Marciniak przeprosił Bayern za przerwanie gry? „Wyszło małe nieporozumienie”

@Typowy Kibic Reprezentacji - screen/Facebook

Szymon Marciniak przeprosił Bayern Monachium za odgwizdanie spalonego w końcówce półfinałowego meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt – donoszą polskie i niemieckie media. Tyle, że nie jest to prawda. Piłkarzom niemieckiej drużyny miał tak powiedzieć Tomasz Listkiewicz, arbiter liniowy. Teraz okazuje się, że takie słowa w ogóle nie padły. Wyraz „sorry” od polskiego arbitra w rozmowie z zawodnikami Bayernu padł w zupełnie innym kontekście.

O tym, jak Real Madryt wygrywa mecze w Europie będzie się mówiło latami. Dwa lata temu były to magiczne wieczory z odrabianiem strat przeciwko PSG, Chelsea i Manchesterowi City. W obecnej edycji Ligi Mistrzów również nie brakuje emocji – mistrz Hiszpanii wyeliminował Manchester City po rzutach karnych, a Bayern Monachium zostanie bez finału z powodu szalonej końcówki „Los Blancos” i wygranej Realu 2:1. 

Co powiedział Listkiewicz piłkarzom Bayernu?

Nie mniej uwagi poświęca się jednak polskim sędziom, którzy wczoraj byli rozjemcami pojedynku „Królewskich” z Bayernem Monachium na Santiago Bernabeu. Niemiecka prasa wręcz obwinia Szymona Marciniaka jako tego, który utorował drogę gospodarzom do gry w wielkim finale. Obrońca Bawarczyków Matthijs de Ligt powiedział po spotkaniu półfinałowym, że decyzja polskiego sędziego była „haniebna”, gdy nie dał dokończyć akcji, po której padła bramka dla Bayernu. Zawodnik dodał, że usłyszał nawet przeprosiny od Tomasza Listkiewicza, arbitra liniowego. Tezę o „przeprosinach” i to w dodatku przyjętych od polskiego zespołu sędziów powtórzył na konferencji po starciu trener Thomas Tuchel. Podobnie wypowiadał się dyrektor generalny niemieckiego klubu Max Erbel, który stwierdził, że Marciniak jako Polak nie chciał najwidoczniej niemieckiego finału Champions League.  

To wszystko nieprawda. Żaden członek zespołu sędziowskiego nie przepraszał wczoraj Bayernu Monachium. – De Ligt stwierdził, że sędzia asystent go przeprosił. To nie do końca tak było. Polski arbiter powiedział do piłkarzy Bayernu, że jeśli nie było spalonego, to jest mu bardzo przykro – ujawnił dziennikarz sportowy Łukasz Wiśniowski w kanale „Meczyki”. 

Bayern usłyszał „sorry” 

– W języku angielskim używasz słowa „sorry” wtedy, kiedy jest ci przykro i wtedy, kiedy przepraszasz. I wyszło małe nieporozumienie – wyjaśnił komentator. Jak wynika z telewizyjnych powtórek m.in. stacji B/R Sports w ostatniej akcji Bayernu był minimalny spalony, więc decyzja Marciniaka była słuszna. Z drugiej strony, arbiter mógł puścić grę – w międzyczasie obrona Realu Madryt i jej bramkarz Andriej Łunin przestali grać, gdy usłyszeli gwizdek, po czym po kilku sekundach padła bramka. Polski sędzia słusznie nie uznał za to gola Hiszpanom po analizie VAR i podjął prawidłową decyzję, gdy wskazał na środek boiska po drugim trafieniu Joselu, dającym awans „Królewskim”. 

Źródło

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

WP2Social Auto Publish Powered By : XYZScripts.com