcie Ukrainy”. Wreszcie Ukraina – daj Boże – będzie się mogła po zwycięstwie rozwijać, może się wzbogaci, a skorzystamy na tym także i my, i ci, którzy przyjdą po nas? Najłatwiej będzie tym z Podkarpacia – więc znowu zagrały więzi narodowe, bo student z Rzeszowa wygodniej pojedzie na staż czy na studia do Lwowa (a jest niemało takich przypadków), dzięki temu, że rodzina ze Szczecina przyjęła uchodźców z objętego wojną kraju. Polska i Polacy pomagają Ukrainie, Polsce i Polakom okazywana jest wdzięczność – konkretnie właśnie narodowi, jego obywatelom, bez względu na to na ile oni sami, indywidualnie, wspierali naszego sąsiada w obronie.

I tak jak antyukraiński Konfederata dostał na Ukrainie przywilej za to, że antyrosyjski lewak czy PiS-owiec pomógł ludziom w potrzebie, tak i innych więzi można doświadczyć przez obopólne zbliżenie.

Zdjęcie z Andrzejem Dudą

Jedna z tych więzi okazała się szalenie osobista, płynąca z dość oficjalnego stanowiska. Przeprowadzając w jednej wiosce rozmowy o tym jak Rosjanie brutalnie potraktowali jej mieszkańców spotkałem się ze zrozumiałym milczeniem. W niektórych miejscowościach ludzie sami zgłaszali się ze swoją opowieścią, gdzie indziej – milczeli, kręcili głowami, czasem ocierali łzy. Zdaje się że nie wystarczała nawet delikatność, tym razem nie podziałało nawet polskie obywatelstwo. To ostatnie jednak wzbudziło pewne ożywienie i lapidarny komentarz, że mamy świetnego prezydenta… Próbując jakoś taktownie, choć stanowczo, dostać się do świadectw miejscowych, którzy przeżyli rosyjską okupację, pochwaliłem się zdjęciem, na którym stoję obok Prezydenta RP.

Jakżeż się twarze tych ludzi odmieniły! Jakżeż w pół sekundy stałem się ich przyjacielem, zaufanym człowiekiem, któremu powierzyli po chwili swoje traumy i smutki. Mówili o tym jak ich bito, jak ich rozebrano i szukano faszystowskich tatuaży, mówiono także o gwałtach, zabijaniu ludzi, mężczyźni – o twarzach przeoranych życiem i rękach spracowanych na roli – płakali jak dzieci. Zdjęcie z Prezydentem okazało się paszportem do ich zburzonego świata.

Pomoc polska płynie nad Dniepr szerokim strumieniem i nie ma w kraju ani jednego Ukraińca, którego ktoś bliski nie byłby w Polsce. Ale oprócz liczb przekazanej broni czy pomocy humanitarnej, polskich napisów, jest też personifikacja naszej wspólnotowej pomocy dla ukraińskiej wspólnoty. Słucha się tutaj przemówień Andrzeja Dudy, ogląda jego wystąpienia, komentuje jego decyzje, lubi się tutaj po prostu uśmiech głowy państwa polskiego, a jego krzepkie objęcie Wołodymyra Zełenskiego rozlewa się czasem po sercach zwykłych Ukraińców.

To jest prezydent naszej wspólnoty, bo przecież tak, jesteśmy ważnym i dzielnym narodem, który nie pierwszy raz w historii odgrywa w Europie arcyważną rolę. Ukraińcy to wiedzą – a my?

Jakub Maciejewski

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com