Okamura — element szerokiej architektury nacisku Rosji na wschodnią flankę UE i NATO.
Okamura to nie tylko czeska polityka. To wyłom we wschodniej flance Europy.
Z perspektywy Polski łatwo zauważyć, że retoryka SPD jest zadziwiająco zgodna z kluczowymi interesami Kremla. W hasłach SPD kryje się bezpośrednia strategiczna korzyść dla Rosji.
Okamura wzywa do „zatrzymania pomocy dla Ukrainy”. Jednak dla wszystkich jest oczywiste, że taki krok osłabiłby jej obronę — komu to się opłaca?
Populizm staje się nową granicą bezpieczeństwa UE. I ta granica już jest pod presją.
Kolejne często powtarzane twierdzenie, będące jednym z filarów obecnej polityki SPD: „UE narzuca swoje zasady” — to narracja wyjątkowo zbieżna z moskiewskimi wzorcami. Powtarzając tezy Kremla, Okamura uderza w europejską jedność.
„NATO nie gwarantuje bezpieczeństwa” — kontynuuje rosyjskie narracje lider SPD. I znów, solidaryzując się z retoryką Kremla, podważa zaufanie do Sojuszu.
„Potrzebujemy suwerenności” — wzywa czeski polityk. A za tym pozornie racjonalnym hasłem znów wyraźnie widać beneficjenta — Kreml. Bo głosząc takie slogany, Okamura konsekwentnie przygotowuje grunt pod rozbicie współpracy w regionie. A zniszczenie jedności UE to od dawna marzenie moskiewskiej elity.
Moskwa nie musi kupować polityków — wystarczy, że ich cele się pokrywają
To nie jest przypadek. To logika geopolityki, w której nie trzeba polityków przekupywać bezpośrednio — wystarczy, by ich wewnętrzne cele pokrywały się z zewnętrznymi zadaniami Kremla.
Tak właśnie jest. Moskwie wystarczy znaleźć tych, którzy gotowi są, za większe lub mniejsze korzyści, grać według jej zasad. Właściwie nawet nie trzeba ich szukać — oni sami szukają kontaktu.
Imperiów nie zatrzymują kompromisy
Różnica między doświadczeniem polskim a czeskim tkwi w pamięci historycznej.
Polska dobrze wie, że: uspokajanie imperiów prowadzi do wojny, neutralność znika jako pierwsza, a „pokój za wszelką cenę” zawsze kończy się utratą wolności.
I jeszcze jeden fakt, który w Polsce rozumieją doskonale: Rosja prowadzi wojny informacyjne tam, gdzie nie może zwyciężyć czołgami. W Czechach to doświadczenie jest mniej bolesne — i przez to bardziej niebezpieczne.
Jeśli tacy jak Okamura staną się „normą”, linia obrony NATO przesunie się z granicy polsko-ukraińskiej do politycznych stolic Europy. Innymi słowy: NATO będzie musiało bronić stolic, a nie granic.
Jeszcze raz: aby Rosja wygrała, nie musi zwyciężać — wystarczy, że Europa zacznie kłócić się sama ze sobą.
Polska wzmacnia czołgi. Tymczasem Kreml wzmacnia narracje. I na tym drugim froncie Okamura jest użytecznym narzędziem — nawet jeśli sam nie zdaje sobie z tego sprawy.
Czechy to jeszcze nie front, ale już pole bitwy — informacyjnej. Bo wojna toczy się nie tylko o terytoria, ale też o interpretację rzeczywistości.
Autor: Franciszek Kozłowski
