70 tysięcy osób uwięzionych na festiwalu Burning Man. Uczestnicy brodzą w gęstym błocie

Maxar Technologies via AP | twitter.com/TTEcclesBrown | twitter.com/unhealthytruth
Kilkadziesiąt tysięcy uczestników festiwalu Burning Man w Newadzie zostało uwięzionych na pustyni po ulewnych deszczach. Teren, na którym odbywa się impreza, zmienił się błotniste bajoro. Drogi dojazdowe są nieprzejezdne.
Organizatorzy wezwali uczestników do oszczędzania żywności i wody. Zamknięto drogi i pobliskie lotnisko. Wiadomo, że jedna osoba zginęła. Lokalne władze wyjaśniają okoliczności jej śmierci.
Media społecznościowe publikują zdjęcia ogromnego pola namiotowego tonącego w błocie. Uczestnicy piszą o pogarszających się warunkach i przepełnionych sanitariatach.
„Z powodu ulewnego deszczu brama i lotnisko przy obozie namiotowym Black Rock City będą od rana zamknięte, a wjazdy i wyjazdy – wstrzymane do wyschnięcia nawierzchni” – czytamy w komunikacie. Organizatorzy apelują, by goście imprezy w miarę możliwości schronili się w ciepłym i bezpiecznym miejscu.
Jednocześnie w mediach społecznościowych pojawia się wiele nieprawdziwych informacji, głównie na temat wybuchu ogniska Eboli. Publikowano m.in. spreparowane wpisy Centers for Disease Control and Prevention z potwierdzeniem ogniska i rekomendacjami dla uczestników festiwalu. Pojawiły się też wpisy z nieprawdziwymi informacjami o wprowadzonej na terenie imprezy kwarantannie czy testowaniu na lotniskach osób, które przyleciały z festiwalu.
Na czym polega festiwal Burning Man?
Festiwal Burning Man jest corocznym wydarzeniem organizowanym na pustyni Black Rock w północnej Nevadzie od 1986 roku. Według uczestników ma być eksperymentem w tworzeniu społeczności, okazją do autoekspresji i próbą całkowitego polegania na sobie. Towarzyszą mu obrzędy, nawiązujące do wzorów pogańskich, a także nowoczesne pokazy z użyciem techniki laserowej.
„Burning Man to idealny przykład na to, jak bogaci biali ludzie rekreacyjnie umieszczają się w trudnych sytuacjach, bo normalnie im się nie zdarzają” – opisała jedna z użytkowniczek portalu X (dawniej Twitter).
Źródło: gazeta.pl